ŚwiatSzyickie milicje paramilitarne - oręż Iranu w walce o hegemonię na Bliskim Wschodzie

Szyickie milicje paramilitarne - oręż Iranu w walce o hegemonię na Bliskim Wschodzie

Są projekcją mocarstwowych ambicji Teheranu i formacją, od której w dużej mierze zależy powstrzymanie pochodu dżihadystów z Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie. Liczba chętnych do służby w ich szeregach jest tak duża, że powstają całe listy ochotników, którzy są werbowani dopiero wtedy, gdy w danym oddziale zwolni się miejsce po śmierci poprzednio zaciągniętego bojownika. Szyickie milicje, bo o nich mowa, są dziś szkolone przez kilka tysięcy instruktorów z Iranu i libańskiego Hezbollahu. Dla Polski paradoksem może być fakt, że wielu z obecnych dowódców jednej z najwyżej cenionych bojówek, Armii Mahdiego, zdobyło doświadczenia 10 lat temu, walcząc z naszymi żołnierzami w Iraku.

Szyickie milicje paramilitarne - oręż Iranu w walce o hegemonię na Bliskim Wschodzie
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Hassan Ali
Tomasz Otłowski

21.04.2015 | aktual.: 21.04.2015 12:08

Okolice Tikritu w północnym Iraku, koniec marca 2015 roku. Zakurzoną szosą wolno posuwa się kolumna kilkudziesięciu pojazdów wojskowych. Są wśród nich zarówno pomalowane na pustynny kolor Humvee oraz transportery M-113 i BTR, jak też cywilne pojazdy typu pick-up czy SUV. Na kilku lawetach majestatycznie spoczywają czołgi M-1A1 "Abrams" i różne wersje T-72. Wszystkie maszyny w kolumnie mają oznaczenia taktyczne i godła jednej z irackich dywizji zmechanizowanych.

To, co jednak rzuca się w oczy, to fakt, iż każdy pojazd przystrojony jest widocznym z daleka jaskrawym, żółto-zielonym proporcem, z charakterystycznym godłem nawiązującym stylistyką do logo irańskiego Pasdaran (Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej). To barwy i znak Kata’ib Hezb Allah - Brygad Hezbollahu, jednej z największych szyickich formacji paramilitarnych w Iraku, blisko związanej ze strukturami siłowymi Iranu. Organizacji, która oficjalnie uznawana jest przez władze USA za "zagraniczne ugrupowanie terrorystyczne".

Powyższa scena, jedna z wielu podobnych w Iraku w ostatnim czasie, to niezwykle symboliczne podsumowanie aktualnej sytuacji politycznej i strategicznej w tym kraju. Po 12 latach od obalenia reżimu Saddama Hussajna iraccy szyici osiągnęli to, o czym jeszcze niedawno mogli tylko marzyć - niemal wyłączną kontrolę nad polityką i gospodarką Iraku.

Po dekadach represji i spychania na margines przez sunnitów, dzisiaj to właśnie szyici w Iraku mają wreszcie swoje "pięć minut". Paradoksalnie, pomogli im w tym sami Amerykanie oraz ... dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS).

Ci pierwsi rozbili system władzy skupiony w rękach sunnickiej mniejszości, a zbudowany wokół dyktatorskiego rządu Saddama Hussajna i jego aparatu przemocy, otwierając (dzięki wprowadzeniu mechanizmów demokratycznych) drogę ku rządom szyickiej większości. Dżihadyści zaś, tworząc kalifat m.in. w oparciu o sunnickich mieszkańców Iraku, rozkręcili spiralę międzywyznaniowej przemocy na niespotykaną wcześniej skalę, dając szyitom wymówkę dla zwiększenia brutalnych represji i zwykłej wendetty wobec znienawidzonych sunnitów.

Kolejka ochotników do walki na froncie

Gdy wczesnym latem 2014 roku islamscy radykałowie z Państwa Islamskiego rozpoczęli w północnym i zachodnim Iraku swą błyskotliwą ofensywę, w krótkim czasie zajmując jedną trzecią powierzchni kraju, z drugim co do wielkości miastem (Mosul) włącznie, upadek Bagdadu zdawał się już tylko kwestią czasu.

Iracka armia poszła w rozsypkę i niemal nic nie stało już na przeszkodzie zagonom IS w ich pochodzie do irackiej stolicy. I wtedy do akcji wkroczyły szyickie formacje nieregularne. Ugrupowania te - obecne "od zawsze" na irackiej scenie politycznej, choć często odgrywające tam niezbyt pozytywną rolę - teraz stały się ostatnią nadzieją zdominowanego przez szyitów rządu. I faktycznie, dzięki pospolitemu ruszeniu irackich szyitów udało się dokonać rzeczy pozornie niemożliwej, czyli obronić Bagdad.

Niebywale szybki rozrost szyickich struktur paramilitarnych w Iraku był możliwy także dzięki zaangażowaniu najwyższych szyickich władz religijnych, szczególnie Hawzy (szkoły religijnej) w Nadżafie. Przewodzi jej wielki ajatollah Ali al-Sistani, największy autorytet religijny (ale też i polityczny) irackich szyitów. Jego fatwa (edykt religijny), wzywająca wiernych do obrony przed zagrożeniem ze strony Państwa Islamskiego, dała tysiącom młodych szyitów impuls do zaciągnięcia się w szeregi "milicji".

Liczba chętnych była tak duża, że tworzono długie spisy ochotników - osoba zapisana na takiej liście była werbowana dopiero wtedy, gdy w szeregach danej formacji zwalniało się miejsce po śmierci poprzednio zaciągniętego bojownika... Jak można domniemywać z informacji podawanych przez poszczególne ugrupowania szyickie w mediach społecznościowych, rotacja kadr jest wciąż duża, a codzienne pogrzeby szahidów (męczenników-bohaterów) stały się nieodłączną częścią życia społeczności szyitów w środkowym i południowym Iraku.

Milicje - oręż Teheranu

Skuteczna obrona Bagdadu stała się przełomem w podejściu władz Iraku wobec formacji nieregularnych. Rząd iracki, wcześniej niechętny "milicjom", traktowanym (i często zasadnie) jako bojówki poszczególnych partii i ruchów społecznych, teraz zgodził się na rozbudowę tych sił i doposażenie ich w ciężki sprzęt. Z biegiem czasu, wraz z narastającymi trudnościami związanymi z odbudową irackich sił zbrojnych i bezpieczeństwa, owo doposażanie formacji nieregularnych w ciężką broń nabrało tempa.

Jak się wydaje, także w zakresie szkolenia i treningu większy wysiłek kładziony jest na pracę z członkami szyickich ugrupowań paramilitarnych, niż regularnej armii. I nic dziwnego - ta ostatnia szkolona jest głównie przez kilkanaście setek Amerykanów i Brytyjczyków, a "milicje" szyickie przez kilka tysięcy instruktorów z Iranu i libańskiego Hezbollahu, którzy na dodatek nie wahają się iść ze swymi podopiecznymi w bój na pierwszą linię frontu.

Efekty takiego stanu rzeczy widać było podczas niedawnej akcji wyzwalania Tikritu - wśród ok. 30 tys. "żołnierzy" irackich, skierowanych do tych działań, aż 20 tys. (to dane oficjalne) to członkowie rożnych szyickich formacji paramilitarnych. Być może jednak stanowili oni niemalże całość sił irackich - jeśli przywołamy opis z początku tego tekstu, to stanie się jasne, że nawet etatowe stany irackiej armii mogą się w praktyce okazać obsadzone przez członków poszczególnych "milicji".

Nie sposób jednoznacznie oszacować aktualnej siły szyickich formacji paramilitarnych w Iraku - ze zrozumiałych względów żadna z nich nie podaje prawdziwych danych, a te publikowane oficjalnie mają ewidentnie charakter propagandowy, znacznie zawyżając liczbę bojowników. Gdyby kierować się tylko nimi, w Iraku w szeregach grup nieregularnych musiałoby walczyć obecnie niemal ćwierć miliona szyitów, co wydaje się raczej niemożliwe.

Oceniając realistycznie, w Iraku szyici mają dzisiaj najpewniej pod bronią ok. 100-120 tys. bojowników, skupionych w kilkunastu formacjach paramilitarnych. Wśród nich liczy się jednak (w sensie operacyjnym i politycznym) zaledwie kilka: Armia Mahdiego (Dż’aisz Al-Mahdi, DżAM), Liga (Legion) Sprawiedliwych (Asa’ib Ahl al-Haq), Organizacja Badr (Munadhamat Badr), Batalion Zulfikar (Liwa’a az-Zulfikar), Brygady Sajida Szuhady (Kata’ib Sajj’id al-Szuhada), Brygady Hezbollahu (Kata’ib Hezb Allah) oraz - sformowana wiosną tego roku - Brygada Sajida Chorasani (Sara’ja al-Chorasani, SACh).

To właśnie te struktury cieszą się - niektóre od wielu lat - największym zaufaniem i poparciem Irańczyków, co przekłada się na dostęp do instruktorów, funduszy oraz sprzętu i uzbrojenia, w tym także nawet tego najcięższego, jak czołgi, systemy artyleryjskie czy rakiety balistyczne. I nie może być inaczej, bowiem formacje te powstały jeśli nie z bezpośredniej inspiracji Teheranu, to za jego wiedzą, zgodą i błogosławieństwem.

Spośród wymienionych wyżej struktur szyickich trzy (DżAM, Badr i SACh) zbudowały swe doskonałe relacje z establishmentem politycznym i religijnym Islamskiej Republiki Iranu w oparciu o osobiste kontakty i znajomości ich liderów i członków kierownictwa w samym Teheranie. Te bliskie, personalne związki irackich, szyickich polityków i wojskowych z Iranem są dla wielu krytyków obecnego rządu w Bagdadzie koronnym argumentem, przemawiającym za tezą o faktycznie pan-szyickim charakterze irackich "milicji". Według tych oskarżeń, mają one w istocie realizować interesy nie Iraku, ale islamskiego Iranu i jego wizję zjednoczenia wszystkich szyitów pod auspicjami Teheranu.

Zdobywali szlify walcząc z Polakami

Po 2003 roku (tj. zajęciu Iraku przez USA) szyickie grupy paramilitarne w Iraku stały się dla Iranu ważną kartą w jego geopolitycznej rozgrywce z Waszyngtonem. Partyzancka i terrorystyczna działalność tych szyickich bojówek, wymierzona w zachodnie siły okupacyjne i sunnitów, czynnie przyczyniła się do destabilizacji sytuacji w Iraku. Cel takiej polityki Teheranu był oczywisty - jak najbardziej utrudnić Amerykanom życie w Iraku, aby przypadkiem nie wpadł im do głowy pomysł zaatakowania również Iranu. Z perspektywy lat widać, że ten irański plan powiódł się aż za dobrze...

W tym kontekście pojawia się także rodzimy wątek. Gdy w 2003 roku Polska zgodziła się wziąć udział w "misji stabilizacyjnej" w Iraku, przejmując odpowiedzialność za jedną ze stref okupacyjnych w kraju i dowodzenie wielonarodową dywizją sojuszniczą, nasi żołnierze bardzo szybko zetknęli się z szyickimi bojownikami.

W tamtym czasie w regionie, w którym operowali Polacy, działała w istocie tylko jedna duża formacja szyicka, za to posiadająca znaczny potencjał kadrowy, militarny i polityczny - Armia Mahdiego. Kierowana przez charyzmatycznego i wpływowego szyickiego kleryka Muktadę as-Sadra, mającego bardzo bliskie relacje z Iranem (i tamtejszą szkołą religijną w Qom), DżAM była wówczas nie tylko główną strukturą opozycyjną wobec Hawzy w Nadżafie, ale przede wszystkim najważniejszym w Iraku paramilitarnym narzędziem Iranu. To zaś oznaczało, że międzynarodowe "siły stabilizacyjne" znajdują na samym szczycie jej "listy celów".

W kwietniu 2004 roku - a więc równo 11 lat temu - wybuchło w strefie zarządzanej przez Polaków szyickie powstanie, inspirowane przez "mahdystów" as-Sadra, a skierowane przeciwko USA i ich sojusznikom. Żołnierze PKW Irak, chcąc nie chcąc, zmuszeni byli stawić czoła tej rebelii, m.in. skutecznie broniąc (wraz z żołnierzami bułgarskimi) siedziby lokalnych władz w Karbali przed atakami "sadrystów".

DżAM działała aktywnie aż do 2008 roku, kiedy oficjalnie została rozwiązana, a część jej bojowników wcielona do sił bezpieczeństwa, głównie formacji specjalnych policji (tworząc tam zresztą często "szwadrony śmierci", polujące na sunnitów powiązanych niegdyś z reżimem Hussajna). Kiedy latem 2014 roku na rogatkach Bagdadu i Samarry (świętego dla szyitów miasta w północnym Iraku) stanęły siły kalifatu, Muktada as-Sadr reaktywował swą Armię, szybko odbudowując jej struktury. Tempo, w jakim się to dokonało, może zresztą świadczyć o tym, że w 2008 roku DżAM nie tyle się rozwiązała, co zeszła do konspiracji.

Dzisiaj siły Armii Mahdiego uczestniczą w walkach z Państwem Islamskim w Tikricie, Samarze oraz na zachód od Bagdadu (m.in. w Falludży i Ramadi). DżaM powszechnie uznawana jest za jedną z największych, najlepiej wyszkolonych i najbardziej doświadczonych szyickich formacji nieregularnych w Iraku. Dla nas swoistym paradoksem może być fakt, że wielu z obecnych średnich i wyższych rangą dowódców Dża’isz al-Mahdi owo wyszkolenie i doświadczenie zdobywało 11-10 lat temu, walcząc z Polakami w Nadżafie, Karbali, Ad-Diwaniji czy Al-Hilli.

Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Zobacz również - Sukcesy irackiej ofensywy przeciwko Państwu Islamskiemu:
Źródło artykułu:WP Wiadomości
iranirakpaństwo islamskie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (133)