Tak się wieszał, że aż trafił do szpitala
Aktor warszawskiego teatru "Na Woli"
zasłabł, gdy odgrywał w Szczecinie scenę samobójstwa
przez powieszenie. Mężczyznę odwieziono do szpitala na oddział
intensywnej terapii - poinformował rzecznik Komendy Miejskiej
Policji w Szczecinie podkom. Artur Marciniak.
14.10.2003 | aktual.: 14.10.2003 16:19
Stan aktora lekarze określają jako stabilny. Jak dodał Marciniak, w szczecińskim Domu Kultury Kolejarza warszawscy aktorzy wystawiali spektakl dla licealistów. Podczas sceny samobójstwa artysta nagle zasłabł. Według policji, stołek, na którym stał aktor, usunął mu się spod nóg, a pętla zacisnęła na szyi. Aktorowi pomogli jeszcze na scenie koledzy z zespołu. Wezwano pogotowie.
Dyrektor Domu Kultury Kolejarza Andrzej Piotr Pniak powiedział, że spektakl wystawiany był już kilkadziesiąt razy. Wszystkie rekwizyty przywieźli ze sobą aktorzy. Jego zdaniem, to przypadek, że aktor zasłabł podczas odgrywania sceny samobójstwa.
Przedstawienie "Normalka ma na imię śmierć" opowiada o niebezpieczeństwach nadużywania alkoholu. Jest skierowane do młodego widza. Scenariusz zawiera wątki biograficzne przedwcześnie zmarłego, kultowego pisarza Rafała Wojaczka.(iza)