"To jest powolny koniec władzy Tuska"
Magdalena Środa w cotygodniowym felietonie zajmuje się pozostawieniem przez premiera na stanowisku ministra Elżbiety Radziszewskiej. - Polska jest krajem, gdzie nietolerancja i dyskryminacja są poważnym problemem - uważa autorka felietonu. Idąc dalej prognozuje, że takie postępowanie, jak w przypadku skompromitowanej pani minister, to początek końca władzy Tuska.
27.09.2010 | aktual.: 27.09.2010 11:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Decyzja Donalda Tuska o pozostawieniu w roli ministra nieudolnej, skompromitowanej i homofobicznej Elżbiety Radziszewskiej, jest początkiem powolnego końca jego władzy. Tusk poślizgnie się nie na kryzysie ekonomicznym, czy na konkurencji z PiS-em, ale na zupełniej niewrażliwości na kwestie ludzkiej godności i równości. Ludzie w swojej większości, żyją nie tylko chlebem, wakacjami w Egipcie i nienawiścią do PiS-u, ale również potrzebą uznania, szacunku dla ich praw i poczuciem godności. Premier Tusk tego nie rozumie.
W roku 1989 mieliśmy rewolucję kapitalistyczną, pojawił się wolny rynek, konkurencja i perspektywa dobrobytu, która nabrała kształtu ostentacyjnego konsumpcjonizmu. Społeczeństwo z socjalistycznego przerodziło się w nowoczesne i liberalne. Ale tylko pozornie. W swojej znaczącej części pozostało feudalne. Im więcej wolności było na rynku pracy tym mniej w sferze prywatnej. Nad tą pierwszą panował liberalny ekonomicznie premier lub minister (Balcerowicz, Lewandowski, Bielecki, Buzek, Tusk), nad drugą - niepodzielną władzę symboliczną posiadał biskup (w każdej diecezji inny, ale wszyscy o takich samych przekonaniach na temat rodziny i prywatności). I tak jak społeczność w warstwie ekonomicznej stawała się coraz bardziej wolna, tak jednostki w sferze prywatnej coraz bardziej zniewolone. Politycy głosili świętość rynku, hierarchowie – świętość rodziny. Politycy kazali konkurować podmiotom gospodarczym, hierarchowie rodzić dzieci i nie oglądać się na nic. Politycy walczyli o równość podmiotów gospodarczych i
przejrzystość ekonomiczną różnych instytucji, hierarchowie wzmacniali społeczne zależności i tradycyjne role płciowe w nieprzejrzystym środowisku domowym. Politycy musieli okazywać sympatie dla „obcych”, Kościół wzmacniał „swojskość”, podgrzewając narodowe, patriarchalne więzi.
I tak jak w sferze publicznej rósł w siłę ideał Polaka-katolika (Polaka-kibica, Polaka-polityka etc.) tak zmniejszał się zakres możliwości godnego funkcjonowania „nie-katolików” „nie–kibiców”, „nie-prawdziwych mężczyzn” czyli kobiet, homoseksualistów, imigrantów, Romów i innych.
Polska przez dwadzieścia ostatnich lat stała się krajem, gdzie nietolerancja i dyskryminacja są poważnym problemem. Wszystkie kraje europejskie mają kłopoty z dyskryminacją. Polska wszelako jest jedynym, który dyskryminacji nie traktuje poważnie, jako problem, lecz jako wykładnię polityki rządu, gdzie głos ministrów łączy się z głosem biskupów. Jako jedyni w Europie mamy premiera który jest kompletnie nieświadomy faktu, że niektórym chodzi nie tylko o chleb i stadiony, ale o szacunek, równość i przestrzeganie podstawowych praw. Kiedyś w Polsce powtarzaliśmy za Tischnerem, że lepiej stać z pustym brzuchem niż klęczeć z pełnym. Polska suwerenność i wolne rządy miały mieć na uwadze nie tylko pełne brzuchy ale i wyprostowana postawę wszystkich. Tymczasem w wolnej Polsce minister od spraw przeciwdziałaniu wykluczania – wyklucza i dyskryminuje. A pan premier „od dobrobytu” nie widzi w tym problemu.
Czy zobaczyłby go gdyby Radziszewska w programie telewizyjnym powiedziała, że wie, do jakich środowisk Tusk należy i że „jest tajemnicą poliszynela kto tak naprawdę jest jego partnerem?” Czy zrozumiałby wtedy, że nawet prywatnemu człowiekowi nie można naruszać prawa do prywatności i dyskryminować, a co dopiero ministrowi od przeciwdziałania dyskryminacji?
Pesymistycznie sądzę jednak, że premier Tusk zrozumie cokolwiek, tylko wtedy gdy spadną mu notowania. Póki co: nie widzi, nie słyszy, nie rozumie. A homofobi dobrze się mają.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski