Los Angeles

Władze hrabstwa Los Angeles we wtorek poparły wprowadzenie stanu nadzwyczajnego na swoim terenie. Decyzja ta jest związana z działaniami federalnych służb imigracyjnych, które prowadzą tam obławy.

W niedzielny poranek Międzynarodowe Lotnisko Los Angeles stanęło w obliczu poważnych zakłóceń. Awaria sprzętu, jak poinformowała Federalna Administracja Lotnictwa (FAA), zmusiła do tymczasowego zawieszenia operacji. LAX, będąc jednym z największych portów na świecie, odczuło znaczące skutki dla podróżnych.

W Los Angeles aresztowano mężczyznę podejrzanego o podpalenie, które doprowadziło do tragicznego pożaru w dzielnicy Palisades na początku roku. Ogień zniszczył wówczas prawie 7 tys. domów, a 12 osób straciło życie.

Tsunami, wywołane potężnym trzęsieniem ziemi na dalekim wschodzie Rosji, uderzyło w USA. Pierwszym miejscem, do którego dotarły fale, była Alaska. Woda dotarła również na Hawaje.

Samolot Delta Air Lines lecący do Atlanty musiał zawrócić do Los Angeles z powodu pożaru lewego silnika. Incydent miał miejsce krótko po starcie.

Straż pożarna w Los Angeles poinformowała w sobotę, że co najmniej 20 osób zostało rannych, gdy z nieustalonych na razie przyczyn samochód wjechał w grupę ludzi. Według wstępnych informacji co najmniej pięć osób jest w stanie krytycznym.

W Los Angeles zawalił się budowany tunel przemysłowy o średnicy 18 stóp, będący częścią projektu Clearwater. W chwili wypadku pod ziemią znajdowało się 31 pracowników – wszyscy zostali ewakuowani i nikt nie odniósł obrażeń. Według służb to pierwszy poważny incydent od rozpoczęcia budowy w 2019 roku.

Od tygodnia Los Angeles znajduje się w epicentrum dzielącego Stany Zjednoczone politycznego konfliktu. Wszystko za sprawą protestów mieszkańców miasta przeciwko brutalnym działaniom walczącej z nielegalną migracją agencji ICE. Generowanie kryzysów testujących wolę oporu przeciwników i odporność amerykańskich praw i instytucji jest podstawową techniką sprawowania władzy w drugiej kadencji Trumpa - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Zamieszki w Los Angeles wymykają się spod kontroli. Prezydent Trump wysłał Gwardię Narodową bez zgody Kalifornii, co budzi kontrowersje. Sąd z kolei uznał tę decyzję za nielegalną, a sąd apelacyjny ją zawiesił. To tylko "dolało oliwy do ognia".

Burmistrzyni Los Angeles Karen Bass ogłosiła wprowadzenie godziny policyjnej w centrum miasta. Jest to reakcja na akty przemocy i wandalizmu podczas protestów przeciwko obławom na imigrantów.

Donald Trump apeluje do Europy o podjęcie działań w sprawie migracji, ostrzegając przed chaosem. Prezydent USA zaproponował także karę więzienia za spalenie amerykańskiej flagi.

Nadal nerwowo w Kalifornii, gdzie trwają zamieszki na ulicach po decyzjach Donalda Trumpa. Pentagon zadeklarował wysłanie dodatkowych dwóch tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej. - To bardzo ryzykowny moment prezydentury Trumpa. Jak nakręci spiralę przemocy, będzie mu ciężko z niej wyjść - mówi WP prof. Artur Nowak-Far, były wiceminister spraw zagranicznych.

Burmistrzyni Los Angeles, Karen Bass ujawniła, że podczas nocnych zamieszek w mieście aresztowano ponad 100 osób. Zatrzymani mają zarzut uczestnictwa w nielegalnym zgromadzeniu. Wyszli na ulice, by protestować przeciwko obławie, jaką urządzili agenci federalni w zakładach pracy, w których wyłapywani byli migranci.

Nie widać końca konfliktu między prezydentem USA i gubernatorem Kalifornii. Gavin Newsom opublikował w mediach społecznościowych zdjęcia amerykańskich żołnierzy śpiących na podłodze w hali magazynowej. "Wysłałeś tu wojska bez paliwa, jedzenia, wody i miejsca do spania. Oto oni - zmuszeni do spania na podłodze, ułożeni jeden na drugim" - napisał Newsom do Donalda Trumpa.

- Wysłanie wojska na ulice Los Angeles jest niestety naturalną konsekwencją polityki Donalda Trumpa. To, co demokratom wydaje się przekroczeniem norm, dla zwolenników amerykańskiego prezydenta jest wypełnieniem wyborczych obietnic - mówi Wirtualnej Polsce prof. Maciej Milczanowski, zastępca dyrektora Instytutu Nauk o Polityce na Uniwersytecie Rzeszowskim.

W Los Angeles sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Po zatrzymaniu imigrantów wybuchły protesty, które przeradzają się w akty przemocy. Szeryf Jim McDonnell ostrzega przed eskalacją, a władze miasta krytykują decyzje prezydenta Trumpa.

Zaczynają się wojny deportacyjne - napisał w niedzielę amerykański "Wall Street Journal". Weekendowe protesty w obronie imigrantów w Los Angeles pokazują, czego możemy się spodziewać w przyszłości - podkreśliła gazeta.

Donald Trump wysłał Gwardię Narodową do Los Angeles po protestach przeciwko działaniom ICE. Gubernator Kalifornii i burmistrzyni miasta uznali ten krok za niepotrzebny. Demokraci oskarżają prezydenta o działania autorytarne i eskalację napięcia.