"Tageszeitung" broni satyry na polskiego prezydenta
Redaktor naczelna niemieckiego dziennika
"Tageszeitung" Bascha Mika broni satyrycznego artykułu o prezydencie Lechu Kaczyńskim i
zarzuca polskim krytykom "totalitarne myślenie".
06.07.2006 | aktual.: 06.07.2006 12:49
"Co wolno satyrze? - pyta Mika w zamieszczonym na pierwszej stronie tekście. - Czy wolno szydzić z głowy państwa, naigrawać się z narodowej ciasnoty umysłu, wyśmiewać wrogość wobec homoseksualistów? Oczywiście tak - mówi "taz". Nigdy - mówi polski rząd" - czytamy.
Mika pisze, że satyryczny tekst o polskim prezydencie wywołał w Polsce "osobliwe reakcje". "Tak robi się aferę państwową" - twierdzi autorka, po przedstawieniu działań podejmowanych przez polską minister spraw zagranicznych i kancelarię prezydenta.
Zdaniem Miki, dwa aspekty tej sprawy są "irytujące". "Po pierwsze - czy politycy i media w Polsce wiedzą, co to jest satyra?" - pyta autorka. Jej zdaniem, nieudane tłumaczenie artykułu na język polski spowodowało, że zaginęła ironia oraz polityczny i językowy dowcip. Szefowa "taz" wyjaśnia, że satyra ociera się o granice dobrego smaku i świadomie prowokuje.
"W Polsce nie chodzi jednak o to, że tekst przesadza, chodzi o sprawy zasadnicze: głowa państwa jest nietykalna, wszelkie szyderstwo zakazane, a naruszanie (tej zasady) tożsame z obrazą majestatu. Cóż za zachowanie jak w epoce przed wprowadzeniem demokracji!" - czytamy.
"Po drugie - czy problematyczni polscy politycy wiedzą, co to jest wolna prasa? Jak podczas sporu o karykatury (Mohameta), gdy duński rząd miał przeprosić za publikację w lokalnej gazecie, tak teraz niemiecki rząd ma odpowiadać za "taz". Absurd - twierdzi Mika. - To żądanie wysuwane przez otoczenie prezydenta demonstruje właśnie taką postawę, którą satyra wyszydzała: antynowoczesne, autorytarne rozumienie państwa, w którym rząd jest za wszystko odpowiedzialny i wszystko kontroluje - oczywiście także media. Cóż za totalitarne myślenie!" - pisze Mika.
W konkluzji autorka wyraża zadowolenie z tego, że - "jak wynika z jednego z sondaży" - polskie społeczeństwo wykazuje większe poczucie humoru niż rząd. "Otrzymaliśmy wiele maili z Polski z prośbami, byśmy nie przepraszali. Versprochen - obiecuję!" - zapewniła Mika po niemiecku i po polsku.
Jacek Lepiarz