HistoriaTeologia zniewolenia

Teologia zniewolenia

Zaledwie kilka miesięcy po wstąpieniu na tron św. Piotra papież Franciszek przyjął na audiencji prywatnej ojca Gustavo Gutiérreza, jednego z ideologów tzw. teologii wyzwolenia, którego w czasach Jana Pawła II spotkały kościelne kary. Dziś heretyckie dzieło Gutiérreza - "Teologia wyzwolenia. Historia, polityka i zbawienie" - chwali nawet "L'Osservatore Romano", a on sam swoimi teoriami zatruwa "katolickie" uczelnie, w tym papieski Angelicum w Rzymie. Jeden ze zwolenników "teologii wyzwolenia" i rewolucji w Nikaragui abp Oscar Romero 23 maja został beatyfikowany jako męczennik za wiarę. W kolejce są już następni podobni mu "męczennicy". Również ostatnie spotkanie Franciszka z komunistycznym dyktatorem Kuby Raulem Castro jest elementem nowego spojrzenia Rzymu na latynoski bolszewizm - pisze Sławomir Cenckiewicz.

Teologia zniewolenia
Źródło zdjęć: © PAP/EPA/Oscar Rivera | Beatyfikacja Oscara Romero, 23 maja 2015 r. w Salwadorze

Polecamy również artykuł polemiczny Roberta Jurszo: Teologia wyzwolenia została stworzona przez KGB?

To, czym w rzeczywistości była teologia wyzwolenia, ujawnił niedawno rumuński generał komunistycznego wywiadu Ion Pacepa. W lipcu 1978 r. uciekł on na Zachód i stał się konsultantem CIA w sprawach związanych z komunizmem i sowiecką dezinformacją. Teraz przerwał milczenie i w wywiadzie dla Catholic News Agency Pacepa ujawnił, że teologia wyzwolenia była dziełem KGB.

"Pomysł stworzenia nowej teologii - powiedział - zrodził się w ramach supertajnego programu dezinformacyjnego z lat 60. i zatwierdzony został przez szefa KGB Aleksandra Szelepina. Sowiecki wywiad powołał do życia Chrześcijańską Konferencję Pokojową (WPC) z siedzibą w Pradze. Podporządkowana całkowicie KGB instytucja wydawała dwa pisma w języku francuskim: 'Nouvelles Perspectives' i 'Courrier de la Paix'. Środki na jej funkcjonowanie płynęły z Moskwy. WPC manipulowała lewicowymi biskupami południowoamerykańskimi wchodzącymi w skład Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Medellín. Konferencja ta zaakceptowała wymyśloną przez sowieckich speców od dezinformacji 'teologię', która zachęcała ubogich Latynosów w Ameryce Łacińskiej do zbrojnego buntu".

Soborowy owoc

Wystarczy przyjrzeć się temu, jak nasi rodzimi komuniści w PRL postrzegali "teologię wyzwolenia", by przekonać się, że świadectwo Pacepy jest prawdą. Z błogosławieństwem partii i bezpieki książki oraz teksty wspomnianego Gutiérreza, a także jemu podobnych komunizujących progresistów katolickich (Leonarda Boffa, Juana Alfaro, Camilo Torresa, Ernesto Cardenala, Heldera Camary i Oscara Romero) były wydawane i propagowane w PRL.

W propagandę tę angażował się nie tylko Instytut Wydawniczy Pax, lecz także postępowcy ze "Znaku", z "Więzi" czy "Tygodnika Powszechnego", PZKS i pomniejszych oficyn zakonnych. Wszystkich ich od wielu lat łączyła idea dialogu z wrogami Kościoła katolickiego, której służyli w istocie już od 1945 r., czyli zanim jeszcze nastała epoka "soborowej odnowy" i umizgiwanie się niewierzącym, Moskwie, socjalizmowi oraz komunizmowi.

Stąd też tak ważne było zaniechanie podczas Soboru Watykańskiego II potępienia komunizmu jako systemu groźnego dla człowieka i społecznego porządku. To był niejako warunek podjęcia dialogu. Nieprzypadkowo w MSW z satysfakcją pisano później, że soborowe "nieogłoszenie potępienia komunizmu jako systemu politycznego, społecznego i ekonomicznego zapoczątkowało otwarty dialog między katolikami a marksistami. Kościół przyjął, że ustrój socjalistyczny jest zjawiskiem trwałym, a nie przejściowym, więc rozpoczął tym samym przygotowania do współżycia z nowym ustrojem".

Komuniści wiedzieli, że rozwój "teologii wyzwolenia" w Ameryce Łacińskiej i jej atrakcyjność na Zachodzie nie byłyby możliwe, gdyby nie rewolucja Soboru Watykańskiego II. Warto podkreślić, że czołówka awangardy "teologii wyzwolenia" to studenci europejskich fakultetów katolickich zafascynowani liberalnymi teologami i ukrytymi ojcami soboru (formalnie byli jedynie ekspertami) pokroju Karla Rahnera, Edwarda Schillebeeckxa, Yvesa Congara czy Henri de Lubaca.

Francuski historyk Jean Madiran ujawnił, że w 1962 r. w Metz została zawarta tajna umowa między Watykanem a Kremlem. Kardynał Eugčne Tisserant w imieniu papieża złożył obietnicę wysłannikowi Kremla i agentowi KGB o pseudonimie Adamant abp. Nikodemowi, że sobór powstrzyma się od krytyki komunizmu.

Nieprzypadkowo tacy ojcowe "teologii wyzwolenia" jak Joseph Comblin, Gustavo Gutiérrez, Hugo Assmann, Leonardo Boff czy Juan Segundo studiowali w ośrodkach soborowo-liberalnego katolicyzmu bądź blisko z nimi współpracowali. Stąd też uznali później, że "teologia wyzwolenia" jest jedynie konsekwencją i uzupełnieniem Soboru Watykańskiego II.

W takim przekonaniu utwierdzał ich zresztą początkowo sam papież Paweł VI, dzięki któremu "odnowa" soborowa wkroczyła w rewolucyjną fazę realizacji. Ekumeniczna wizja Kościoła, w której kwestia zbawienia duszy człowieka została już na zawsze rozstrzygnięta i nie jest już ściśle zależna od bycia katolikiem, pozwalała na dalsze eksperymenty teologiczne i poszukiwanie sensu chrześcijaństwa w doczesności i trosce o sprawiedliwość społeczną.

Kiedy Paweł VI w encyklice "Ecclesiam suam" z sierpnia 1964 r. nawoływał do wsłuchania się w "przeróżne głosy świata współczesnego", niezależnie od intencji papieża postępowcy otwierali szeroko okna Kościoła, by - jak określił to kiedyś w plastyczny sposób ks. Józef Tischner - wpuścić do niego trochę światowego powietrza. Już po soborze Paweł VI napisał encyklikę "Populorum progressio" ("O popieraniu rozwoju ludów"), którą lewicowcy, progresiści i Sowieci odebrali jako krytykę kapitalizmu, własności prywatnej, dysproporcji w gromadzeniu dóbr oraz ucisku biednych przez bogatych.

W lipcu 1968 r. z podobnie odbieranym przesłaniem Paweł VI udał się z wizytą do Kolumbii, gdzie otworzył II Konferencję Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Medellín. Konferencja wyznaczyła oficjalną drogę realizacji "odnowy" i była uzupełnieniem Soboru Watykańskiego II na kontynencie południowoamerykańskim.

W obecności papieża, zgodnie z ideą kolegializmu, biskupi przystąpili do "demokratycznego poprawienia" soboru: walki z zacofaniem i nędzą oraz uczestnictwem Kościoła w rewolucji. Spiritus movens konferencji w Medellín był ks. Gutiérrez, który ogłosił porzucenie tzw. teologii rozwoju jako nieskutecznej i nieadekwatnej do współczesności oraz proklamował ideę wyzwolenia ludów Ameryki Łacińskiej z niesprawiedliwości i nędzy poprzez zniszczenie kapitalizmu.

Dopiero wówczas - tłumaczył Gutiérrez - na gruzach "zinstytucjonalizowanej przemocy" miał się urzeczywistnić prawdziwy sens chrześcijańskiego zbawienia i wyzwolenia. Pod jego wpływem biskupi ustalili, że Chrystus "uwolnił wszystkich ludzi od wszelkiego poddaństwa", i zainicjowali "oświatę wyzwalającą" zmierzającą do "przejścia od mniej ludzkich warunków życia do bardziej ludzkich". Liberalni katolicy na łamach pisma "Concilium" ogłosili swój kolejny sukces: "W Medellín teologia wyzwolenia zdobyła sobie prawo obywatelstwa. Może przesadą byłoby stwierdzenie, że tam się narodziła, możemy natomiast uznać, że to spotkanie oznaczało oficjalne jej przyjęcie i dało impuls dla przyszłego ruchu".

Rewolucja teologiczna

Od tego momentu nastąpiła prawdziwa eksplozja idei "teologii wyzwolenia". Wspierany przez biskupów Gutiérrez objaśniał jej sens, tłumacząc, że jest ona w istocie ubogaconą marksizmem refleksją nad działalnością i aktywnością społeczno-wyzwoleńczą wiary chrześcijańskiej. "Dzięki wpływowi marksizmu teologiczna myśl - pisał - szukając swych własnych źródeł, zaczęła się interesować tym, jakie znaczenie ma kształtowanie tego świata i działanie człowieka w historii". Gutiérrez doszedł do przekonania, że działanie rewolucyjne jest niezbędnym wprowadzeniem do orędzia wiary.

Gutiérrez świadomie uciekał od rozważań na temat boskiej natury Jezusa Chrystusa. Nie bał się tego z kolei franciszkanin o. Leonardo Boff. Zredukował on Chrystusa do rewolucjonisty i wyzwoliciela, który oddał życie za własne idee społeczne - prawdę, sprawiedliwość, ideał powszechnego braterstwa, nieograniczoną dobroć Boga. Boff doszedł do wniosku, że Zbawiciel szanował wolność innych ludzi i nie wymagał wcale poddania się Jego nauce.

Niemal w całej Ameryce Łacińskiej i Południowej "teologia wyzwolenia" w swoich różnych formach - radykalnej i bardziej umiarkowanej - zaczęła obowiązywać, zatruwając naukę katolicką. Odejście od hierarchicznej struktury Kościoła i dyscypliny, kolegializm w podejmowaniu decyzji, reinterpretacja doktryny katolickiej, poparcie dla komunizmu, idea struktur podstawowych zamiast parafii, eksperymenty w liturgii, nowa symbolika, prześladowanie tradycjonalistów (zwłaszcza w Brazylii), a wreszcie ogłoszenie powstania "Nowego Kościoła", Kościoła "biednych i słabych" - oto cechy niemal całego południowoamerykańskiego katolicyzmu.

Prawie każde seminarium i każdą diecezję poszczególnych krajów południowej Ameryki szturmowali apostołowie "Nowego Kościoła" cieszący się poparciem większości hierarchów. Jednym z nich był brazylijski pacyfista, społecznik i liberalny kapłan abp Hélder Câmara. Walczył o "socjalizm z ludzką twarzą", uznając, że Związek Sowiecki wypaczył idee socjalistyczne, które nie mają nic wspólnego z przemocą, brakiem wolności i ze zbrojeniami. Za największego wroga człowieka Câmara uznał kapitalizm, twierdząc jednocześnie, że marksizm jest najbliższy chrześcijaństwu. Z czasem abp Câmara wpadł na szalony pomysł przeprowadzenia marksistowskiej inkulturacji orędzia chrześcijańskiego, postulując jego przekład na kategorie systemu marksistowskiego. "Marks, nawet on, a dlaczego by nie? Ma w swoim systemie pewne prawdy, które na pewno mogłyby pomóc rozwinąć się myśli chrześcijańskiej" - pisał Câmara.

Stolica Apostolska szybko dostrzegła zagrożenia związane z "teologią wyzwolenia", choć nigdy nie chciała dostrzec soborowych implikacji tego zjawiska. W walce z radykałami Watykan starał się wykorzystać tych biskupów i księży, którzy nie przekreślali idei "teologii wyzwolenia" w całości, ale krytykowali jedynie jej najbardziej zradykalizowane wersje. Pojawiły się też pierwsze kary, na ogół mało surowe, z których suspendowanie kolumbijskich kapłanów z Ruchu Księży na rzecz Ameryki Łacińskiej w 1976 r. było najbardziej radykalną formą napomnienia buntowników.

Owemu "wypędzaniu diabła Belzebubem" towarzyszyły trafne napominania Pawła VI. Już w liście apostolskim "Octogesima adveniens" z maja 1971 r. przestrzegał przed rewolucyjnym zaangażowaniem chrześcijan, podkreślając niezgodność ateistycznego i materialistycznego marksizmu z nauką Kościoła.

Papież powtórzył swoje zastrzeżenia w 1975 r. w adhortacji "Evangelii nuntiandi". Przestrzegał w niej przed sprowadzaniem chrześcijaństwa do "doczesnego przedsięwzięcia", a zbawienia do "pomyślności materialnej". "Jeśliby rzeczy tak się miały - pisał - to Kościół straciłby całe swoje główne znaczenie. Głoszenie wyzwolenia, jakie on niesie, straciłoby właściwą sobie naturę i łatwo mogłoby zostać naginane i przekręcone przez inne systemy doktrynalne i partie polityczne".

I dalej: "Podczas naszej kolumbijskiej podróży powiedzieliśmy wyraźnie: przestrzegamy was przed pokładaniem nadziei w gwałcie czy w rewolucji, bo ten zwyczaj myślenia i działania sprzeciwia się duchowi chrześcijańskiemu, a także zamiast pomóc, może zahamować ten społeczny rozwój, o który słusznie się staracie. Trzeba nam stwierdzić i jeszcze raz stwierdzić, że przemoc nie jest chrześcijańska ani ewangeliczna oraz że nagłe i gwałtowne zmiany struktur będą złudne i ze swej natury nieskuteczne, a bez wątpienia nielicujące z godnością narodu".

Z nabrzmiałym przez lata problemem musiał się zmierzyć Jan Paweł II, krótko po wyborze na Stolicę Piotrową. W styczniu 1979 r. papież uczestniczył w III Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej w Puebla, podczas której przypomniał sens służby pasterskiej w Kościele. "Czuwanie nad czystością doktryny - pisał - jest podstawą budowy wspólnoty chrześcijańskiej i jest, wraz z głoszeniem Ewangelii, pierwszym i niezbywalnym obowiązkiem pasterza, nauczyciela wiary. A przecież, istniejące dziś w wielu kręgach 'nowe odczytanie' Ewangelii, będące raczej wynikiem spekulacji teologicznych niż autentycznego przemyślenia Słowa Bożego i prawdziwego zaangażowania ewangelicznego, powoduje zamieszanie, gdy oddala się od centralnych kryteriów wiary Kościoła i gdy z odwagą przekazuje się, jako katechezę, wspólnotom chrześcijańskim. W innych przypadkach usiłuje się ukazać Chrystusa jako kogoś zaangażowanego politycznie, walczącego przeciwko panowaniu rzymskiemu i przeciwko możnym, a nawet biorącego udział w walce klasowej".

Bez zwycięstwa

Papież z Polski próbował posprzątać po poprzednikach. Kiedy na czele Kongregacji Nauki Wiary stanął kard. Joseph Ratzinger, Stolica Piotrowa zaczęła działać energiczniej. W 1979 r. wszczęto postępowanie wobec ks. Leonarda Boffa, ale przed poważniejszymi karami uratowali go latynoscy kardynałowie. Dopiero w 1985 r. Boff został zawieszony w czynnościach kapłańskich, ale już w 1986 r. kara została uchylona, bo znów w jego obronie stanęły setki franciszkanów, wielu biskupów i kardynałów (ostatecznie Boff porzucił kapłaństwo w 1992 r.).

Problemów było znacznie więcej. Po zwycięstwie komunistów w Nikaragui do rządu sandinistów weszli trzej księża: Ernesto Cardenal (minister kultury), jego brat Fernando Cardenal (minister oświaty) i Miguel d'Escoto Brockmann (minister spraw zagranicznych). Rzym znów grzmiał, że kapłani nie mogą angażować się bezpośrednio w politykę i godzić katolicyzm z marksizmem. Były wizytacje apostolskie w Ameryce Południowej, listy, spotkania i niekończący się dialog, dalsze badanie pism Boffa i Gutiérreza, pozbawianie ich funkcji nauczycielskich oraz wizyta Jana Pawła II w Salwadorze i Nikaragui w 1983 r. W czasie tych spotkań próbowano upokorzyć papieża, manifestując poparcie dla księży-komunistów. Podczas powitania w Managui papież odmówił prawa do ucałowania pierścienia rybaka postępowemu ks. Ernesto Cardenalowi i grożąc palcem, publicznie go strofował: "musisz uregulować swoje stosunki z Kościołem!".

Niewiele z tego wynikało. Dopiero dokumenty wydane przez Kongregację Nauki Wiary - "Instrukcja o niektórych aspektach teologii wyzwolenia" z 1984 r. i obszerniejsza "Instrukcja o wolności chrześcijańskiej i wyzwoleniu" z 1986 r. - przecięły spekulacje, trafnie zdiagnozowały zjawisko i zobligowały biskupów do działania. Zabrakło jednak konsekwencji, co - może poza konsekwentną walką z "integrystami" i "tradycjonalistami" - jest dość charakterystycznym sposobem postępowania Stolicy Apostolskiej po Soborze Watykańskim II.

Postawą Rzymu nie przejmowali się za bardzo główni aktorzy "teologii wyzwolenia". Ciesząc się z poparcia hierarchów, Ernesto Cardenal powiedział wprost: "Rewolucja jest w Ameryce Łacińskiej nieunikniona. Może dokonać się przeciw Kościołowi, obok Kościoła lub z Kościołem. My robimy rewolucję z Kościołem i jest to jego jedyna szansa".

Niestety, rację miał wielki znawca "teologii wyzwolenia" ks. Michał Poradowski, który jako duszpasterz Narodowych Sił Zbrojnych przed komunistami uciekł aż do Chile. Tam doświadczył tego, co nazwał później "bolszewizacją Kościoła". Z bólem pisał o tym w maju 1984 r. do ks. Józefa Warszawskiego: "obecnie w wielu krajach Kościół oddaje wszystkie swoje siły (instytucje, szkolnictwo, parafie, budynki, prasę, wydawnictwa, zakony itd.) na usługi rewolucji kierowanej z Moskwy.

Opór w Kościele przeciwko tej sytuacji zmniejsza się z każdym rokiem, natomiast wzrasta świadoma i dobrowolna, a nawet entuzjastyczna współpraca z bolszewicką rewolucją. Sytuacja ta jest jedną z przyczyn tzw. samozniszczenia się Kościoła (wyrażenie Pawła VI), gdyż w miarę jak oddaje się na usługi bolszewizmu, sam się bolszewizuje i przestaje być sakramentem uświęcenia i zbawienia ludzi i ludów, stając się narzędziem zepsucia i potępienia: siewcą nienawiści, zawiści, walki klas, rewolucji i terroru.

Ten proces bolszewizacji Kościoła przejawia się w teologii, liturgii i w duszpasterstwie. W teologii głównie przez tzw. marksistowską 'teologię wyzwolenia', w której w rzeczywistości chodzi o wyzwolenie człowieka z wiary w istnienie Boga i życie pozagrobowe oraz wyzwolenie z ustroju społeczno-gospodarczego, opartego na własności prywatnej, a więc doprowadzenie do ateistycznego komunizmu. A także przez 'teologię rewolucji i gwałtu', którą usiłuje się usprawiedliwić terror i zniszczenie całej chrześcijańskiej przeszłości kulturalnej i cywilizacyjnej".

Dobrze, że ten przenikliwy kapłan nie doczekał beatyfikacji rewolucji i "teologii wyzwolenia", która dokonuje się właśnie na naszych oczach.

Sławomir Cenckiewicz, Historia do Rzeczy

Źródło artykułu:Historia Do Rzeczy
historiafranciszekjan paweł ii
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)