Telefony komórkowe oszukują właścicieli
Zanim wyślesz SMS, sprawdź komórkę -
ostrzega "Gazeta Wyborcza". Niektóre telefony oszukują właścicieli
używających polskich znaków. Np. słowo "miś" pożera nie trzy,
ale... 90 znaków. Organizacje konsumenckie zapowiadają
interwencję. Problem dotyczy kilkunastu milionów użytkowników.
22.08.2006 | aktual.: 22.08.2006 10:19
Nokia N70, jeden z nowszych modeli oferowanych przez firmę. Wpisujemy słowo "miś". Ze 160 znaków mieszczących się w jednym SMS-ie powinny zniknąć trzy. Znika 92. Wpisujemy "mis" - znikają trzy. To polskie "ś" zjadło 90 literek. I tak mieliśmy szczęście: w niektórych aparatach Siemens ten sam tekst "zjada" ich ponad 400.
Kupiłam Siemensa C75, który za pierwszy polski znak w SMS-ie liczy aż 431 znaków zwykłych. To sprawia, że każdy SMS z polskimi znakami składa się przynajmniej z trzech SMS-ów i odpowiednio tyle kosztuje - pisze internautka na stronie komentuj.pl.
Podobnie jest w kilkudziesięciu innych telefonach różnych producentów - np.: w Sony Ericssonie K310i i J100i, w Nokii N70, N71 i komunikatorze 9300, w Siemensie C75, C75i, w Motoroli V220 i E1000 oraz kilkunastu innych - wylicza dziennik. Żaden operator nie informuje, że może się zdarzyć taka niespodzianka.
Pierwsza polska litera w SMS-ie powoduje pożarcie znacznie większej liczby znaków, niż deklaruje w regulaminie świadczenia usług każdy operator. Kolejne "kosztują" nas znów jeden znak. Problem dotyczy kilkunastu milionów użytkowników - na dziesięć telefonów, cztery będą zjadały zbyt dużo znaków.
Dlaczego w różnych modelach telefonów zjadane są różne ilości znaków? Zdaje się, że wszystko zależy od oprogramowania, jakie wgrano w telefonie. Od tego, jak stara to wersja, do jakiego aparatu - tłumaczy Dorota Więcko-Snarska z Image House, firmy zajmującej się obsługą medialną Sony Ericsson.
W "zjadaniu" przoduje Nokia, największy producent telefonów w Polsce - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)