Szyici i sunnici - jak dawny podział wpływa na politykę na Bliskim Wschodzie?

Podział wśród muzułmanów na szyitów i sunnitów ma dziś równie silny wpływ na politykę na Bliskim Wschodzie, jak u jego początków setki lat temu. Jawna "wojna zastępcza" między szyickim Iranem a państwami sunnickimi zaczęła się wraz z wybuchem zbrojnej rebelii w Syrii. A syryjski konflikt może rozlać się na sąsiednie kraje. Liban już stoi o krok od otwartej wojny domowej na wzór koszmaru sprzed ponad 20 lat - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Otłowski.

Szyici i sunnici - jak dawny podział wpływa na politykę na Bliskim Wschodzie?
Źródło zdjęć: © AFP | Aamir Qureshi

13.12.2012 | aktual.: 13.12.2012 19:50

Wydarzenia ostatnich dwóch lat na Bliskim Wschodzie przywykło się postrzegać z jednej strony jako efekt autentycznych, wolnościowych dążeń mieszkańców krajów objętych rewolucjami Arabskiej Wiosny, z drugiej - jako pole wielkiej geopolitycznej rozgrywki mocarstw (zarówno tych regionalnych, jak i globalnych). Tymczasem burzliwy rozwój sytuacji w tej części świata ma jeszcze jeden, nieco zapomniany i mniej znany aspekt - kolejnej odsłony w odwiecznej rywalizacji pomiędzy sunnitami a szyitami, dwoma różnymi nurtami wyznaniowymi islamu.

Rywalizacji ta ma zarówno charakter stricte polityczny, jak i głęboko duchowy, teologiczny, sięgający swymi korzeniami samych początków istnienia religii muzułmańskiej. Nie wdając się w szczegóły natury teologiczno-religijnej, pamiętać należy, że podział na szyitów (od arabskiego Shi'at Ali, stronnictwo Alego) i sunnitów (zwolenników sunny, czyli tradycji) pojawił się jako efekt sporów o model sukcesji po śmierci Alego, zięcia Mahometa i pierwszego kalifa muzułmańskiej ummy. Szyici w przeciwieństwie do sunnitów uważają, że prawo do dziedziczenia tytułu kalifa mają tylko potomkowie Alego i jego żony (a córki proroka) - Fatimy.

Współczesne relacje sunnicko-szyickie są bardzo mocno naznaczone piętnem setek lat niełatwego współistnienia tych wyznań, w czasie których to szyici zawsze i wszędzie byli, jako mniejszość, stroną słabszą. Uznawani za heretyków, byli (nierzadko brutalnie) prześladowani przez sunnitów i nawracani siłą na "prawdziwą" wiarę.

I choć tzw. umiarkowana szkoła islamu sunnickiego odeszła już jakiś czas temu od potępiania szyizmu jako odłamu szerzącego herezję i stawiającego się tym samym poza marginesem religii muzułmańskiej, to żywiołowy wzrost aktywności i popularności islamskich ekstremistów w ostatnich dziesięcioleciach ponownie wpłynął na pogorszenie relacji z szyitami. Dla zwolenników radykalnych interpretacji islamu - szczególnie dla salafitów i dżihadystów - szyici są wrogami religijnymi niemal na równi z "krzyżowcami" (chrześcijanami) czy żydami.

Irańska rewolucja islamska

Istotnym czynnikiem, który wpłynął na ponowne zaostrzenie relacji między oboma wyznaniami islamu, była też szyicka "rewolucja islamska" w Iranie w 1979 roku. Radykalizm haseł i postulatów irańskich ajatollahów w połączeniu z ekspansjonizmem ich ideologii oraz fanatyzmem mas wyznawców - uwidocznionym w czasie ośmioletniej krwawej wojny z Irakiem - przeraziły zwłaszcza konserwatywnych sunnickich szejków i monarchów znad Zatoki Perskiej. Praktycznie w każdym z krajów tego regionu szyici stanowią pokaźną mniejszość, a w Bahrajnie - onegdaj prowincji Iranu - oraz w Iraku nawet zdecydowaną większość.

Dla Teheranu, dążącego do rozszerzenia zasięgu "rewolucji islamskiej", szyickie społeczności, rozsiane po obszarze Bliskiego Wschodu, stały się naturalną - i jak czas pokazał, bardzo skuteczną - kartą przetargową w grze o geopolityczny prymat w regionie. Tym samym stara sunnicko-szyicka konfrontacja, oparta dotychczas głównie o różnice teologiczne i wyznaniowe, od trzech dekad przyjmuje nowy wymiar: strategicznej rywalizacji między Iranem a sunnickimi krajami arabskimi, którym nieformalnie przewodzi Arabia Saudyjska. Arabska Wiosna nie dla szyitów

Kontekst ten miał również bardzo poważny wpływ na wydarzenia zachodzące w ramach Arabskiej Wiosny. Gdy w pierwszych miesiącach tego zrywu w 2011 roku protesty ogarnęły Jemen, tamtejsi szyici (zajdyci), od lat skłóceni z rządem, wznowili swą rebelię, licząc na uzyskanie niezależności. Na pomoc władzom w Sanie ruszyła Arabia Saudyjska, a wywrotowe działania szyitów potępili nawet protestujący na ulicach jemeńskiej stolicy zwolennicy "demokratycznej" opozycji. Co symptomatyczne, także Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) - która sama podjęła w tamtym czasie próbę oderwania dla siebie południowego Jemenu, wszczynając zbrojne powstanie przeciwko rządowi - wysłała na północ kraju kilka swych komand w celu zwalczania "zajdyckiej herezji".

Także w Bahrajnie szyickie próby włączenia się w przetaczającą się przez region Arabską Wiosnę zostały szybko i zdecydowanie stłumione przez Saudyjczyków. Rijad nie wahał się też podjąć radykalnych, siłowych kroków i na własnym terytorium, gdy zamieszkujący saudyjską Prowincję Wschodnią szyici zbyt mocno uwierzyli w szanse na powtórzenie sukcesu rewolucji w arabskich państwach Maghrebu. Z drugiej strony, gdy w Tunezji po obaleniu dawnego reżimu do głosu zaczęli coraz silniej dochodzić islamiści, miejscowi szyici (nieliczni zresztą), stali się jednymi z pierwszych ofiar prześladowań na tle religijnym ze strony sunnitów. Szyici stoją w tym przypadku w jednym rzędzie razem z nielicznymi już w Tunezji żydami, a także z chrześcijanami i umiarkowanymi muzułmanami (sufi).

"Zastępcza wojna"

Ale prawdziwa konfrontacja sunnicko-szyicka, będąca jednocześnie niemal jawną "wojną zastępczą" (proxy war) między Iranem a Arabią Saudyjską i innymi państwami sunnickimi, zaczęła się wraz z wybuchem zbrojnej rebelii w Syrii. Kraj ten, rządzony od czterech dekad przez mniejszość alawicką, stał się najważniejszym sojusznikiem Iranu w regionie. Co ciekawe, jeszcze 30 lat temu nawet sami Irańczycy uważali Alawitów za religijnie podejrzanych, nie do końca traktując ich jako braci w wierze (dla większości sunnitów Alawici niezmiennie byli, i są nadal, wręcz "niewiernymi").

Potrzeba jest jednak matką kreatywności, najwyraźniej także w obszarze interpretacji zawiłości teologiczno-religijnych islamu. Irańscy ajatollahowie, widząc oczywiste strategiczne korzyści dla Teheranu z sojuszu z Syrią rządzoną przez klan Asadów, zgodnie uznali, że Alawici to "zagubieni w wierze" szyici. Przyjęcie takiego stanowiska usunęło wszelkie potencjalne przeszkody na drodze do zacieśnienia przez Islamską Republikę więzi z syryjskim partnerem.

Bliskość ta przynosi dziś konkretne efekty - reżim Baszara al-Asada wciąż się trzyma po półtora roku zbrojnej rebelii, w dużej mierze dzięki wydatnej pomocy ze strony Iranu i irańskich "proxies" w regionie (zwłaszcza libańskiego Hezbollahu). Przedłużająca się wojna domowa w Syrii ma coraz większe szanse na rozprzestrzenienie się poza granice tego kraju, zwłaszcza tam, gdzie żyją społeczności szyickie - a więc do Libanu i Iraku. Kraj Cedrów stoi już o krok od otwartej wojny domowej na wzór koszmaru sprzed ponad 20 lat, od kiedy poszczególne libańskie grupy wyznaniowe jawnie i coraz silniej angażują się po różnych stronach wewnątrzsyryjskiego (jeszcze) konfliktu.

Podobnie sprawy mają się w Iraku, który po wycofaniu się Amerykanów znalazł się całkowicie w orbicie strategicznych wpływów Teheranu. Rządzony przez szyicką większość, prześladujący sunnitów i gotujący się do zbrojnej likwidacji kurdyjskiej autonomii na północy państwa, Irak stał się najważniejszym elementem w rozbudowanym irańskim systemie wsparcia dla Damaszku.

Przez terytorium irackie - jawnie i bez większych przeszkód - ciągną transporty z zaopatrzeniem i materiałami dla sił rządowych w Syrii. Tą samą drogą przerzucane są także grupy instruktorów i specjalistów z irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Symptomatyczne, że działania te nie pozostają bez reakcji ze strony ekstremistów sunnickich - ponownie rosnąca w siłę AQI (Al-Kaida w Iraku) przeprowadza coraz więcej operacji właśnie przeciwko irańskim dostawom dla reżimu Asada.

Współpraca ponad podziałami

Myli się jednak ten, kto sądzi, że wzajemne interakcje między sunnitami a szyitami dają się łatwo wtłoczyć w proste, czarno-białe schematy. Nic bardziej złudnego - na Bliskim Wschodzie nic nie jest tak oczywiste.

Tak więc w historii relacji sunnitów i szyitów należy odnotować i takie przypadki, jak ten z lat 2001-2002, gdy ścigani na całym świecie członkowie ścisłego kierownictwa Al-Kaidy - ludzie mający ekskluzywną wiedzę o działaniu tej ekstremistycznej, sunnickiej organizacji, znający jej wszystkie sekrety - uzyskują faktyczne schronienie i azyl w... szyickim Iranie. Oczywiście, formalnie byli przez Irańczyków "aresztowani", w rzeczywistości jednak przez całe lata cieszyli się - jak obecny zastępca nowego szefa Al-Kaidy, Saif al-Adel - dużą swobodą działania.

Utrzymywali z Teheranu łączność z komórkami swej organizacji na całym świecie, zbierając fundusze i planując kolejne operacje terrorystyczne. Wielu z nich wciąż przebywa w Iranie. Ponoć mało brakowało, aby nawet sam Osama bin Laden znalazł się w teokratycznej szyickiej republice - gdy w listopadzie 2001 r. uciekał przed Amerykanami na południu Afganistanu (prowincja Nimroz), tylko przypadek miał sprawić, że nie przekroczył granicy irańskiej. Kto wie, może uniknąłby wówczas fatalnego losu, jaki spotkał go w pakistańskim Abbottabadzie…

Innym przykładem takiej sunnicko-szyickiej "współpracy ponad podziałami" jest rola, jaką palestyński Hamas (w prostej linii wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego) odgrywa obecnie w polityce regionalnej i strategicznych planach Iranu. To kolejny dowód, że dla zwalczenia wspólnego wroga szyici i sunnici są w stanie, choć na moment, zapomnieć o wzajemnych animozjach.

Oba przytoczone przypadki stanowią jednak przykłady nielicznych wyjątków w całym morzu krwi przelanej w ostatnich dziesięciu latach we wzajemnych, sunnicko-szyickich, bratobójczych rzeziach, do jakich dochodziło (i wciąż dochodzi) zwłaszcza w Iraku, Pakistanie, Afganistanie, Syrii i Jemenie.

Wydarzenia Arabskiej Wiosny, w której dynamika konfliktu sunnitów i szyitów nabiera coraz większego znaczenia, wskazują ponadto, że szyici ponownie - tak jak to miało miejsce wielokrotnie w historii - będą w tej konfrontacji stroną przegraną. Ich jedyną nadzieją jest już tylko Islamska Republika Iranu i jej - podparte atomowymi ambicjami - mocarstwowe aspiracje wobec sunnickiego w większości regionu.

Tomasz Otłowski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)