To były pierwsze słowa Donalda Trumpa po rozmowie z Putinem. Czyżby się przeliczył?
Nie ma oznak wskazujących na zmniejszenie intensywności rosyjskich ataków na Ukrainę - oceniają analitycy wojskowi. Wręcz przeciwnie: Rosja odpaliła rekordową liczbę dronów podczas niedanego nocnego ataku. Tymczasem już 12 dni minęło od rozmowy telefonicznej Trumpa z Putinem, po której padły słynne słowa: "myślę, że prezydent Putin chce pokoju".
Rosja wystrzeliła w kierunku Ukrainy 267 dronów oraz trzy rakiety balistyczne w ciągu jednej nocy. Rzecznik Sił Powietrznych Jurij Ignat określił to "rekordem jednego ataku" od czasu rozpoczęcia inwazji prawie trzy lata temu. Ukraińscy urzędnicy poinformowali, że w ataku tym jedna osoba zginęła, a pięć zostało rannych, drony uszkodziły infrastrukturę w obwodach Dniepropietrowskim, Odessy, Połtawy, Kijowie i Zaporożu.
- Nie ma żadnych symptomów wskazujących na to, żeby Donald Trump cokolwiek osiągnął rozmawiając z Putinem, aby na przykład przekonał go do zmniejszenia intensywności działań bojowych - ocenia w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Analityk wydarzeń na wojnie w Ukrainie ppłk rez. Maciej Korowaj uważa, że może dojść do zaostrzenia kursu Rosji. - Zamiast ogłaszać koniec konfliktu, Władimir Putin nakreśli nową fazę konfrontacji z Zachodem. Będzie ostrzegał poszczególne państwa przed konsekwencjami dalszego wspierania Ukrainy i ogłosi plany dalszej intensyfikacji działań wojskowych - uważa Korowaj.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzecia rocznica wojny w Ukrainie. Delegacja w Kijowie oddała hołd ofiarom
"Putin chce pokoju"
Kluczowa dla przyszłości Ukrainy rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa z rosyjskim przywódcą odbyła 12 lutego. Prezydent powiedział wówczas, że spędził ponad godzinę na rozmowie telefonicznej z Putinem. "Myślę, że jesteśmy na drodze do osiągnięcia pokoju", "Myślę, że prezydent Putin chce pokoju", "mogę z całą pewnością powiedzieć, że on również chce, aby to się skończyło" - padło w relacji prezydenta Trumpa o klimacie rozmowy z Putinem.
Od tamtej pory nie ma danych o zmniejszeniu aktywności obu stron na wojnie. Analitycy amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną oceniają, że siły rosyjskie dokonały niewielkich postępów w bitwie o miasto Pokrowsk, a także w regionie Siwerska, ponadto kontynuują ataki pod Czasiw Jar. Według analizy "Wall Street Journal", Rosja nie chce szybkiego zawieszenia broni i planuje przeciągać rozmowy pokojowe w nieskończoność, aby wykorzystać sytuację na polu bitwy do określenia warunków zakończenia wojny".
- Ataki Rosji mogą narastać właśnie teraz, gdy mowa o warunkach pokoju. Moim zdaniem Putin jest przekonany, że amerykańska administracja będzie bardziej naciskała na Ukrainę, żeby to ona ograniczała działania wojskowo. Ukraińcy skutecznie się bronią, co uniemożliwia Rosjanom rozwinięcie działań. Putin boleje nad tym, ponieważ chciałby pokazać siłę przy stole negocjacyjnym. Na razie tego nie ma - dodaje gen. Skrzypczak.
Rosja ma czym atakować. Połowę amunicji dostarcza reżim z Korei Płn.
Największa tocząca się bitwa to trwająca rok i zakrojona na szeroką skalę ofensywa wojsk rosyjskich pod Pokrowskiem. Dobiega końca, bo pokonanie 50 kilometrów, by podejść pod miasto, kosztowało jednak utratę dziesiątek tysięcy żołnierzy i co najmniej 2200 szt. sprzętu wojskowego, w tym czołgów T-80 - ocenia Dawid Axe, analityk magazynu Forbes. Pokrowsk stanowi kluczowy punkt ufortyfikowany w długim łańcuchu umocnień ciągnącym się na północ aż do Charkowa. W wyniku strat rosyjska 41. Połączona Armia nie jest w stanie kontynuować ataku na północ i północny zachód, aby wykonać swoje główne zadanie.
Według naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy generała Ołeksandra Syrskiego, tylko w styczniu w rejonie Pokrowska "zneutralizowano" około 15 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Szef ukraińskiego wywiadu gen. Kiryło Budanow ogłosił na konferencji "Ukraina. Rok 2025", że połowa amunicji używanej przez rosyjska armię Rosji pochodzi z Korei Północnej. Ponadto w tym roku reżim Kima prawdopodobnie dostarczy Rosji około 150 pocisków balistycznych.
Mimo to gen. Budanow na pytanie, czy wierzy, że wojna zakończy się w tym roku, odparł: "Tak, wierzę". Wyjaśnił, że Rosja "potrzebuje co najmniej wytchnienia, zawieszenia broni, aby móc rozbudować swoje siły" . Drugim powodem są "ogromne koszty finansowe wojny" ponoszone przez Rosję.
- Ukraińcy chwalą się sukcesami, Rosjanie chwalą się sukcesami, ale nie ma znaczących zmian na linii frontu. Nie ma jakichś przesunięć przełomowych, które by świadczyły o tym, że jedna ze strona ma jakieś większe powodzenie - podsumowuje Skrzypczak. Rozmówca WP podkreśla, że choć pada dużo słów, nie widać strategii ani planu po stronie amerykańskiej.
- Twierdzę nadal, że Trump nie ma pomysłu, jak tę wojnę zakończyć. Jego współpracownicy wygłaszają sprzeczne komunikaty, jakby prezydent nad tym nie panował. Ewentualnie daje im wolną rękę i z tego chaosu ma się dopiero wyłonić zasadnicza droga do pokoju - komentuje.
- Moim zdaniem absolutnie Trump obrał złą drogę, a presja i przekonywanie jedynie Zełenskiego jest niewystarczające. To nie może być tak, że to Ukraina ma być tą stroną przegraną. Jeżeli już oczekiwać kompromisu to takiego, który spełni oczekiwania obu stron, a nie tylko Putina - podsumowuje gen. Skrzypczak.
Rosja zmienia ton i stawia warunki. Ujawnił wytyczne Kremla
W zeszłym tygodniu w Rijadzie odbyły się rozmowy między delegacjami Rosji i USA, dotyczące możliwości zakończenia wojny w Ukrainie. Trwały one 4,5 godziny. Jednak już w poniedziałek rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow oświadczył, iż wojna jest skutkiem "destrukcyjnej polityki Waszyngtonu i stolic europejskich, w kierunku Ukrainy".
- Samo zawieszenie broni nie jest rozwiązaniem. Mamy inne podejście i inne wytyczne (...) Bez wyeliminowania przyczyn konfliktu, do których należą rozszerzenie NATO, ignorowanie zamachu stanu na Ukrainie i niewypełniania przez Kijów porozumień mińskich, a także naruszania praw osób rosyjskojęzycznych w tym kraju, nie będzie możliwe znalezienie długoterminowego rozwiązania - podkreślił Riabkow.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski