Organizacja nacjonalistów hinduskich Vishwa Hindu Parishad (VHP) zdementowała w piątek informacje o zamiarze "yatry" - obwiezienia po Indiach prochów hinduistów, zabitych przez muzułmanów w lutym w Gudżaracie.
Premier Indii Atal Bihari Wadźpeji wezwał w sobotę do szybkiego rozwiązania sporu między hindusami i muzułmanami związanego ze świątynią w mieście Ajodhja.
(AFP)
W mieście Ajodhjia w północnych Indiach zakończyła się w piątek hinduistyczna ceremonia ku czci boga Ramy, który, według hinduistów, właśnie tam przyszedł na świat. Wbrew obawom nie doszło do żadnych incydentów.
Do kolejnych starć doszło w środę w indyjskim
Gudżaracie, gdzie od dwóch tygodni trwa fala przemocy między
muzułmanami i hinduistami. W jej wyniku zginęło dotychczas ponad
700 osób.
Apelując o zgodę i pokój, hinduiści i muzułmanie przeszli we wtorek razem przez miasto Ahmedabad, które przez kilka dni było widownią najkrwawszych od 10 lat rozruchów religijnych w Indiach.
Liczba zabitych w wyniku czterodniowych rozruchów
międzyreligijnych w indyjskim Gudżaracie wzrosła w niedzielę do
489 osób. Napięcie zaczęło jednak powoli opadać, gdy indyjska armia i
policja przejęły kontrolę nad większością najbardziej zapalnych
punktów.
Nie ma dowodów na to, że Niemcy zmuszali siłą Polaków do udziału w pogromach żydowskich, takich jak w Radziłowie i Jedwabnem. Prawdopodobnie jednak wydawali im instrukcje wykonawcze - oceniają historycy IPN.