Tajemnicza eksplozja sprzed 16 lat. Trzej mężczyźni odpowiedzą za zabójstwo montera we Wrocławiu
Trzech mężczyzn zostało oskarżonych ws. zabójstwa przy użyciu bomby, do którego doszło we Wrocławiu 16 lat temu. W wyniku eksplozji na dachu jednego z budynków przy Bulwarze Ikara zginął przypadkowy mężczyzna - monter sieci elektrotechnicznej.
Do zdarzenia doszło 5 stycznia 2001 r. 40-letni konserwator, który wszedł na dach, znalazł tam reklamówkę. Gdy próbował sprawdzić, co jest w środku, ładunek eksplodował. Nieopodal był jeszcze drugi z monterów, jednak szczęśliwie znalazł się poza zasięgiem rażenia wybuchu.
Sprawa przez wiele lat pozostawała niewyjaśniona. Dopiero niedawno, przy okazji innej sprawy karnej, zatrzymany mężczyzna rzucił nowe światło na wydarzenie. Jak się okazało, bomba miała związek z porachunkami przestępczymi. Jak ustalili śledczy, pod koniec 2000 r. Wiesław B. zlecił Witoldowi M. "załatwienie" ładunku wybuchowego, który miał posłużyć do zniszczenia samochodu. Bombę, do czasu przekazania zleceniodawcy, miał przechować Maciej A. To on właśnie ukrył ładunek na dachu. Tam przypadkowo odkrył go monter, w którego rękach nastąpił wybuch. Wszyscy mężczyźni zamieszani w eksplozję przysięgli sobie, że zachowają milczenie. Tak też się stało, aż do teraz.
Oskarżeni w tej sprawie Wiesław B., Witold M. oraz Maciej A. początkowo zostali tymczasowo aresztowani. Po usłyszeniu zarzutów związanych ze spowodowaniem śmierci 40-latka zostali wypuszczeni i objęci dozorem policyjnym.