Jest dumna z męża. Przyznała, że to było genialne lądowanie. Jednak wyznała, że dla nich ten lot się jeszcze nie skończył, bo wciąż trwają przesłuchania. - Teraz zaczną się problemy i z bohatera mogą zrobić ofiarę - mówi z niepokojem żona pilota.
Pani Marzena nie kryjąc wzruszenia opowiada, jak trzymała kciuki za szczęśliwe lądowanie. - Zaraz potem mąż zadzwonił i powiedział "Cześć" - relacjonuje. Powiedziała mu wówczas, że jest z niego dumna i to mu wystarczyło, żeby przetrwać długie godziny przesłuchań.
Boeing 767 Polskich Linii Lotniczych LOT awaryjnie wylądował na warszawskim lotnisku imienia Fryderyka Chopina. Nikt nie został ranny. Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi. Maszyna, która leciała do Warszawy z Newark w USA, nie mogła wypuścić podwozia i lądowała "na brzuchu".
Orzeł również dobrze ląduje - tak pilot Boeinga 767 kpt. Tadeusz Wrona skomentował hasło "Lataj jak orzeł, ląduj jak Wrona". - Nie groziło nam wielkie niebezpieczeństwo. Wiedzieliśmy, że musimy wylądować. Z podwoziem, albo bez - dodał.