"Szymborska sama najlepiej opisałaby swój pogrzeb"
Problem z pogrzebem poety jest taki, że brakuje na nim poety, który sam najlepiej by ten pogrzeb opisał. W czwartek odbył się pogrzeb Wisławy Szymborskiej i żałuję, że nie mogę przeczytać tego, co Szymborska by o nim napisała.
Natura nie mogła chyba lepiej przygotować scenerii. Było mglisto. Zimowy chłód zmuszał wszystkich do mocnego kulenia się w swych poważnych, najciemniejszych płaszczach. Śnieg padał delikatnie przez całą ceremonię i sadowił się na przegryzionych zębem czasu pomnikach aniołów i kapeluszach eleganckich, siwawych panów, z których niektórzy byli prezydentami lub poetami.
Nie sądzę, by to akurat zaciekawiło Szymborską, zawsze uciekała przecież od ceremoniałów i frazesów. Myślę, że podejrzałaby raczej, co się dzieje za czarną kurtyną. Znalazłaby drogę, sposób patrzenia, który pomógłby nam zrozumieć prawdę o tym, co się wydarza, ukrytą pod tym, co najbardziej widoczne.
Przeskanowałem tłum żałobników, próbując myśleć jak laureat Nobla. Nie zdecydowałaby się raczej na patrzenie oczami innych poetów – ci mają swoje własne problemy. Ominęłaby też na pewno prezydenta i premiera – ich praca przy tego typu okazjach jest zbyt prosta: wyglądać poważnie i dać wyraz temu, że wszystko tu jest poważnie traktowane.
Nie było nigdzie żadnych kotów ani innych zwierząt, które mogłyby przynieść inspirację. Tylko ludzie są na tyle szaleni, by stać na zimnie tylko dlatego, że zmarł ktoś z nich. Chociaż nie potrafią stać bez ruchu. Nikt nie stał nieruchomo prócz kilku biedaków w mundurach, których praca polegała właśnie na ruszaniu się tylko w wyznaczonych przez plan wydarzenia momentach.
Każdy, prócz pełnienia roli żałobnika, coś tam jeszcze robił. Niektórzy wysyłali sms'y dotyczące zapewne swych popołudniowych planów. Niektórzy obserwowali stojących na platformach pracowników telewizji, próbując uchwycić powstawanie magii. Niektórzy pod kurtkami trzymali broń i uważnie skanowali tłum. Mężczyzna pchający rower zdziwił się, widząc na swojej tradycyjnej ścieżce do sklepu setki ludzi stojących w ścisku.
Motywy uczestniczenia w tego typu wydarzeniach są zwykle skomplikowane. Rodzina i przyjaciele przyszli, ponieważ ją kochali. Oni czuli smutek. Tysiące innych przyszło, bo kochali jej wiersze, zobaczyli tłum albo po prostu chcieli wziąć w czymś udział. Ci odczuwali ciekawość, smutek lub znudzenie. Stali, rozmawiali ze sobą, przysłuchiwali się uprzejmie wygłaszanym mowom, próbowali przepchać się jakoś do przodu, by mieć lepszy widok, rozmyślali o swoim życiu i robili wszystko to, co typowe dla ludzi. Myślę, że to właśnie zainteresowało by ją najbardziej.
Godzinę później siedziałem w kawiarni z moim znajomym. Wspólnie patrzyliśmy na zrobione podczas pogrzebu zdjęcia i rozmawialiśmy o czymś, czego już nie pamiętam. Zerknąłem przez ramię kelnerki na wyciszony telewizor, który pokazywał chowanie prochów poetki do grobu i powolne zamykanie grobowca. Zamówiłem herbatę.