To jedna z mniej znanych twarzy Ameryki
Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach
To jedna z mniej znanych twarzy Ameryki. Kościoły "wężowników"
"Przez dwadzieścia minut tańczyliśmy i śpiewaliśmy, a muzyka przeszła w szalone narkotyczne zawodzenie. (...) Nagle Dewey zebrał wszystkie sześć grzechotników i jedną ręką ją uniósł. Następnie grzechotniki wziął brat Carl i położył je sobie na głowie, a potem rozdał je innym mężczyznom. Wszystko działo się tak szybko i było tak niesamowite, że straciłem rozeznanie, gdzie są węże i kto je trzyma. W ogóle mnie to nie obchodziło."
To jedna z mniej znanych twarzy południa Ameryki - kościoły "wężowników" (tu na zdjęciu rytuał "trzymania węży" podczas jednego z nabożeństw w południowych Appalachach; lata 40. XX wieku).
(WP, Wydawnictwo Czarne, oprac.: mg)
Grzechotniki, żmije czy kobry
Członkowie tych kościołów, założonych jeszcze w latach 20. XX wieku na południu USA, wierzą w namaszczenie przez Ducha Świętego. Do dziś spotykają się w ustronnych miejscach, aby podczas nabożeństw brać do rąk węże.
Wypędzają demony, głoszą proroctwa
W swojej wierze "wężownicy" piją nawet strychninę, wypędzają demony, głoszą proroctwa i uzdrawiają. A wszystko to przy ogłuszającej muzyce i spontanicznych pieśniach chwalących Pana.
Chociaż nie jest łatwo dostać się na takie nabożeństwa (odprawiane na obrzeżach miast i miasteczek amerykańskiej prowincji), chętnych do poznania tego hermetycznego świata "wężowników" nie brakuje.
Jedyny "bezpieczny" sposób na uniknięcie ukąszenia
Branie do rąk węży wiąże się z ryzykiem ukąszenia. "Wężownicy" twierdzą jednak, że "tym, którzy posiedli moc Ducha Świętego, nic się nie stanie, ponieważ Najwyższy uchroni ich przed śmiercią". Jak to robią?
"Potrząsanie klatką z wężem ma go pobudzić, tak żeby uniósł głowę - chwycenie węża tuż za głową jest jednym 'bezpiecznym' sposobem na uniknięcie ukąszenia".
Hermetyczny świat "wężowników"
Według przekazów, pierwszym kaznodzieją, który wziął jadowitego węża do ręki był niejaki George Hansley (Tennessee, lata 20. XX wieku). Od tamtej pory małe społeczności w Kentucky, to tu żyje dziś najwięcej "wężowników", przekazują sobie tę tradycję z pokolenia na pokolenie.
"Zbawienie na Sand Mountain"
Większość fragmentów i cytatów pochodzi z książki "Zbawienie na Sand Mountain" autorstwa Dennisa Covingtona, które publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarne.