Tajemnica taśmy z wieży kontrolnej w Smoleńsku
Nie ustają wątpliwości dotyczące raportu MAK związane z pracą rosyjskich kontrolerów, u których nie dopatrzono się żadnych zaniedbań - pisze dziennik "Rzeczpospolita". W raporcie jednak jest zaznaczone, że nie ma filmu wideo rejestrującego to, co działo się w wieży kontroli lotów i co było widać na ekranie radaru.
Czytaj także: "Jest materiał dowodowy sugerujący sztuczność mgły"
Czytaj także: "Te słowa były nawet mocniejsze niż raport MAK"
Powodem braku tego dowodu jest "skręcenie (zwarcie) przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem". - Takie tłumaczenie budzi wątpliwości, bo kierownik systemu lądowania (Wiktor Ryżenko) twierdził, że sprawdzał urządzenia i były sprawne - mówi Edmund Klich, były akredytowany przy MAK.
Strona polska starała się uzyskać tę tajemniczą taśmę, jednak nie została ona udostępniona przez MAK. Zdaniem Edmunda Klicha film pozwoliłby ocenić działalność kierownika systemu lądowania i sprawność sprzętu, jaki był zainstalowany w wieży. Możliwe, że taśma odpowiedziałaby na pytanie, czy kontrolerzy nie za późno wydali komendę „horyzont” i czy w raporcie MAK prawdą jest, że piloci na nią nie zareagowali, czy też robili to za późno.
Klich przekonany jest, że polska załoga podjęła o wiele wcześniej próbę przerwania podejścia. Inaczej - zdaniem eksperta - samolot rozbiłby się już wcześniej. Natomiast z raportu MAK wynika, że pilot nie reagował na komendę „horyzont”, co zdaniem płk. Klicha nie jest prawdą.