Tam, gdzie rosną dowcipy
Satyryk to nie tylko człowiek, który rozśmiesza ludzi w telewizji lub na scenie. W tym błędnym mniemaniu żyje 66% ludzi w Polsce. Wszyscy pozostali po prostu mają dostęp do Internetu.
Widziałeś już film „Muppet Sejm”, w którym internauta macdac podkłada autentyczne wypowiedzi polskich polityków pod postaci występujące w amerykańskim „The Muppet Show”? Jeśli nie, to należysz do mniejszości, bo ta domowa produkcja bije rekordy oglądalności na YouTube. Orzeł Sam mówi tu głosem Romana Giertycha, Dziwak Gonzo – Przemysława Gosiewskiego, a Prosiak Link – Andrzeja Leppera. Twórca serii to Dariusz Ćwiklak, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Przez większość życia nie miał styczności z produkcją filmową. Aż do wieczoru, kiedy oglądał przemówienie Romana Giertycha. W pewnym momencie zauważył, że poseł LPR przypomina Orła Sama. Potem okazało się, że reszta polskich polityków też ma swoje pierwowzory w muppetach. – Postanowiłem, że zmontuję film. Przez miesiąc zbierałem materiały, a potem w jedną noc powstał pierwszy odcinek serii – mówi Ćwiklak. Na początku nic nie zwiastowało sukcesu. Macdac zamieścił film na swoim blogu (ma-cdac.blox.pl), a potem w serwisie YouTube. Do dziś powstało siedem odcinków,
które obejrzało ponad dwa miliony osób.
Internetowi satyrycy stali się bardzo popularni. Tworzą w domach, ukrywają się pod pseudonimami, a swoją twórczość zamieszczają w sieci. Dziś są już ich tysiące.
Hardcorowi negocjatorzy
Gdy w lutym 2005 roku ruszył multimedialny serwis YouTube, jego pomysłodawca, amerykanin Chad Hurley, umieszczał na nim wyłącznie filmy przedstawiające swojego kota. Dziś internauci z całego świata publikują tu ponad 70 tysięcy nagrań dziennie.
Dzięki YouTube zaistniał 28‑letni informatyk o pseudonimie Mlive. Na swoim koncie ma około 30 różnych produkcji, z których ponad połowa wyśmiewa polityków (youtube.com/user/Mlive). Jego film „Kaczyński Rammstein”, w którym polski premier przemawia w rytm muzyki niemieckiego zespołu rockowego, obejrzało blisko 800 tysięcy osób. Jeszcze lepszy jest teledysk „The Brothers feat. Anna Fotyga – Hard-core Negotiators”, też autorstwa kryjącego się pod pseudonimem internauty – VjDominiona. Minister spraw zagranicznych w rytm muzyki techno nazywa Polaków hardcorowymi negocjatorami, a premier i prezydent skaczą jak pacynki smagani błyskawicami. Ale polska scena amatorskich filmów satyrycznych to nie tylko montaże. Coraz częściej w Internecie można znaleźć skecze kręcone według autorskiego scenariusza czy parodie znanych filmów. W ten sposób zasłynęli Irex Janion i Rafał Paśko, twórcy działającej od dwóch lat Zwellinder Film Group (www.zwellinder.prv.pl). „Gdybym wyrwał jeden drucik z siatki, zrobiłbym klucz, w lustrze
odczytałbym kod z moich pleców i mógłbym zaprogramować ten klucz, żeby otwierał spiżarnię w więzieniu” – parodiuje serial „Prison Break” bohater ich filmu.
W maju tego roku w sieci pojawiła się przerobiona reklama jednego z banków. Internauci dopisali do niej własny tekst. Obiad siedzącej przy stole szczęśliwej polskiej rodziny nagle przerywa głos lektora: „Wiadomość z ostatniej chwili. Lech Kaczyński został prezydentem Polski”. Na tę wieść matka mdleje, synek dostaje ataku duszności, córeczka krzyczy wniebogłosy, a ojciec wstaje od stołu, podpiera ręką czoło i mówi, płacząc: „Ku..., nie dam rady. Ja pie...”.
Im bardziej zaskakujący scenariusz, tym większa szansa, by film zaistniał w sieci. Ale by zdobyć popularność, konieczna jest też umiejętność szybkiego reagowania na rzeczywistość. Karol Łakomiec już tydzień po konferencji prasowej prowadzonej przez prokuratora Jerzego Engelkinga, na której zaprezentowano dowody między innymi przeciw Januszowi Kaczmarkowi, wrzucił do sieci parodię całej sprawy. W filmiku „Pokój 4020, czyli historia pewnego przecieku” wszystkie postaci i pomieszczenia hotelu Marriott odtworzono z klocków lego. Lektor, imitując głos Engelkinga, zauważa, że Kaczmarek po wyjściu z pokoju milionera ma na sobie inne spodnie, niż te, w których wchodził. Jego zdaniem wersje wydarzeń są trzy. Jedna z nich brzmi tak: „Pan Kaczmarek wchodzi do apartamentu, gdzie odbywa się huczna zabawa. Pan Krauze daje popis breakdance’a, po czym pada hasło: Rozbieramy się! Pan Kaczmarek, ubierając się, wziął nieswoje spodnie”.
Karol Łakomiec ma 18 lat, ale dorównuje profesjonalistom. Różnica jest jedna: nie zarabia. Tak jak jego koledzy. Wszyscy twórczość traktują jak hobby. Grzegorz Barański, student politologii z Warszawy i założyciel grupy filmowej Diabolic Team (www.diabolicteam.prv.pl), odrzucił już kilka propozycji finansowania swoich produkcji. Kiedy z przyjaciółmi zrobił parodię „Dnia świra”, czyli film „Piątek, dzień z życia licealisty”, który obejrzało prawie 300 tysięcy osób, grupą zainteresowało się kilka firm. – Niedoszli producenci zaczęli nam narzucać swoje wizje projektów, a tego nie mogliśmy znieść – wyjaśnia.
Internetowym twórcom nie zależy na pieniądzach, ale na „wygadaniu się”. Ich prace najczęściej nie wychodzą poza Internet. Za dużo tam wulgaryzmów czy chamstwa, by mogły trafić do telewizji. Poza tym na dowcipach w Internecie trudno zarobić. Dochody przynoszą tylko nieliczne inicjatywy. Na przykład twórcy serwisu Joe Mon-ster (www.joemonster.org) zarabiają na reklamach i sprzedaży zdjęć, które wcześniej znaleźli lub przerobili internauci. Dobra grafika bawi nawet polityka
Trochę mniej popularne od filmów są grafiki komputerowe i rysunki. Ich autorzy najczęściej nabijają się z PiS, a prezydent i premier zazwyczaj występują pod postacią kaczek. Twórcy przyznają, że to satyryczna łatwizna, ale dowcip im prostszy, tym lepszy. – Chodzi o to, żeby odbiorca od razu zorientował się, kogo przedstawiam. Już się przyjęło, że bracia to kaczki, Lepper to świnia, a Giertych koń – tłumaczy Jerzy Łukaszewski, prawie 50-letni genealog z Gdyni, który od trzech lat w wolnych chwilach robi rysunki pod pseudonimem Lujeran (lujeran.eu).
Głównymi bohaterami jego prac są właśnie dwa niskie przysadziste kaczory, które różnią się tylko krawatami (na przykład jeden ma na krawacie kota, drugi czarownicę). Na jednym z najnowszych rysunków widzimy mężczyznę z pudełkiem, w którym leży butelka. Obok kaczor rozmawia przez telefon. „Sekundant Kwaśniewskiego przyniósł wybraną do pojedynku broń” – głosi napis na dole.
Łukaszewski przyznaje, że jest amatorem, ale już Mateusz FeuerFest Jaworski, informatyk ze Szczecina, wprost nazywa się „satyrykiem”. Od ponad roku prowadzi swoją stronę www.niepokorny.org. Zaczęło się od trzyzdjęciowej historyjki o tym, jak Zinedine Zidane uderza z główki włoskiego zawodnika Marca Materazziego. Zinedine mówi do piłkarza: „Teraz ja jestem Sprite, a ty pragnienie”. Grafika była słaba, ale FeuerFest połknął bakcyla. Prawdziwy sukces przyszedł w lipcu, gdy wrzucił do netu zdjęcie chłopaka z podkrążonymi oczami i podpisem: „Jacek jest studentem. Właśnie ma sesję. Zachowaj radość życia. Nie idź na studia. Kampania społeczna »Wybierz Łopatę«”. Zdjęcie Jacka w ciągu 24 godzin pobrano ponad milion razy.
Kolejnym sukcesem była fotografia sławnego teletubisia Tinky Winky. Do stworzenia grafiki wykorzystał plakaty Kampanii przeciw Homofobii z napisem „Pedał. Słyszę to codziennie. Nienawiść boli”. Jego praca tak spodobała się posłowi LPR Wojciechowi Wierzejskiemu, że powiesił ją w swoim biurze. Wśród rysowników-satyryków odrębną grupę stanowią autorzy komiksów.
Serwis Marcina Skoczka (www.skoq.pl), codziennie odwiedza trzy tysiące osób. Furorę robi tu rysunek przedstawiający wielkanocne jajo pomalowane na biało-czerwono, które wyzywa inne jajo, tyle że kolorowe, od pedałów. Największy komiksowy sukces odniósł jednak Artur Kurasiński, twórca sławnych już Chomiksów, czyli dwóch chomików stworzonych na wzór braci Kaczyńskich. Siła tych prac tkwiła nie tylko w humorze i dobrej kresce. Kurasiński zaczął rysować komiks w 2005 roku, kiedy dowcipy o braciach wciąż były na topie. Dziś się już trochę znudziły, a sam rysownik odchodzi od dawnego projektu. – U szczytu popularności moją stronę odwiedzało do stu tysięcy osób miesięcznie, teraz zająłem się innymi projektami, więc możliwe, że Chomiki umrą śmiercią naturalną – mówi autor, który w zeszłym roku wydał książkę z przygodami rysunkowych zwierzaków.
Śmiej się z bliźniego swego
Jeszcze jeden typ internetowych dowcipów można znaleźć na portalu www.bialekozaczki.blog.pl. Jego idea sprowadza się do zamieszczania zdjęć (nadsyłanych przez internautów) dziewczyn w takim obuwiu. Na pomysł stworzenia strony wpadł jeden z warszawskich fotografów. Dziś od miłośniczek białych kozaków dostaje mnóstwo pełnych nienawiści maili. – Nie chcę być kojarzony z tym projektem. Robię to dla żartu, broń Boże, na serio – mówi, prosząc o anonimowość. Przez ostatnie półtora roku ogromną popularność zyskała sobie także strona fotkape-el.blogspot.com (trzy miliony odsłon), na której Billy The Fish umieszczał wybrane zdjęcia z portalu Fotka.pl i opatrywał je stosownym komentarzem. Tysiące internautów codziennie oglądały zdjęcia roznegliżowanych dziewcząt z prowincji, które starały się być sexy, a stały się pośmiewiskiem tłumów. Kiedy ostatnio Billy ogłosił, że zamyka działalność, spotkał się z protestami.
Jego miłośnicy mogą jednak pocieszyć się w ramionach Marka Lachowicza, rysownika komiksów, który rozpoczął właśnie akcję Gang Wąsaczy (blog.czlowiekparoovka.pl). Przeciwnicy noszenia zarostu mogą wysyłać do Lachowicza zdjęcia przedstawiające właśnie wąsaczy. – O gustach się nie dyskutuje, ale ja chcę pokazać coś śmiesznego – mówi rysownik, który również w swoich komiksach portretuje mężczyzn z zarostem pod nosem. Kto nie używa mózgu
Satyra słowna, której wciąż jest dużo w Internecie, sięga po podobne pomysły. Przykładem może być strona bash.org.pl, która działa od połowy 2005 roku, a w swojej bazie ma ponad cztery i pół tysiąca rozmów skopiowanych z czatów i forów internetowych. – Kiedyś publikowaliśmy zabawne cytaty z pogawędek wąskiej grupy znajomych. Dzisiaj zapisy swoich rozmów wysyłają do nas tysiące ludzi z całego kraju – mówi Kamil Bista, jeden z twórców serwisu.
Ludzie śmieją się dosłownie ze wszystkiego. Lubią komentować zachowania polityków, wydarzenia historyczne czy życiowe perypetie. Pierwsze miejsce w rankingu popularności strony zajmuje pewna pani, która na informację o tym, że 67 procent kobiet nie używa mózgu, dumnie wyznała, że ona akurat należy do tych pozostałych 13 pro-cent. Jeden z bardziej aktualnych dialogów: Nie wiem, czy wiesz, ale Polska ma już dwa stadiony gotowe na Euro. Pytanie: A gdzie? Odpowiedź: W „Second Life”.
Inna, autentyczna historia znalazła się na forum serwisu Joe Monster. Jeden z nastolatków napisał: „Wróciłem sobie do domu lekko podpity, rozebrałem się i położyłem do łóżka. Rano matka przyszła do pokoju, poczuła woń alkoholu i postanowiła, że zrobi mi kawał. Położyła się obok mnie, a kiedy się obudziłem, powiedziała, że jestem lepszy niż ojciec”.
Dzisiaj śmieją się już nawet z siebie ci, którzy do niedawna sami padali ofiarą brutalnych żartów. Internetowe Forum Policyjne przepełnione jest nietypowymi opowieściami ze służby. Choćby legendarna już historia o tym, jak policjanci z małego komisariatu skonfiskowali świńskie półtusze z nielegalnej rzeźni. Na komisariacie nie było chłodni, więc ociekające krwią mięso rzucili w kąt pokoju przesłuchań i niechlujnie przykryli płachtą. Po godzinie inny patrol, przyprowadził na przesłuchanie dwudziestolatka podejrzanego o kradzież motoru. Gdy wszedł do pokoju przesłuchań i popatrzył na wystające spod płachty kawałki żywego mięsa, zdążył tylko usłyszeć od policjanta: „No, mam nadzieję, że ty się szybciej przyznasz”. I zemdlał.
Za kuper na policję
Choć satyra internetowa ma mniejszą siłę rażenia niż telewizja, jej twórcy nie zawsze mogą czuć się bezpieczni. – Ktoś miał sprawę w sądzie tylko za to, że w jego komputerze znaleziono zdjęcie prezydenta w przebraniu zakonnicy – opowiada Mlive, który nie chce się ujawniać. – Dopóki nikt nie będzie wiedział, kim jestem, nie będę się bał o pozew. Średnio raz na tydzień dostaje na skrzynkę mailową anonimowe pogróżki z fragmentami kodeksu karnego – tłumaczy.
Ponad rok temu pan Aleksander, 50-letni emeryt z Elbląga, przesłał e-mailem do znajomych zdjęcie dwóch kaczek wypinających tylną część ciała. Podpis pod zdjęciem brzmiał: „A teraz kochani wyborcy... pocałujcie nas w kupry!”. E‑maila dostał też człowiek, który żartu nie zrozumiał i powiadomił organy ścigania. Policja przeszukała mieszkanie emeryta i po zebraniu dowodów, sprawę przekazała do prokuratury. Do procesu jednak nie doszło. Mniej szczęścia miał „dziadektojo” twórca parodii teledysku do piosenki „Keine Grenzen” Ich Troje. Pod muzykę podłożone były obrazy z ataku Niemców na Polskę podczas II wojny światowej. Gdy Wiśniewski śpiewał, że nie ma żadnych granic, na ekranie pojawiali się niemieccy żołnierze przełamujący polski szlaban. Kiedy film pojawił się w sieci, autora zaczęto wyzywać od faszystów. Medialna nagonka zmusiła go do... wyjazdu z kraju.
Satyra bez pośrednika
Kiedyś Polaków satyrycy rozśmieszali ze scen i łamów pism. Dziś każdy może rozbawić pół kraju. Czy tradycyjni satyrycy obawiają się utraty pracy? Twierdzą, że nie. – Pojawiło się coś nowego i to jest super – mówi Grzegorz Halama, znany kabareciarz. – Najbardziej genialny impuls Internetu polega na tym, że nie ma pośredników. Nagrywam film swoją kamerą i nikt mi tu nie mówi, co jest sztuką, a co nią nie jest.
– Lubię amatorskie filmy, bo ich autorzy często są w stanie zrobić coś, co zawodowcom nawet do głowy nie przychodzi. Ta sztuka amatorska czasem nawet popycha tę profesjonalną – mówi miłośnik internetowej twórczości Dariusz Kamys z kabaretu Hrabi, który kiedyś występował w nieistniejącym już kabarecie Potem.
Gorzej jest, jeśli profesjonaliści po prostu zrzynają od amatorów. Wprawdzie na razie nikt nikogo na satyrycznym plagiacie nie złapał, sami profesjonalni kabareciarze przyznają, że Internetem lubią się inspirować. „Szkło kontaktowe” często posiłkuje się filmami satyrycznymi z YouTube, a „Szymon Majewski Show” w prawie każdym programie cytuje komentarze do politycznej rzeczywistości zamieszczone już wcześniej przez internautów na portalu Joe Monster. Być może nadszedł czas, by zaczął zatrudniać do pomocy satyryków, którzy na razie znani są tylko tym, którzy mają czas, by oglądać codziennie setki nowych, przez nikogo nieselekcjonowanych internetowych żartów. Internet ożywił dowcip
Z doktor Dorotą Brzozowską, dowcipologiem, czyli filologiem zajmującym się badaniem humoru, z Uniwersytetu Opolskiego rozmawia Katarzyna Jaroszyńska
Skąd się biorą dowcipy?
– Pewien czeski humorysta mawiał, że dowcipy są jak komety. Szybko się pojawiają i nikt nie wie, skąd się wzięły. Ale tak naprawdę dowcipy tworzą ludzie. Są anonimowi, nie potrafimy ich wskazać, ale działają bardzo szybko. Dowodem może być na przykład seria dowcipów o ataku na World Trade Center, które pojawiły się niemal natychmiast po całym zdarzeniu. Należą one do grupy dowcipów katastroficznych. Pierwsze tego typu dowcipy zaczęły pojawiać się po rozbiciu się promu Challenger w 1986 roku.
Tego typu dowcipy często są do siebie podobne. Mają podobną konstrukcję, a zmieniają się tylko bohaterowie i scenografia.
– Bo tak jest. Dowcipy wędrują, a ludzie przetwarzają je w taki sposób, by pasowały do ich kultury, zwyczajów. Tak jak w przypadku dowcipów o sąsiadach. U nas bohaterami byli Polak, Rusek i Niemiec, w innych krajach już nie. Jeśli jednak w jakimś kawale występuje gra słów, której nie sposób przetłumaczyć, można się domyślać, że nie został on przejęty, tylko jest oryginalny.
Jak na dowcipy wpłynęły możliwości, które daje Internet?
– Po pierwsze, wędrują jeszcze szybciej, bo można je sobie przesyłać, a po drugie – ożywiły się. Rysunek, kolaż czy grafika dają ogromne możliwości. Równocześnie coraz mniejszą rolę w tego typu żartach odgrywa słowo. Zazwyczaj jest to tylko krótki komentarz pod zdjęciem. Łatwiej więc i szybciej można coś przetłumaczyć i puścić w świat. Z tego się śmiejemy
Najlepsze zdaniem "Przekroju" - filmy i zdjęcia, w które warto kliknąć FILMY
1. "The Brothers feat. Anna Fotyga- – Hardcore Negotiators" (youtube.com) Ten teledysk, w którym polska minister spraw zagranicznych zostaje gwiazdą muzyki elektronicznej, obejrzało ponad sto tysięcy osób.
2. "Muppet Sejm" (macdac.blox.pl) Pierwsza cześć kultowej już serii muppetów z polskiego Sejmu powstała w ciągu jednej nocy. Na YouTube była oglądana 700 tysięcy razy.
3. „Kazimiera S.” (pyta.pl) Ponad ćwierć miliona osób zobaczyło, jak Kazimiera Szczuka uderza pięścią w twarz reportera FreeTV, który stwierdza, że jej program literacki „ssie pałkę”.
ZDJĘCIA
1. Dwa żubry i spokój, dwie kaczki i burdel (niepokorny.org) Zdjęcie przedstawiające fotomontaż billboardu braci Kaczyńskich umieszczonego pod reklamą pewnej marki piwa.
2. Pakt stabilizacyjny (joemonster.org) Fotomontaż, na którym Andrzej Lepper, Roman Giertych i Jarosław Kaczyński z łańcuchami na szyi udają czarnoskórych raperów.
3. Rydzyk jako chomik (chomiks.com) W komiksie o chomikach udających polityków ojciec Rydzyk źle interpretuje słowa Boga i zamierza kupić drugiego Maybacha, a Żydów wysłać na Madagaskar.
Katarzyna Jaroszyńska, Tomasz Trela