Chiny nie odpuszczą. Głos z Waszyngtonu: "Wojna jest możliwa"
Od dłuższego czasu Chiny uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję i integralną część Państwa Środka. Pekin twardo trzyma się swojego stanowiska i nie zamierza uczestniczyć w dialogu z Tajpejem. Według Amerykanów, wybuch wojny między tymi państwami "jest możliwy", a wszystko przez absolutną władzę dyktatora Xi Jinpinga, który nie cofnie się przed niczym.
Chiny od dwóch lat zwiększają presję wojskową i polityczną na Tajwan. Jesienią, na przełomie października i listopada, konflikt znów się zaostrzył. Pekin wielokrotnie demonstrował już swoją siłę militarną wobec niewielkiej wyspy. Gdy na Morzu Wschodniochińskim pojawiła się wojskowa flota Xi Jinpinga, do Tajwanu z wizytą przybyła wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamala Harris.
Dla Tajwańczyków obecność Harris w tak trudnym momencie oznaczała realne wsparcie do walki ze znacznie większym przeciwnikiem. Amerykanie ciągle monitorują sytuację w tym regionie i zdaniem Wendy R. Sherman, zastępcy sekretarza stanu USA, wybuch wojny dalej jest "możliwy".
- Myślę, że wojna jest potencjalnie możliwa, ponieważ Xi Jinping ma teraz absolutną kontrolę w Chinach - stwierdziła Sherman, którą cytuje agencja Reutera.
Zobacz też: Znalazł się w samym środku ostrzału. Mrożące krew w żyłach nagranie z frontu
Tymczasem prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen podkreślała już wiele razy, że "nie ma możliwości wygrania przy użyciu siły przeciw Tajwanowi". Przy takim obrocie spraw, Chiny czekałyby sankcje i międzynarodowa izolacja. Tajpan wielokrotnie proponował rozmowy z Pekinem, ale Xi Jinping odrzuca możliwość dialogu, ponieważ uważa, że Tajwan jest częścią Chin.
Absolutna władza Xi Jinpinga
W ostatnim czasie z Chin docierały niepokojące nagrania, na których widać było, jak ludzie sprzeciwiają się surowym restrykcjom w związku z COVID-19. Xi Jinping nakazał, by jego obywatele codziennie byli testowani, a kwarantannę przechodzili w specjalnie wybudowanych do tego placówkach.
Gniew z powodu ograniczeń napędził dziesiątki protestów w ponad 20 miastach. Jak twierdzi agencja Reutera, takie działanie chińskich obywateli doprowadziło do zmiany polityki Pekinu. Tamtejsze media przekazały ostatnio informację, że "łagodzone będą zasady testowania i kwarantanny".
Pomimo tego, administracja Xi Jinpinga nakazała szukanie i karanie osób, które uczestniczyły w protestach. Z kolei według amerykańskiej stacji CNN, nagrania z tych wydarzeń zrobione przez telefony marki Huawei, nagle zaczęły znikać z galerii ich użytkowników.
Źródło: Reuters / WP Wiadomości
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski