PolskaTadeusz Iwiński: relacje z Rosją należą do kluczowych dla UE

Tadeusz Iwiński: relacje z Rosją należą do kluczowych dla UE

- Relacje z Rosją, obok stosunków z USA, czy powoli z Chinami, należą do kluczowych dla Unii Europejskiej - powiedział Wirtualnej Polsce Tadeusz Iwiński, lider SLD-UP w okręgu olsztyńskim.

Tadeusz Iwiński: relacje z Rosją należą do kluczowych dla UE
Źródło zdjęć: © PAP

26.05.2009 | aktual.: 27.05.2009 12:33

WP: Andrzej Kędzierawski: Co jako europoseł zamierza Pan zrobić dla Polski?

Tadeusz Iwiński: jeśli zostałbym wybrany do Parlamentu Europejskiego, to starałbym się być aktywnym jego członkiem, m.in. za pośrednictwem Grupy Socjalistycznej (Partii Europejskich Socjalistów), jednej z dwóch -obok chadecji - największych w PE. Podejmować kwestie istotne dla Polski, np. edukacji, nauki i postępu technicznego, polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz wyzwań migracyjnych. Byłem już zresztą przez ponad dwa miesiące eurodeputowanym (między 1 maja a 17 lipca 2004r.,gdy tzw. obserwatorzy z państw kandydackich stali się na okres przejściowy pełnoprawnymi członkami PE) i miałem honor krótko wystąpić w nim jako pierwszy Polak w takim właśnie charakterze.

WP: Na jakim poziomie zna Pan język angielski oraz czy zna Pan inne obce języki?

- Władam kilkunastoma językami, m.in. hiszpańskim, francuskim, rosyjskim, włoskim, portugalskim i niemieckim. Naturalnie także angielskim, który znam bardzo dobrze.

WP: Jakie jest Pana doświadczenie w polityce, w polityce europejskiej oraz w pracy w międzynarodowych instytucjach?

- Polityką zajmuję się niemal równo od 20 lat (przedtem nauką), od czasu zmian demokratycznych w Polsce. Wszedłem do niej już jako profesor belwederski. Jestem jednym z 12 tylko posłów zasiadających w sejmie nieprzerwanie od pierwszych demokratycznych wyborów w 1991r. Konsekwentnie koncentrowałem się m.in. na problematyce międzynarodowej, choćby w Komisji Spraw Zagranicznych oraz ds Unii Europejskiej (także jako ich wiceprzewodniczący). Przez 3 lata (2001-2004) pełniłem funkcję sekretarza stanu ds. międzynarodowych w kancelarii premiera Leszka Millera i Marka Belki, uczestnicząc np. w kluczowych negocjacjach w sprawie integracji Polski z Unią Europejską (w Kopenhadze itd.).

W tym i we wcześniejszym okresie poznałem osobiście niemal wszystkich czołowych polityków na naszym kontynencie, a nawet w świecie. Od bardzo dawna jestem też blisko związany z Radą Europy, jako członek i długoletni wiceprzewodniczący jej Zgromadzenia Parlamentarnego. Z ramienia ZPRE kierowałem licznymi misjami o charakterze humanitarnym i politycznym (np. w Czeczenii, b. Jugosławii, na Ukrainie, Białorusi, Kazachstanie, na Bliskim Wschodzie, czy w Rwandzie i Burundi). Od momentu powstania SdRP odpowiadałem w kierownictwie tej największej partii polskiej lewicy (później w SLD) za sprawy zagraniczne, stąd mam szczególnie rozwinięte kontakty w europejskiej i światowej rodzinie socjaldemokratycznej (przez szereg lat wchodziłem w skład prezydium PES).

WP: Czy któreś z unijnych praw, dyrektyw, ustaw bądź projektów ustaw mogą zagrażać Polsce? Jeśli tak, to jakie?

- Nie dostrzegam takiego poważnego zagrożenia, choć trzeba dbać o klarowność prawa unijnego. Np. dyrektywa usługowa, jedna z istotniejszych, mogłaby być korzystniejsza dla Polski. Dla naszego kraju szczególnie istotne są rozwiązania wyrównujące poziom rozwoju poszczególnych państw członkowskich Unii i jej 271 regionów.

WP: Gdzie jest granica ingerencji prawa unijnego w polskie prawo krajowe? Jaki powinien być prymat tych praw?

- Kwestia ta jest regulowana przez art. 90, a zwłaszcza 91 obowiązującej konstytucji z 1997r. Jednak istnieją pewne wątpliwości, które zostałyby w dużej mierze rozwiane po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego. Chodzi o to, że znacząco wzrosłaby rola parlamentów krajowych w unijnym procesie legislacyjnym. Odrębnym zagadnieniem pozostaje fakt wciąż znaczącego nie wprowadzenia w życie nad Wisłą prawa UE (a więc i standardów unijnych).

Najaktualniejszym przypadkiem jest brak prawnych gwarancji równości kobiet i mężczyzn, co zaowocowało skargą Komisji Europejskiej przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

WP: Czy Polska powinna walczyć w UE o pielęgnowanie chrześcijańskich korzeni Europy? Jeśli tak, to w jakiej mierze i w jaki sposób?

- Nie sądzę by było to potrzebne. Ciekawe rozwiązanie stanowiła w tym kontekście formuła preambuły do nie przyjętego w końcu Traktatu Konstytucyjnego. Warto też pamiętać o perspektywie przystąpienia do UE Albanii, Bośni-Hercegowiny i wreszcie Turcji.

WP: Czy wciąż istnieje podział na tzw. nową i starą Unię? Jeśli tak, to gdzie jest on widoczny?

- Ten podział staje się powoli coraz mniej widoczny, choć w niektórych przypadkach jest on wciąż dostrzegalny. W końcu budżet Unii (b. niski, zaledwie ok. 1% PKB państw członkowskich) jest tworzony głównie przez kraje „starej” UE (obiektywnie bogatsze). Od czasu do czasu odżywają też koncepcje Europy różnych prędkości (dwóch lub więcej). Wreszcie na kierowniczych stanowiskach w Unii Europejskiej nadal jest zbyt mało przedstawicieli nowych państw (np. na czele żadnej z 23 dyrekcji generalnych nie stoi żaden Polak).

WP: Jaka powinna być polityka UE wobec Rosji? Czy możliwe jest uniezależnienie się od Rosji jako dostawcy potrzebnych Europie surowców?

- Relacje z Rosją należą do kluczowych dla Unii Europejskiej (obok stosunków z USA, czy powoli z Chinami). To państwo jest przecież największe (zarówno obszarowo, jak ludnościowo) na naszym kontynencie. Co więcej, pod wieloma względami - mówiąc szczerze - nie ma dziś Europy, tylko Euroazja. Polityka unijna wobec władz na Kremlu jest wciąż in statu nascendi i nie może naturalnie ograniczać się do kwestii surowcowo-energetycznych (czy nawet na nich się koncentrować). Szczyty UE-Rosja powinny oczywiście zostać utrzymane (dwa razy w roku) i interesująca jest też koncepcja Partnerstwa Wschodniego, jako w pewnym sensie paralelna wobec partnerstwa z Rosją. Uniezależnienie się od Rosji jako dostawcy potrzebnych Unii surowców (np. gazu) jest mało realne w dającej się przewidzieć przyszłości.

WP: Czy Turcja powinna zostać członkiem UE? Jaki powinien być klucz przyjmowania nowych państw członkowskich?

- Po spełnieniu kryteriów z Maastricht (to perspektywa rzędu 10-15 lat) Turcja powinna stać się członkiem Unii (byłaby zresztą wówczas już jej najludniejszym państwem). Ten kraj leży przecież (choć zaledwie w 3% swej powierzchni) na naszym kontynencie. Ale co ważniejsze, akcesja Turcji będzie miała nowe jakościowe znaczenie, porównywalne z rozszerzeniem UE o 10 nowych członków przed pięcioma laty. Znaczenie także dla układu sił w skali globalnej.

Byłby to przykład dla ponad miliardowego świata islamu, jeśli chodzi o standardy demokracji, prawa człowieka itd. W istotnym stopniu przekreślałby huntingtonowski czarny scenariusz „zderzenia cywilizacji”. Ne wspominam już o wielkim wzmocnieniu całego potencjału Unii w takim przypadku.

Jeśli chodzi o przyjmowanie nowych państw członkowskich, to istniejące kryteria należy utrzymać. W istocie spełnia je już Chorwacja, a za kilka lat może się to odnosić do państw Bałkanów Zachodnich (np. Macedonii, czy Serbii). Polsce winno szczególnie zależeć na akcesji Ukrainy, ale m.in. tamtejsza sytuacja polityczna, wpływająca negatywnie na niezbędny proces reform, sprawia, iż ta perspektywa znacząco się oddala.

WP: Jakie jest Pana stanowisko w sprawie uprawy i sprzedaży produktów GMO?

- To kwestia dość kontrowersyjna i niejednoznaczna. Pamiętając o niezbędnej ostrożności w tej materii, nie należy jednak podejmować działań, które by mogły powstrzymać proces postępu naukowo-technicznego w rolnictwie, czy przemyśle spożywczym.

WP: W jakich komisjach europarlamentu chciałby Pan pracować i dlaczego?

- Ze względów, o których wcześniej wspominałem, naturalnym miejscem dla mnie byłaby Komisja Spraw Zagranicznych. Mógłbym ponadto być zastępcą członka jednej lub dwóch innych Komisji

WP: Dlaczego wyborca powinien zagłosować właśnie na Pana? Co wyróżnia Pana spośród innych kandydatów?

- Na tak postawione pytania nieuchronnie trzeba naruszyć zasadę bycia skromnym, za co z góry przepraszam. Jestem osobą dobrze i wszechstronnie (absolwent Politechniki i profesor nauk humanistycznych) wykształconą, znającą 15 języków obcych. Mam duże doświadczenie polityczno-parlamentarne i rządowe. Także jeśli chodzi o działalność na arenie międzynarodowej. Moje osobiste, długoletnie kontakty z czołówką polityczną naszego kontynentu (nie tylko socjaldemokratami) znacząco ułatwiłyby mi pracę w Parlamencie Europejskim. Uważam wreszcie, iż dotąd - przez tyle lat - nie zawiodłem swoich wyborców.

Zobacz także
Komentarze (250)