PolskaSzykują się wielkie powroty do polskiej polityki? "Niczego nie wykluczam"

Szykują się wielkie powroty do polskiej polityki? "Niczego nie wykluczam"

• Wielka koalicja opozycyjna to szansa powrotu do polityki dla znanych nazwisk
• W wyborach w 2019 roku swoich sił mogą spróbować Giertych, Marcinkiewicz i Pawlak
• Zdaniem prof. Chwedoruka największe szanse na powrót ma były premier z PSL
• Giertych i Marcinkiewicz mówią WP, że na dziś nie planują wracać, ale nie wykluczają niczego w przyszłości

Szykują się wielkie powroty do polskiej polityki? "Niczego nie wykluczam"
Źródło zdjęć: © WP
Michał Fabisiak

17.06.2016 | aktual.: 17.06.2016 16:05

Roman Giertych, Kazimierz Marcinkiewicz, Janusz Palikot i Waldemar Pawlak wrócą do polityki? A może nawet znajdą się na liście wspólnego komitetu wyborczego? Na dziś taki scenariusz to political fiction, ale za trzy lata wszystko jest możliwe. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość utrzyma wysokie poparcie, to opozycja, aby nawiązać równorzędną walkę z PiS, będzie zmuszona się zjednoczyć i wystawić wspólną listę wyborczą. Jej powstanie może być okazją do powrotu do polityki dla postaci znanych i doświadczonych, ale nieco zapomnianych. W tym kontekście w sejmowych kuluarach najczęściej wymienia się wspomnianą czwórkę. Sami zainteresowani niczego nie wykluczają, a ci, którzy ich znają, mówią, że jeśli dostaną szansę startu w wyborach, to na pewno z niej skorzystają.

Ze wspomnianej czwórki największe szanse na powrót ma Waldemar Pawlak. PSL przeżywa bardzo poważny kryzys. Partia dołuje w sondażach, z których większość nie daje jej szans na wejście do Sejmu w przyszłych wyborach. To pokazuje, że elektorat ludowców ciągnie w stronę partii rządzącej. Jeśli pat, w jakim znaleźli się ludowcy, utrzyma się do wyborów, to ugrupowanie może nawet przestać istnieć. W ocenie prof. Rafała Chwedoruka powrót Waldemara Pawlaka do wielkiej polityki mógłby odwrócić niekorzystny trend.

- Elektorat PSL jest czuły na postacie, którym w przeszłości zaufał. Pawlak mógłby skonsolidować tradycyjnych wyborców partii i dać jej szansę na przetrwanie - tłumaczy Wirtualnej Polsce politolog Uniwersytetu Warszawskiego. Co na to ludowcy? Politycy najmniejszej partii parlamentarnej mówią, że o zastąpieniu obecnego szefa PSL Waldemarem Pawlakiem nie ma mowy. - Czas najwyższy na 30- i 40-latków, a 60-latkowie niech już szykują na emeryturę - mówi WP poseł PSL Marek Sawicki. Podkreśla on jednak, że nie ma nic przeciwko obecności byłego premiera na listach ludowców w najbliższych wyborach.

- Myślę, że Waldemar Pawlak nie utracił instynktu politycznego, ale to on musi zdecydować, czy zechce wrócić do polityki - tłumaczy Sawicki. W podobnym tonie wypowiadają się inni politycy PSL. W nieoficjalnych rozmowach jeden z działaczy ludowców powiedział nam, że Pawlak może wrócić, ale jako kandydat partii do europarlamentu. W jego ocenie były premier bardziej przydałby się jednak partii na listach do Sejmu. - Jest symbolem PSL, kimś takim jak Jarosław Kaczyński w PiS. Powinien powalczyć o mandat posła. Mamy zdolną młodzież, ale doświadczeni politycy wciąż są nam potrzebni - tłumaczy rozmówca WP proszący o zachowanie anonimowości.

Do polityki może wkrótce powrócić również Janusz Palikot. Tak przynajmniej uważa Barbara Nowacka, współprzewodnicząca Twojego Ruchu. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" tłumaczy, że miejsce byłego szefa TR jest po lewej stronie sceny politycznej. Janusz Palikot o sprawie swojego powrotu do polityki rozmawiać nie chce, od wyborów skutecznie unika dziennikarzy. "Nie wypowiadam się do mediów" - sms o takiej treści wysłał Wirtualnej Polsce. Zdaniem prof. Chwedoruka szanse Palikota na sukces w polityce są zerowe.

- Treść uprawianej przez niego polityki sprawiła, że dla większości ugrupowań politycznych jest nietykalny. Żadna licząca się partia nie będzie chciała mieć go na swojej liście - tłumaczy politolog UW. I dodaje, że Palikotowi pozostaje liczyć tylko na jeden wariant - totalne osłabienie wiodących formacji opozycyjnych. - Słaba opozycja mogłaby zdecydować się na stworzenie dużego, luźnego związku koalicyjnego, gdzie procesy decyzyjne zostałyby wyjęte z kierownictw głównych partii politycznych i przekazane jakiemuś gremium, w którym znaleźliby się, np. Bronisław Komorowski czy Aleksander Kwaśniewski. Kto wie, może ci starzy znajomi Palikota wzięliby na siebie ciężar ratowania jego kariery politycznej - zastanawia się Chwedoruk. I dodaje, że trudno wyobrazić sobie, żeby zadania tego chciałby podjąć się duet Schetyna-Petru.

Wspomniana koalicja to również szansa dla Kazimierza Marcinkiewicza i Romana Giertycha. Pogłoski o ich powrocie do polityki pojawiają się od czasu utworzenia przez nich Instytutu Myśli Politycznej. Wtedy mówiło się, że wspólnie z Michałem Kamińskim zasilą oni konserwatywne skrzydło PO lub utworzą na bazie IMP własną partię. Tym spekulacjom stanowczo zaprzecza Kazimierz Marcinkiewicz.

- Instytut ma cele intelektualne, jest miejscem spotkań i wymiany myśli. Nigdy nie rozmawialiśmy w nim na temat założenia partii - mówi WP były premier. Marcinkiewicz zapewnia, że do polityki wracać nie planuje, na razie. - Dziś nie ma dla mnie miejsca na scenie politycznej, ale nie wiem, co będzie za 2-3 lata. Niczego nie można wykluczyć - wyjaśnia Marcinkiewicz. W podobnym tonie o swojej politycznej przyszłości wypowiada się Roman Giertych.

- W tej chwili nie planuję wracać, ale niczego nie wykluczam - mówi były szef Ligi Polskich Rodzin. W rozmowie z WP Giertych przyznaje, że nie tęskni do polityki ze względu na jej obecny charakter. - Nie chciałbym być teraz w Sejmie. Dotyczy to zarówno koalicji, jak i opozycji. W pierwszej czułbym się nieswojo, firmując działania, które nie są mi po drodze, w drugiej - bo nic bym nie mógł zrobić - wyjaśnia były minister edukacji narodowej.

W ocenie Rafała Chwedoruka obaj politycy byliby dużym obciążeniem dla partii, które umieściłyby ich na swoich listach wyborczych. - Politycy o mocnych rodowodach prawicowych nie są wiarygodni dla elektoratu liberalnego. Sam fakt bycia przeciwnikiem PiS nie wystarczy, aby zjednać sobie wyborców - tłumaczy politolog UW. Ekspert jest przekonany, że obecność Giertycha i Marcinkiewicza na listach wyborczych tylko działałaby na korzyść partii Jarosława Kaczyńskiego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (169)