"To był ten sam wyjazd, tylko smutny powrót"
Rodziny katyńskie, udające się pociągiem z Warszawy do Smoleńska na uroczystości związane z 71. rocznicą zbrodni katyńskiej, wspominają zeszłoroczne obchody przerwane przez katastrofę smoleńską. To był ten sam wyjazd, tylko smutny powrót - mówi mjr Damian Matysiak.
10.04.2011 | aktual.: 10.04.2011 15:20
- Jedzie nas blisko 230 osób z rodzin katyńskich z całego kraju. Jutro do nas razem z prezydentem samolotem dolecą i dojadą następne osoby. Będzie ich kilkanaście. Ta podróż będzie długa, ale jest dla nas bardzo ważna. Jesteśmy tutaj razem. Ci, co się znają, mogą wspominać wcześniejsze spotkania, inni mogą się poznawać - powiedziała Izabella Sariusz-Skąpska, córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, która po jego śmierci w katastrofie smoleńskiej zastąpiła go na stanowisku prezesa Federacji Rodzin Katyńskich.
Podkreśliła, że w pielgrzymce uczestniczy dużo młodych osób, wnuków i prawnuków. - Jest to bardzo cenne, bo to oznacza, że pamięć o Katyniu trwa - dodała.
Sednem pielgrzymki - jak podkreśliła Skąpska - są poniedziałkowe uroczystości na terenie kompleksu memorialnego "Katyń", gdzie z udziałem prezydentów Polski i Rosji odbędzie się msza św. i modlitwa ekumeniczna.
W rozmowie z dziennikarzami odniosła się także do zmiany tablicy na kamieniu upamiętniającym miejsce katastrofy smoleńskiej i usunięcia umieszczonej przez Polaków tablicy ze słowami, że ofiary katastrofy zginęły w drodze na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim. Podkreśliła, że nie chce łączyć tej zmiany z rodzinami katyńskimi. - Nie chciałabym, żeby w tym dopatrywano się złej woli, prowokacji - mówiła.
- Sądzę, że to jest splot okoliczności, być może jakieś rozwiązanie czysto administracyjne. I nie chcemy, żeby to w jakikolwiek sposób pokrzyżowało nam jutrzejsze obchody i zakłóciło spokój, którego tam chcemy doświadczyć - podkreśliła Sariusz-Skąpska.
- Dobrze, żeby na pomniku, który tam, w tym miejscu powstanie, znalazła się tablica, której tekst będzie przede wszystkim ustalony nie tylko na poziomie polityków, ale z rodzinami smoleńskimi. Dobrze, żeby nie było tam żadnej samowoli. Ważne, żeby ten napis był w obu językach. Ten pomnik stanie na tamtej ziemi. Wiem, że mieszkańcy Smoleńska przychodzą często w to miejsce i myślę, żeby także w ich języku ta tablica powstała - mówiła.
Podróż, którą organizuje Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przebiega bez zakłóceń. Wiele osób podkreśla, że wyjazd jest bardzo dobrze zorganizowany. Wszyscy otrzymali identyfikatory, informacje o czasie i warunkach podróży, szczegółach planowanych uroczystości. Wręczono także albumy "Katyń. Cmentarze katyńskie" Krzysztofa Hejke. Ludzie rozmawiają o zbliżających się uroczystościach, ich znaczeniu; część z nich wspomina smutną, bo związaną ze śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego delegacji, pielgrzymkę sprzed roku.
- W Katyniu czekaliśmy na delegację i w pewnym momencie do córki pana Skąpskiego, z którą jechałam pociągiem w jednym przedziale, przyszła wiadomość, że w telewizji pojawiły się informacje o wypadku. Potem to już... Były modlitwy, o. Ptolemeusz (proboszcz katolickiej parafii w Smoleńsku) zainicjował koronkę do miłosierdzia bożego, ponieważ wciąż była nadzieja, że może coś lepszego uda się dowiedzieć. Potem był różaniec i msza święta i bardzo piękne kazanie o. Ptolemeusza. Pierwsza myśl dla mnie to było przede wszystkim zajęcie się panią Skąpską - powiedziała Magdalena Bzowska, która w Katyniu straciła ojca - inżyniera Jerzego Bzowskiego.
Komendantem pociągu - tak jak podczas ubiegłorocznej pielgrzymki rodzin katyńskich - jest mjr Damian Matysiak z Dowództwa Garnizonu Warszawa. - To był ten sam wyjazd, tylko smutny powrót - wspominał.
- Mieliśmy dużo mniej informacji niż ludzie przebywający w kraju. W związku z tym, że przebywaliśmy w pociągu na terenie Białorusi i byliśmy odcięci od wiadomości o tym, co się stało. Wszyscy byliśmy zszokowani. Część z pasażerów potrzebowała opieki psychologicznej, część medycznej. Jechały z nami osoby, które straciły bliskich w samolocie. Chyba nie trzeba mówić jaka była wtedy atmosfera. Ludzie płakali, modlili się - powiedział Matysiak.
- Mój pradziadek został zamordowany w Katyniu - nazywał się Władysław Dachowski i był porucznikiem rezerwy i był więziony w Kozielsku. Na Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu jadę po raz pierwszy. Zawsze babcia nam obiecywała, że nas kiedyś zabierze do Katynia. Niestety nie doczekała tego, ale teraz jadę z moją rodziną w delegacji z Kielc. Wyjazd ten ma dla mnie ogromne znaczenie i wiąże się z wyjątkowymi emocjami, bo będę mogła na własne oczy zobaczyć to miejsce - mówiła prawnuczka zamordowanego oficera Anna Dachowska.
Podkreśliła, że zbrodnia katyńska, która ma tak ogromne znaczenie dla wielu Polaków, jest ważną częścią historii jej rodziny, w której cały czas pamięta się o pradziadku. - Pamięć o Katyniu jest u nas bardzo mocno utrzymywana. Wielokrotnie z moją starszą siostrą brałyśmy udział w różnych konkursach związanych ze zbrodnią katyńską. Także mój młodszy brat szerzy wiedzę o tym, co się stało w 1940 r. Z kolei moja mama była wiceprezesem rodzin katyńskich w Kielcach. Nigdy o Katyniu nie zapomnimy - dodała.
- Bardzo nas to cieszy, że z pielgrzymką do Katynia jedzie już prawnuczka. Nasza rodzinka pod tym względem jest bardzo prężna - jedzie nas jedenaście osób. Jesteśmy przekonani, że ten wyjazd będzie dla nas dużym przeżyciem - powiedział dziadek Anny, Piotr Dachowski.
- To już jest mój trzeci wyjazd. Do pierwszego wyjazdu doszło, jak tylko można było tam pojechać, gdy Rosją rządził Gorbaczow. Byłyśmy tam, gdy jeszcze nie było cmentarza, tylko las, droga i krzyż. Ten pierwszy wyjazd był dla mnie najbardziej wstrząsający. Drugi raz byłyśmy z siostrą na otwarciu cmentarza i to już było dla nas bardzo budujące i w pewnym sensie radosne. A kogo ja tam mam? Mam ojca ukochanego, którego bardzo dobrze pamiętam, bo gdy wybuchła wojna miałam 14 lat - chyba jestem tu najstarsza. Mojego ojca po prostu widzę; pamiętam każdy jego gest, uśmiech, był bardzo dobrym człowiekiem. Nazywał się Bolesław Błażejewski. Był lekarzem w randze pułkownika, a po mianowaniu go przez prezydenta Kaczyńskiego jest generałem - mówiła Anna Bąbol-Błażejewska.
Pociąg, którym na uroczystości 71. rocznicy zbrodni katyńskiej jadą krewni ofiar, żołnierze Wojska Polskiego oraz harcerze, wyjechał w niedzielę o godz. 10.55 z Warszawy do Smoleńska. Na miejsce dotrze w poniedziałek rano. Uczestnicy podróży wezmą udział w poniedziałkowych uroczystościach w Lesie Katyńskim z udziałem prezydentów Polski i Rosji - Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa. Będzie to pierwsze spotkanie prezydentów obu państw przy grobach ofiar zbrodni katyńskiej.
- Tę pielgrzymkę rodziny katyńskie traktują jako dopełnienie tej pielgrzymki z zeszłego roku, którą przerwała tragiczna katastrofa samolotu z 10 kwietnia - powiedział tuż przed wyjazdem sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, który także podróżuje pociągiem.
Norbert Nowotnik