Skandowali "Jarosław". Kaczyński nagle wrócił na scenę
Jarosław Kaczyński przemawiał na Krakowskim Przedmieściu podczas obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Gdy skończył, tłum zaczął skandować jego imię. Prezes PiS zdecydował się jeszcze na chwilę wrócić na scenę.
W niedzielę odbyły się obchody 13. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zakończyła je wieczorna msza święta w archikatedrze warszawskiej, następnie Marsz Pamięci i wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przed Pałacem Prezydenckim.
- Obchodzimy rocznicę śmierci 96 osób, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bez którego zmiana ustroju w Polsce nie byłaby możliwa, bez którego nie mogłoby powstać Porozumienie Centrum i Prawo i Sprawiedliwość - mowił Kaczyński.
- Wyjaśnienie do końca i ukaranie odpowiedzialnych za zbrodnię smoleńską, ale i za oszustwo smoleńskie, to jeden z warunków naszego ostatecznego zwycięstwa; zostanie złożone zawiadomienie o prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa zamordowania Prezydenta RP - zapowiedział.
- Nasza obecność tutaj jest potrzebna. Potrzebne są miesięcznice, potrzebne są rocznice, potrzebna jest aktywność wszystkich, którzy się w to zaangażowali, jeśli chodzi o dochodzenie do prawdy. Potrzebne jest szukanie nowych dróg, bo potrzebny jest dzień prawdy. On nastąpi. Daj Boże już niedługo i będzie kolejnym zwycięstwem polskich patriotów, będzie zwycięstwem Solidarności, będzie zwycięstwem Polski - wskazał prezes PiS. - Przyjdzie to zwycięstwo, przyjdzie już - mam nadzieję, jestem nawet tego pewien - niedługo - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kaczyński jeszcze na chwilę wrócił na scenę
- Zaczęło się od kłamstw, kłamstw pierwszych dni, pierwszych godzin - cztery lądowania, generał, który pod wpływem alkoholu wpływał na decyzje o lądowaniu, jakiś strach pilotów, to już nieco później, przed - jak się można było domyślić - prezydentem, który zabije, jeśli nie wylądują. I tak dalej. Pojawiały się te różne wiadomości, choćby kłótnia na lotnisku. Rzekoma kłótnia, bo oczywiście wszystkie te opowieści były całkowicie nieprawdziwe i z czasem zostały zdezawuowane - mówił prezes PiS.
Gdy Kaczyński skończył przemawiać, słychać było skandowanie: "Jarosław", "Jarosław". Słysząc to po chwili wrócił na scenę i zwrócił się jeszcze raz do tłumu.
- My dziś, chociaż nie jest to równa rocznica, obchodzimy rocznicę śmierci 96 osób, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, mojego brata bliźniaka. Bez którego ta zmiana ustroju w Polsce i cały ten ruch, który już w istocie od 1989 r., od przejęcia przez mnie Tygodnika Solidarność, nie mógłby powstać, nie mogłoby powstać Porozumienie Centrum, nie mogłoby powstać to, co dzisiaj jest podstawą naszego ruchu, czyli Prawo i Sprawiedliwość - wyliczał.
- Pamiętajcie o nim, bo - dziękuję, że słyszę tutaj moje imię - ale tak naprawdę ważniejsze jest to drugie: Lech - podkreślił.