Po śmierci Barbary Blidy, posłanki SLD, funkcjonariusze ABW dziwnie się zachowywali. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" tuż po tragicznym wydarzeniu wykonywali od kilkudziesięciu do kilkuset połączeń, a z telefonu funkcjonariuszki, która towarzyszyła posłance, krótko po jej śmierci, dzwoniono w pierwszej kolejności m.in. do gabinetu masażu i sklepu z butami. - W sprawie jest wiele niejasności. Jestem pewien, że pojawią się jeszcze rewelacje, które wstrząsną Polską - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Jerzy Wenderlich, poseł SLD.