Szykują się cięcia w żandarmerii - nie ma kogo łapać
Wojskowi żandarmi nie mają już kogo łapać na ulicach, ich izby zatrzymań świecą pustkami, a dochodzenia prowadzi policja. Będą cięcia w 3,5-tysięcznej formacji - zapowiada "Gazeta Wyborcza".
04.02.2011 | aktual.: 04.02.2011 09:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy jeszcze był powszechny pobór, żandarmeria była potrzebna. To ona poszukiwała szeregowych na samowolnych oddaleniach, zajmowała się ucieczkami z bronią, legitymowała wojskowych na ulicach, konwojowała odchodzących do rezerwy. Dzisiaj nie ma kogo łapać, żołnierze chodzą po cywilnemu, więc nie naruszają przepisów dotyczących ubioru, a zawodowe wojsko nie popełnia już tylu wykroczeń.
Efekt? Jak nieoficjalnie dowiedziała się gazeta, przez cały 2010 r. w dziesięciu izbach zatrzymań prowadzonych przez ŻW przebywało zaledwie 70 osób. Pilnowała ich ponad setka żandarmów. Dlatego w ŻW będą zmiany i cięcia - pisze "Gazeta Wyborcza".