Tajne oddziały samoobrony PZPR
10 grudnia 1981 roku, raptem na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, Sekretariat KC PZPR podjął decyzję o utworzeniu paramilitarnych, na wpół tajnych oddziałów samoobrony. Były to tzw. Oddziały Polityczno-Obronne (OPO), które powołano ze strachu przed rozruchami oraz niemożliwymi do przewidzenia planami działaczy „Solidarności”.
10.12.2012 | aktual.: 19.12.2012 10:48
OPO w charakterze jednostek specjalistycznych formalnie włączono w struktury Ochotniczych Rezerw Milicji Obywatelskiej. Członkowie samoobrony posiadali jednak swoje autonomiczne legitymacje i nie podlegali rozkazom ORMO. OPO zorganizowane na wojskową modłę podporządkowane były lokalnym (wojewódzkim) komitetom partyjnym. Miały służyć do ochrony partyjnych budynków oraz tamtejszych pracowników, pilnowaniem porządku na ulicach oraz usuwaniem wrogich politycznie ulotek i napisów na murach. Wyposażono je m.in. w broń, petardy, radiostacje. Według Krzysztofa M. Kaźmierczaka, autora książki „Tajne spec. znaczenia”, w samym województwie poznańskim OPO liczyło 16 kompanii, tj. około 1800 członków (stan z lutego 1982 roku) – „rekrutujących się głównie spośród partyjnych aktywistów oraz oficerów i podoficerów rezerwy LWP, MO i SB (...). Każda z kompanii podzielona była na plutony (nie zapomniano o przydzieleniu im etatowych lekarzy i kwatermistrzów), a te na drużyny. Siatka OPO była szczelna”.
Istnienie Oddziałów Polityczno-Obronnych miało też charakter czynnika konsolidującego i mobilizującego członków PZPR, a wg Wydziału Organizacyjnego KC PZPR: „działalność oddziałów samoobrony ośmiela i ubojawia organizacje partyjne, wzmaga poczucie pewności i stabilizacji”. W poufnym liście sekretarz KC PZPR Włodzimierz Mokrzyszczak pisał: „Powołane przy instancjach PZPR oddziały samoobrony liczące ponad 60 tysięcy osób, skupiły w swych szeregach, na zasadach dobrowolności i ochotniczych zgłoszeń, najbardziej doświadczony, oddany Polsce Ludowej i Partii aktyw partyjny i społeczno-polityczny. Utworzenie oddziałów samoobrony, w warunkach stanu wojennego, przyśpieszyło konsolidację aktywu partyjnego, stworzyło dodatkowe możliwości polityczno-propagandowego oddziaływania na społeczeństwo i zwiększyło poczucie bezpieczeństwa wśród działaczy społeczno-politycznych”.
Zresztą sam stan wojenny zdaniem historyka Łukasza Kamińskiego, miał mieć zbawienny wpływ na kryzys jaki toczył Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, bo od sierpnia 1980 roku rozpoczął się masowy ruch oddawania legitymacji partyjnych, a szeregi PZPR kurczyły się gwałtownie (ilość członków zmalała o 1/4): „stan wojenny po raz ostatni zmobilizował do walki wykruszone hufce Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W jednym szeregu stanęli weterani walk z „reakcyjnym podziemiem” po 1945 r. i wychowankowie Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, ideowi komuniści i gierkowscy technokraci, niedawni reformatorzy i partyjny „beton”. Jedni chcieli ocalić socjalizm, inni własne kariery. Połączył ich strach i poczucie zagrożenia (...) Można przypuszczać, że stan wojenny – ten okres ostatniej w dziejach mobilizacji partii – jest dziś wspominany z nostalgią przez część dawnego aparatu PZPR. Większość jego członków nigdy wcześniej (ani tym bardziej później) nie czuła się tak potrzebna – i nie znajdowała się na
pierwszej linii „frontu” walki z siłami kontrrewolucji”. (Łukasz Kamiński, „Tygodnik Powszechny” nr 50/2001).
Wzmożoną aktywnością OPO mogło się wykazać zaraz po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, jednak dosyć szybko oddziały samoobrony partyjnej przestały być potrzebne. W wyniku uspokojenia społecznego władzom PRL do siłowej kontroli nad społeczeństwem wystarczyło wojsko, milicja i SB. Członków OPO chciano więc w pełni wcielić do ORMO, ci jednak rozczarowani nie godzili się na takie przesunięcie i rezygnowali. Szeregi partyjnej samoobrony w sposób naturalny kurczyły się. W większości jednostki OPO nie przetrwały stanu wojennego, choć w niektórych województwach działały jeszcze do połowy lat 80. (a w województwie poznańskim nawet do roku 1988).