Takiej sytuacji nie było przez osiem miesięcy. Przewaga na tym polu pomoże w klęsce Rosji

Rosja błaga o rozmowy pokojowe, Ukraińcy zdobyli przewagę w artylerii, a pogoda odegra istotną rolę na froncie. Tak obecny etap wojny w rozmowie z Wirtualną Polską postrzega Paweł Łuzin, rosyjski ekspert ds. stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa, stypendysta wizytujący w Fletcher School of Law and Diplomacy, Tufts University.

Ukraińcy zdobyli przewagę w artylerii
Ukraińcy zdobyli przewagę w artylerii
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2022 Anadolu Agency

07.11.2022 07:04

Igor Isajew: Sytuacja na froncie zastygła. Chersoń pozostaje nieodbity. Do wojny wchodzi "generał Błoto". A może jest coś czego nie widzimy?

Paweł Łuzin: Dobrze widać strategię Ukrainy: chce wrócić do granic z 1991 roku. Rosji bardzo trudno jest utrzymać grupę wojsk na zachodnim brzegu Dniepru, a będzie jeszcze trudniej zimą. Ale jest jedna bardzo ważna informacja z ostatnich dwóch tygodni. Na południu, w obwodzie chersońskim, Ukraina ma przewagę artylerii. Oznacza to, że rosyjska artyleria jest znokautowana, psuje się i kończy. Jest to sytuacja, której nie było we wszystkich poprzednich ośmiu miesiącach wojny. Rosja do tej pory dominowała pod tym względem: zarówno, jeśli chodzi o ilość, jak i jakość artylerii. Już tak nie jest. To nowa i ważna sytuacja.

To skutek tego, że Ukraińcy na tyłach wyniszczyli rosyjskie magazyny i linie zaopatrzeniowe?

Tak. I z powodu dostaw z Zachodu. A rosyjska artyleria popada w ruinę, bo ma swój czas eksploatacji. Po nim zaczyna strzelać krzywo, czasem lufa wybucha. Ukraińcy powoli metodycznie rozprawiają się z armią rosyjską.

Rosja bardzo chce teraz rozmów. Oznaki tego zarysowały się jeszcze na przełomie maja i czerwca. Wtedy Kreml myślał, że można się jeszcze nie spieszyć i narzucić swoje warunki. Teraz Rosja z całych sił chce uzyskać wytchnienie wszystkimi kanałami. Od Putina przez rzeczniczkę MSZ Zacharową, po prezydenta Gwinei Bissau. Kreml w ten sposób krzyczy: chłopaki, siadajmy do stołu negocjacyjnego!

Równocześnie Dmitrij Miedwiediew bredzi o wojnie - czy to nuklearnej, czy to religijnej. Rosyjski przedstawiciel w Radzie Bezpieczeństwa ONZ szerzy szalone bzdury o potrzebie "desatanizacji" Ukrainy. Ta huśtawka emocjonalna ma działać na wyobraźnię Zachodu. To taki szantaż.

Jeśli Rosja tak bardzo potrzebuje przerwy, dlaczego trzyma się kurczowo Chersonia? Wcześniej w "geście dobrej woli" wycofała się z Wyspy Węży czy z Kijowszczyzny.

Zaopatrzenie Krymu w wodę jest ważne, a będzie to trudne do zapewnienia, jeśli w pobliżu znajdą się ukraińskie haubice.

Gdyby Rosji udało się utrzymać Chersoń, odbudowałaby most na Dnieprze, stworzyłaby bazę wojskową na prawym brzegu, a stamtąd dalej zagrażałaby całemu ukraińskiemu południu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dla Ukrainy najważniejsze jest teraz usunięcie zagrożenia rosyjskiego dla Mikołajowa i Odessy. Jeśli Rosjanie odejdą na lewy brzeg Dniepru, cały ten fanatyczny pomysł zdobycia Odessy pęknie w szwach. Przecież jednym z pierwotnych celów tej wojny było ukaranie sprawców pożaru w Budynku Związków Zawodowych w maju 2014 roku w Odessie, gdzie zginęła ogromna masa rosyjskich czekistów.

Generał Michajło Zabrodski, wiceprzewodniczący komisji obrony ukraińskiego parlamentu twierdzi, że Rosjanie mogą przygotować grupy uderzeniowe na kierunkach sumskim i zaporoskim, by wciągnąć całą lewobrzeżną Ukrainę w wielkie kleszcze.

Nie sądzę, by Rosja była w stanie zrobić to w najbliższym czasie. Dzięki zmobilizowanym żołnierzom? Nic nie wiedzą, są bezużyteczni. Zmobilizowani zostali po prostu wysłani do zatkania dziur. Wciąż jest to masa ludzka, ale na czym będzie jechała w przypadku ofensywy? Kto ją zaopatrzy? Jaki jest plan? Rosjanie zaliczyli bardzo duże strraty we flocie czołgów i śmigłowców szturmowych. Brakuje im pocisków dalekiego zasięgu. Jak zaplanować ofensywę z tym wszystkim na tak dużym terytorium?

Generał Zabrodski wskazuje, że należy być gotowym na najgorsze: uderzenie z Białorusi i z Melitopola. Można się do tego przygotować, nie tylko tworząc grupy obronne, ale także wybijając Rosję z Melitopola albo uderzając na rosyjskie cele na terytorium Łukaszenki.

Widać, że wojna nie skończy się jutro. W związku z tym konieczne jest planowanie, a wojskowi powinni brać pod uwagę nawet najgorsze z opcji.

Teraz nasiliły się walki na froncie zaporoskim, w rejonie Wasyliwki i Tokmaku, gdzie wcześniej nic się nie działo. Ukraina próbuje przebić się do Melitopola?

Wyjście na Melitopol jest teraz logicznym i naturalnym celem.

Nawet jesienią i zimą?

Oczywiście. Istnieje duża linia kolejowa: przez Charków, Zaporoże i Melitopol aż na Krym. Ta linia miała być głównym źródłem zaopatrzenia dla armii rosyjskiej, ponieważ jest ona do dziś "zawiązana na kolei". Nawet obecnie rosyjskie zgrupowanie w Chersoniu jest zaopatrywane pociągami do Dżankoja. Kilka miesięcy temu pociągi wojskowe jeździły nawet do Melitopola, ale te stacje zaczęły wchodzić w strefę rażenia artylerii ukraińskiej.

Logicznym celem teraz jest próba usunięcia Rosji z Melitopola, ponieważ stamtąd do Przesmyku Krymskiego (teren na północ od samego półwyspu – przyp. red) nie ma zbyt wielu obiektów, a teren na to pozwala.

Potem logicznym celem byłby Berdiańsk z Mariupolem, by można było zepchnąć Rosję z powrotem do Doniecka i Ługańska. I albo poczekać aż sami Rosjanie wrócą z natarciem, albo spróbować odzyskać te ziemie razem z Krymem. Z Przesmyku Krymskiego większość rosyjskich obiektów wojskowych na samym półwyspie będzie w zasięgu artylerii Ukraińców.

Czy możemy spodziewać się większych zmian na froncie przed końcem zimy? A może teraz nadszedł czas na wojnę na wzajemne wyniszczenie do wiosny?

Wojna na wyniszczenie też nie jest zła, bo Rosja wyczerpuje się militarnie szybciej niż Ukraina, którą wspiera Zachód. Ale zimą też można walczyć. Zimą 1943 roku miała miejsce bitwa o Stalingrad. Również na terenie stepowym.

Według mnie oznacza to, że wojna na froncie będzie trwała. Ale jestem też pewien, że przy sprzyjających okolicznościach tę wojnę można w zasadzie zakończyć w ciągu kilku miesięcy. Chociaż wymaga to zbyt wielu czynników, aby się zbiegły.

Jakich? Oprócz dostaw sprzętu i broni Ukrainie.

Najważniejsza jest gotowość bojowa armii ukraińskiej, jej charakter moralny. Innym czynnikiem jest kumulujący się niedobór kadry dowódczej w armii rosyjskiej. Przez to jest duży problem ze zmobilizowanymi, bo Rosja ma za mało oficerów, sierżantów, chorążych mogących się nimi zajmować. Rosjanie nie mają również gdzie umieszczać prowiantu, bo nie ma jednostek wojskowych. Oni dosłownie siedzą w lesie i głodują, "ogrzewają się oddechem".

Jak ważnym czynnikiem w walce będzie pogoda?

Warto zdać sobie sprawę z jednego: działania Ukraińców są bardzo ściśle związane z satelitami i dronami. To ich siła. Ale ta przewaga nieco maleje, gdy występuje zachmurzenie. Większość satelitów, do których Ukraina ma dostęp w czasie rzeczywistym, to satelity optyczne. Kiedy są chmury - niczego nie widać. Oczywiście, Kijów otrzymuje informacje z zachodnich satelitów wojskowych, ale nie w czasie rzeczywistym, a około dwa razy dziennie. A niezwykle skutecznym jest, kiedy koncentrację wojsk można śledzić dynamicznie i uderzyć w nią.

Zachmurzenie to problem także dla dronów, bo muszą latać niżej, łatwiej je zauważyć i zestrzelić.

Jeśli chodzi o irańskie drony - Ukraina chyba szybko nauczyła się już z nimi radzić. W czwartek np. zestrzelono wszystkie lecące nad Zaporożem. Nie brakuje jednak opinii, że są one używane do "przeładowania" obrony przeciwlotniczej.

Do walki z nimi służy nie tylko artyleria przeciwlotnicza, ale również przeciwlotnicze karabiny maszynowe. Jeśli skończą się w Ukrainie, na pomoc mogą przyjść Amerykanie i kraje NATO z Europy. Od samego początku bardzo sceptycznie oceniałem zagrożenie ze strony irańskich dronów. Uważam, że tworzą bardziej efekt psychologiczny.

Teraz będą też irańskie pociski.

Ich jakość może być równie wątpliwa, jak dronów z Teheranu. Rosja prawdopodobnie wystrzeli je w niektóre obiekty energetyczne, będzie terroryzować miasta i osiedla mieszkaniowe.

Czy ceną za irańskie pociski i drony może być rosyjska technologia nuklearna?

Świat zachodni to śledzi. Rosja może stać się jednym z głównych lub jedynym dystrybutorem rakietowych technologii nuklearnych, tak jak Pakistan w latach 90., który miał wówczas stosunki z Koreą Północną, także z Iranem. Próbował nawet dostarczać sprzęt do Libii i Syrii.

Istnieje zagrożenie, że Rosja i Iran mają teraz bardzo bliskie cele strategiczne - zniszczenie porządku światowego, ponieważ w obecnym odgrywają mało istotne role. Kreml może teraz myśleć o dozbrojeniu Iranu.

Jak Zachód ma przetrwać tę zimę bez okazywania słabości?

Zachód musi zwiększyć pomoc dla Ukrainy, zarówno militarną, jak i ekonomiczną. Amerykański i europejski kompleks wojskowo-przemysłowy musi zwiększyć produkcję.

I to nie jest dobroczynność. To jest w interesie samego Zachodu, który musi stworzyć jasny plan odbudowy Ukrainy. I nawet jeśli wojna przeciągnie się przez następny rok, odbudową kraju i jego infrastruktury energetycznej musi nastąpić już teraz. Być może niektóre ukraińskie obiekty, szkoły, uczelnie, szpitale powinny zostać w całości przeniesione do autonomicznych źródeł zasilania. Są takie technologie, dość ekonomiczne.

Ukraińska gospodarka powinna stać się częścią zachodniej, a tamtejsi producenci powinni być w jak największym stopniu włączani do zachodnich łańcuchów produkcyjnych i rynków zachodnich. Ukraina powinna dla całego świata stać się przykładem. Że demokratyczny kraj - który walczy o wolność i cywilizację przeciwko barbarzyństwu, totalitaryzmowi, brakowi kultury – będzie wspierany z całej siły przez Zachód.

Igor Isajew dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiebrońwojna
Wybrane dla Ciebie