Tani świat
Po inwazji supermarketów przyszedł czas na tanie sieci handlowe. Dziś to one podbijają nasz rynek - piszą Ewa Wesołowska i Elżbieta Glapiak na łamach tygodnika „Newsweek”.
Gdy Sam Walton otwierał w 1964 roku dom towarowy Wal-Mart w USA nawet jego przyjaciele nie wierzyli w sukces. Sklep przypominał stodołę zawaloną po sufit towarem, wszędzie unosiły się tumany kurzu, a na piaszczystym placyku przed frontem ryczał osioł. Mimo to na zakupy do magazynu Waltona przyszli wszyscy mieszkańcy Harrison. Nie narzekali na brak regałów, kurz, ryki osła. Kupowali jak szaleni tylko dlatego, że towary w Wal-Marcie były o 20% tańsze – opisuje „NewsweeK”. Handel to przede wszystkim matematyka. Sam Walton odkrył, że sprzedając dużo, po niskiej cenie i marży, można uzyskać większe zyski, niż handlując drogimi produktami.
Dwa lata temu w Polsce tanie sieci, m.in. Cena Czyni Cuda (buty), Troll, Textil Market (ubrania), Biedronka (żywność), miały 2-3% rynku, dziś już ponad 7%. Sklepów z niedrogimi rzeczami przybywa, gdyż ich średnia rentowność jest dwa razy wyższa niż w tradycyjnym handlu – piszą dziennikarki tygodnika.
W 2004 r. ma ruszyć kolejna nowa sieć Saturn ze sprzętem AGD i RTV. Przybędzie też ok. 150 tanich sklepów spożywczych – podaje „Newseek”. Wciąż jednak daleko nam do Stanów Zjednoczonych czy Belgii, gdzie tani handel opanował 30-40% rynku. Bez względu na szerokość geograficzną tanie sieci zdobywają klientów cenami o ok. 30% niższymi. Mogą sobie na to pozwolić, gdyż oszczędzają na wystroju, obsłudze i na jakości towarów.
- Statystycznemu Polakowi, który zarabia 2,4 tys. zł brutto, po opłaceniu wszystkich rachunków, rat, transportu i edukacji zostaje góra ok. 800 zł – tłumaczy na łamach tygodnika fenomen tanich sieci prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz z Instytutu Gospodarstwa Społecznego. - Ponad 65% Polaków zarabia jeszcze mniej niż średnia krajowa i z konieczności musi kupować najtańsze ubrania, buty i żywność.