"To draństwo naszych obywateli i Polski"
Na Litwie na nowo rozgorzała dyskusja o Karcie Polaka. A wszystko za sprawą litewskiego europosła Vytautasa Landsbergisa, który chce dla posiadaczy Karty zakazu zajmowania stanowisk, które wymagają złożenia przysięgi na wierność państwu litewskiemu. I nic w tym nie byłoby dziwnego, bo skrajne i kontrowersyjne poglądy głosi wielu litewskich polityków, gdyby nie to, że Landsbergis jest nie tylko europosłem, ale także honorowym prezesem współrządzącej partii konserwatywnej oraz prezesem jej Rady Politycznej.
20.01.2012 | aktual.: 20.01.2012 15:47
Konserwatyści wielokrotnie podejmowali już próby skierowania sprawy Karty Polaka do Sądu Konstytucyjnego. Dotychczas jednak nie mieli wystarczającego poparcia w parlamencie. Jednak dziś, gdy antypolskie nastroje na Litwie są coraz silniejsze, a prawie połowa Litwinów nie chciałaby nawet mieszkać w sąsiedztwie Polaka, propozycja Landsbergisa może zostać przyjęta w Sejmie z aplauzem.
Polska manipuluje obywatelami Litwy?
Vytautas Landsbergis podejrzewa posiadaczy Karty Polaka o brak lojalności wobec Litwy. Uważa, że przyjmując polski dokument zobowiązali się oni do lojalności wobec "obcego państwa", czyli Polski. - To rodzaj draństwa ze strony niektórych naszych obywateli, którzy są manipulowani przez obce państwo, które zachowuje się dziwnie. Nasze stanowisko jest proste - potrzebna jest prawna ocena Karty Polaka - powiedział Vytautas Landsbergis na posiedzeniu Rady swojej partii.
- To są brudne i niepotrzebne słowa - mówi Wirtualnej Polsce Bronisław Piotrowski. 83-letni Polak spod Birż na północy Litwy jest jednym z niewielu mieszkających tam Polaków i jedynym w okolicy posiadaczem Karty Polaka. Mówi, że gdy słyszy słowa Landsbergisa, czy też jego politycznego ucznia, ministra spraw zagranicznych Audroniusa Azubalisa, to ogarnia go przerażenie, a przed oczyma stają wspomnienia z okresu okupacji niemieckiej, kiedy naziści, wspierani przez miejscowe władze, mordowali Polaków i Żydów.
- Nie mogę zapomnieć tamtych czasów, kiedy Polaków zabijano z powodu ich narodowości. Do dziś pamiętam, jak z przerażeniem czytaliśmy w litewskiej prasie ogłoszenia o miejscu i godzinach rozstrzeliwania Żydów i Polaków. Ogłoszenia różniły się tym, że Żydów mordowali nocą, a nas zabijali za dnia - wspomina okrutne czasy swego dzieciństwa pan Bronisław.
Bili go, bo był Polakiem
Pamięta też, jak jego nauczyciel z polskiej szkoły w Birżach był katowany przez miejscowych nacjonalistów tylko, dlatego, że uczył polskości, którą Bronisław Piotrowski pielęgnował potem przez całe życie. I choć dziś pan Bronisław nie ma już polskiego nazwiska - bo oficjalnie jest Bronislovasem Petrauskasem - i czasami brakuje mu polskich słów, by wyrazić to, co czuje i myśli, to wciąż niestrudzenie stara się o zachowanie w swoich okolicach pamięci o Polakach i polskości. Dziś to już przeważnie tylko pielęgnacja nagrobnych epitafiów na miejscowych cmentarzach i w ruinach posiadłości Tyszkiewiczów, Radziwiłłów i Komorowskich, przodków i krewnych prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Dlatego, gdy tylko dowiedział się, że może ubiegać się o Kartę Polaka, pan Bronisław wsiadł do autobusu i pojechał do Wilna, żeby w polskim konsulacie złożyć wniosek o przyznanie mu Karty. Nie zraził się, gdy zażądano od niego dodatkowych dokumentów na potwierdzenie polskiego pochodzenia. Mimo dalekiej drogi, po tygodniu przyjechał znowu z kolejnymi dokumentami, w tym z oryginałem litewskiego zaświadczenia o ukończeniu polskiego gimnazjum w Birżach.
- Jestem Polakiem i nie boję się otwarcie do tego przyznać - odpowiada pan Bronisław zapytany, po co właściwie mu jest potrzebna Karta Polaka, ponieważ na Litwie nie ma ona jakiejkolwiek mocy prawnej, a do Polski, gdzie Karta daje pewne przywileje, pan Bronisław nie ma ani okazji ani możliwości pojechać. - Karta Polaka pomaga mi czuć się Polakiem - podkreśla. A co z lojalnością wobec Litwy, bo zdaniem Vytautasa Landsbergisa jest on zdrajcą. - Bzdura! Nawet dyskutować o tym nie będę, bo nie ma, o czym - oburza się pan Bronisław. Jako inżynier budowlany 40 lat swojego życia zawodowego poświęcił właśnie Litwie i zawsze był lojalny wobec tego kraju. Dlatego też ranią go słowa takich polityków jak Landsbergis. - Takie słowa sieją strach wśród Polaków - dodaje, bo miejscowi Polacy, których i tak jest już niewielu, właśnie z powodu obaw o swój los, czy o miejsce pracy boją się ubiegać o Kartę Polaka.
Boją się Karty Polaka
- Nie chodzi tu o zwykłych ludzi, bo oni nigdy nie wypominają mi, że jestem Polakiem, czy też, że mam Kartę. Natomiast politycy i urzędnicy owszem, chociaż też nie otwarcie - mówi pan Bronisław i opowiada, że na uroczystość wręczenia mu Karty Polaka zaprosił burmistrza Birż, dyrektora administracji lokalnych władz i jeszcze kilku dygnitarzy. - Wszyscy obiecali przyjść, ale nikt nie przyszedł - wspomina rozczarowany.
Nie przyszli być może, dlatego, że dziś na Litwie trudno znaleźć polityka, czy urzędnika, który nie miałby zastrzeżeń do Karty Polaka. Tyle tylko, że każdy ma inne zastrzeżenie. Vytautas Landsbergis doszukuje się w Karcie dowodu nielojalności miejscowych Polaków wobec Litwy, natomiast minister spraw zagranicznych, Audroniusa Azubalisa podkreśla, że Ustawa o Karcie Polaka stawia kraje bałtyckie w jednym szeregu z byłymi republikami radzieckimi, co w opinii ministra Azubalisa, neguje sam fakt sowieckiej okupacji krajów bałtyckich. Inni politycy z kolei w Karcie widzą instrument rewizjonistycznej polityki Polski wobec dawnych Kresów, o czym nie zapomniała wspomnieć lokalna gazeta informując, że Bronislovas Petrauskas jest pierwszym w Birżach i okolicy posiadaczem Karty Polka. Jeszcze inni, bardziej umiarkowani politycy, mówią, że Karta Polak niepotrzebnie daje przykład Rosji, która przygotowuje Kartę Rosjanina.
Sąd Konstytucyjny ma się tym zająć
Zastrzeżenia do Karty mają również litewscy prawnicy. - Faktycznie należałoby poddać ocenie prawnej, czy posiadacz Karty Polak nie jest związany jakimś zobowiązaniem wobec Polski, bo jak wiadomo nasza Konstytucja nie dopuszcza możliwości zajmowania stanowisk uwarunkowanych złożeniem przysięgi państwowej przez osoby zobowiązane wobec innego państwa. Chodzi wyłącznie o ocenę prawną. A takiej oceny może dokonać wyłącznie Sąd Konstytucyjny - uważa były sędzia litewskiego Trybunału Konstytucyjnego, obecnie przewodniczący sejmowego komitetu prawa i praworządności, poseł Stasys Sedbaras.
Poseł Sedbaras jest partyjnym kolegą Landsbergisa i Azubalisa. Mimo to, uważa on, że zainicjowana przez Landsbergisa dyskusja o Karcie Polaka jest prowadzona wyłącznie na potrzeby tegorocznej kampanii wyborczej. - Jeśli chcemy prawnych wyjaśnień, to należało wcześniej o to zabiegać, albo pozostawić to na okres po wyborach, żeby prawnicy na spokojnie mogliby dokonać swojej oceny - powiedział w rozmowie z WP poseł Stasys Sedbaras. Dodał też, że Sąd Konstytucyjny wcześniej rozpatrywał kwestię zobowiązań wobec obcego państwa osób posiadających podwójne obywatelstwo, toteż zdaniem posła, wystarczyłaby opinia sądu wyjaśniająca wcześniejsze postanowienie w kontekście Karty Polaka.
- Tak na prawdę sprawa Karty Polak ma charakter wyłącznie prawny, ale póki nie mamy jednoznacznej prawnej oceny, to zawsze będzie sprawą polityczną, która będzie wykorzystywana w kampaniach wyborczych - mówi nam Stasys Sedbaras.
Polacy wolą się nie narażać
Toczący się na Litwie spór wokół Karty Polaka wyraźnie zniechęca do niej litewskich Polaków. W ubiegłym roku Kartę otrzymały 1024 osoby, czyli o ponad 15% mniej niż w 2010 roku. Wtedy dokument potwierdzający "przynależność do narodu polskiego" otrzymało 1197 osób. Jak poinformował WP I sekretarz Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wilnie, Piotr Wdowiak, dotychczas na Litwie Kartę Polaka przyznano około 4400 osobom.
Oficjalnie polska mniejszość na Litwie liczy około 200 tys. osób. Nieoficjalne źródła mówią nawet o 300 tysiącach. Najwięcej litewskich Polaków mieszka w Wilnie (około 20% mieszkańców miasta) oraz w okolicznych rejonach - wileńskim (około 60%) i solecznickim (ponad 80%).
Z Wilna dla polonia.wp.pl
Stanisław Tarasiewicz