Kolejny potężny ostrzał. Kijów już tego nie ukrywa
Ostatniej doby znów miały miejsce "potężne wybuchy" w zaporoskim Melitopolu. To kolejny taki dzień z ostrzałem okupowanego przez Rosjan miasta. Specjaliści od pewnego czasu wskazują, że może być ono celem potencjalnej kontrofensywy, co potwierdza już sam Kijów.
Od nocy z Melitopola docierały informacje dotyczące kolejnych wybuchów w mieście. Proukraiński mer tego miasta informował o atakach na Telegramie. Jak się później okazało, ich celem było m.in. lotnisko, gdzie Rosjanie zorganizowali swoją bazę wojskową.
"To była głośna noc w tymczasowo okupowanym Melitopolu we wszystkich obszarach miasta. Według wstępnych danych, jest 'wielu cierpiących' wrogich 'raszystów' (pogardliwie o Rosjanach - przyp. red.)" - pisał na Telegramie Iwan Fiodorow. Sami Rosjanie twierdzą, że zestrzelili wymierzone w ich pozycje pociski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śmigłowce Mi-8 tuż nad głowami kierowców. Po chwili się zaczęło
Kijów potwierdza "potężne przygotowania" do kontrofensywy
Do kolejnych ataków na Melitopol odniosła się Natalia Humeniuk, rzeczniczka Dowództwa Operacyjnego Południe. W rozmowie z Kanałem 24 przyznała, że obecnie trwają "potężne przygotowania do kontrofensywy, którą niektórzy przewidują, podczas gdy inni prawie jej posmakowali".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- W rzeczywistości są to momenty przygotowawcze, które powinny pokazywać okupantom to, na co muszą być przygotowani w przyszłości - podkreśliła. Natalia Humeniuk oceniła, że więcej o skutkach nocnych wybuchów w Melitopolu dowiemy się w najbliższym czasie.
Specjaliści już wcześniej oceniali, że Melitopol może być jednym z pierwszych celów dużych działań zbrojnych Kijowa w ramach kontrofensywy.
Czytaj też:
Źródło: Telegram, Kanał 24, Ukraińska Prawda
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski