Tak budzi się wściekłość. "Dokładnie w Klemensa walnęli"
W środę Rosjanie zrzucili bombę kasetową na charkowski Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu. Spoczywa tam około 4 tys. polskich żołnierzy i cywilów zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Leżą obok Ukraińców, Rosjan i Żydów pomordowanych przez stalinowskich oprawców. Dla rodzin Polaków, których mogiły zostały zbezczeszczone, wojna w Ukrainie nabrała od dwóch dni osobistego wymiaru.
24.03.2022 | aktual.: 24.03.2022 13:04
Sławomir Wysocki, choć minęło już kilkadziesiąt godzin, nie może się otrząsnąć.
- Dla mnie i mojej rodziny to święte miejsce. Zawsze wiedzieliśmy, gdzie Klemensa zamordowano i kto to zrobił. Żadna propaganda przez pięćdziesiąt powojennych lat nie była w stanie tego zmienić - mówi mężczyzna, który każdego roku 17 września, w rocznicę napaści ZSRR na Polskę, odwiedzał w Charkowie grób ppor. Klemensa Wysockiego, brata swojego dziadka.
Życiorys Klemensa Wysockiego - choć jest zaledwie jednym z tysięcy zamordowanych w Miednoje, Katyniu, Bykowni i Charkowie - po raz kolejny przypomina nam, że NKWD zabiło w 1940 roku przedstawicieli polskiej elity.
Oficer był z pokolenia Kolumbów. Urodził się w 1913 roku w rocznicę Konstytucji 3 maja. Był wnukiem Pawła Wysockiego, uczestnika Wiosny Ludów w 1848 roku i synem Stanisława Wysockiego, uczestnika I wojny na froncie zachodnim, żołnierza 1920 roku i wyprawy wileńskiej gen. Żeligowskiego.
Sam Klemens Wysocki ukończył kurs oficerski w 65. pułku piechoty w Grudziądzu. Do sowieckiej niewoli dostał się po 17 września.
Andrzej Lange, obecny w Charkowie fotoreporter PAP, relacjonował, że rosyjski atak na memoriał nie mógł być działaniem przypadkowym.
- Poza terenem memoriału nie ma żadnych zniszczeń, a to duża przestrzeń i ewidentnie widać, że ktoś celował w jej środek - mówił Lange.
Jedna z rakiet trafiła w betonowe ogrodzenie memoriału, dwie w teren samego cmentarza. W postument jednego z krzyży wbił się korpus pocisku kasetowego - to jego odłamki zniszczyły cmentarne tabliczki z nazwiskami pomordowanych.
Szczątki tablic zostały zebrane przez wolontariuszy z Charkowa i zabezpieczone. Ukraińcy deklarują: - Odbudujemy wszystko razem z naszymi polskimi braćmi.
- I teraz czujemy się tak, jakby wnukowie morderców z NKWD zabili Klemensa po raz drugi. Walnęli prosto w miejsce, gdzie spoczywał - mówi rozgoryczony Sławomir Wysocki.