To brutalne zabójstwo wstrząsnęło Polską - jest wyrok
Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok w sprawie dwójki oskarżonych o zabójstwo przed rokiem warszawskiego policjanta Andrzeja Struja. Zabójca policjanta Mateusz N. został skazany na 25 lat więzienia. Sąd uznał go winnym umyślnego zabójstwa. Drugi oskarżony, Piotr R., został skazany na 15 lat więzienia.
Zobacz galerię:Pogrzeb zabitego policjanta
Zobacz galerię: Zabójstwo policjanta w Warszawie
Oskarżonym - Mateuszowi N. skazanemu na 25 lat więzienia i Piotrowi R., który otrzymał wyrok 15 lat - nie groziło dożywocie, bo w momencie zdarzenia nie mieli po 18 lat. Prokuratura domagała się dla nich maksymalnych kar więzienia - po 25 lat. Obrona chciała uniewinnienia jednego z nich, wskazywała na okoliczności łagodzące odnośnie obu.
Na piątkowej rozprawie sąd zakończył proces i wysłuchał mów końcowych. Oskarżonym - Mateuszowi N. i Piotrowi R. - nie grozi dożywocie, bo w momencie zdarzenia nie mieli 18 lat. Obrona chce uniewinnienia Piotra R., w swoich mowach wskazywała okoliczności łagodzące dotyczące obu oskarżonych.
- Wymierzone kary to czas, żeby oskarżeni zrozumieli ogrom zła, które uczynili szczególnie małym córkom Andrzeja Struja - mówił uzasadniając wyrok sędzia Ireneusz Szulewicz.
Brutalne zabójstwo na Woli
Do tragedii doszło 10 lutego 2010 roku na przystanku tramwajowym przy ul. Połczyńskiej na warszawskiej Woli. 42-letni policjant nie był na służbie. Zauważył dwóch 18-latków, którzy głośno przeklinali. Zwrócił im uwagę.
Chwilę później podjechał tramwaj. Gdy Andrzej Struj wsiadał do pojazdu, bandyci chwycili ciężki kosz na śmieci i rzucili w jeden z wagonów. Między funkcjonariuszem a napastnikami doszło do szarpaniny. Jak ustaliła prokuratura jeden z chłopców - jak się później okazało Piotr R. - miał przytrzymać policjanta, drugi - Mateusz N. - zadał mu kilka ciosów nożem. Mimo reanimacji, policjanta nie udało się uratować.
Mateusz N. i Piotr R. zostali zatrzymani jeszcze tego samego dnia. Podczas pierwszej rozprawy N. przyznał się do winy, choć mówił, że nie chciał zabić ofiary. Drugi oskarżony nie przyznał się do udziału w zabójstwie; wskazywał, że tylko odciągał policjanta.
- Najbardziej tragiczna w sprawie jest bezsensowność śmierci poszkodowanego, oskarżeni nie wahali się ani chwili, aby odebrać mu życie - mówiła przed sądem prok. Izabela Dołgań-Szymańska. Jak dodała obaj zdawali sobie sprawę, że Struj jest policjantem, bo widzieli jego legitymację. Zaznaczyła, że nie dostrzega okoliczności łagodzących.
Sąd nie miał wątpliwości
Mec. Leszek Cichoń, pełnomocnik rodziny ofiary, przyłączając się do wniosku prokuratora dodał, że "sąd w wyroku musi pokazać, że państwo stoi za policyjną legitymacją". Dodał, że na miejscu zdarzenia nie doszło do "szarpaniny", wskazywał, że zdarzenie było - od momentu okazania legitymacji - policyjną interwencją.
Obrońca Mateusza N., mec. Jerzy Jerzmanowski powiedział, że zdaje sobie sprawę "z tragizmu zdarzenia i bólu, jaki przeżywa rodzina policjanta". Wskazywał jednak, że opinia biegłego o oskarżonym mówiła, iż "miał on kłopoty z postrzeganiem następstw swego postępowania". Dodał, że przy rozstrzyganiu sprawy nie można opierać się na opiniach formułowanych w mediach. Poprosił sąd o rozważenie tych okoliczności przy wydawaniu wyroku.
Broniący Piotra R., mec. Radosłwa Baszuk powiedział natomiast, że prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów, iż jego klient działał wspólnie i w porozumieniu z Mateuszem N. i dlatego Piotr R. powinien być uniewinniony. Pytał, jak mogło dojść do porozumienia skoro tragiczne zdarzenie trwało od 5 do 10 sekund. - W tej sprawie nie ma dwóch takich samych relacji świadków - dodawał.
Struj służył w policji 15 lat. Pracował w wydziale wywiadowczo-patrolowym stołecznej komendy. Osierocił dwie córki. W chwili, gdy został zamordowany, był na urlopie. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Zasługi za Dzielność. Został też awansowany na stopień podkomisarza. W czwartek w Warszawie, w pobliżu miejsca jego śmierci odsłonięto i poświęcono tablicę pamiątkową.