Szwedzi głosują na partię antyimigrancką. To już żaden wstyd© PAP/EPA | ERWIN SCHERIAU

Szwedzi głosują na partię antyimigrancką. To już żaden wstyd

Wzrost przestępczości, odmienność kulturowa, faworyzowanie imigrantów, a przy tym brak pomysłów na ich integrację – to powoduje, że w Szwedach narasta gniew. W niedzielę wybory do Riksdagu, szwedzkiego parlamentu. Mogą zatrząść krajem.

Szwedzi są skryci. Nie lubią się kłócić, unikają konfliktów. Ich gniew nie znajduje ujścia w masowych protestach ulicznych. A jednak w kraju odczuwa się – w sposób niemal fizyczny - niepokój przed niedzielnymi wyborami. To dlatego, że duża część zwykle spokojnych i bardzo liberalnych mieszkańców przeszła lub przechodzi zmianę swoich poglądów politycznych. Nie popiera już bezwarunkowo socjaldemokratycznego premiera Stefana Löfvena i jego gabinetu.

Obraz
© PAP/EPA / Z blisko 700 tys. imigrantów, którzy przybyli do Europy tylko w 2015 r., blisko 260 tys. trafiło do Szwecji. (fot. Zoltan Balogh) | ZOLTAN BALOGH

W Szwecji nie rozmawia się o wysokości zarobków. Nie zdradza się również, w co się wierzy ani na kogo się głosuje. Dlatego nawet słupki w sondażach mogą nie oddawać całej prawdy. Jednak to, co pokazują, wystarcza, żeby zaszokować obserwatorów. W kraju rządzonym prawie nieprzerwanie od 80 lat przez Socjaldemokratów (Szwedzka Demokratyczna Partia Robotnicza, której korzenie sięgają jeszcze końca XIX wieku) zapowiada się wyborcza rewolucja.

Kontakty z nazistami? Nawet to partii nie zaszkodzi

Według danych, podawanych nie tylko przez prawicowe media, antyimigranccy Szwedzcy Demokraci (SD), których popieranie było uznawane jeszcze 4 lata temu za wstyd, osiągają zdumiewająco wysokie notowania.

Sondaż zlecony w czerwcu przez gazetę Metro, należącą do mediów głównego nurtu, pokazał, że poparcie dla SD wzrosło z 23 proc. do 28,5 proc. Jeśli ktoś wróżył, że przyjdzie załamanie, był w błędzie. We wrześniu wyniki plasują partię na drugim miejscu i teoretycznie mogłaby wejść w skład rządu koalicyjnego.

Sekretarz partii Richard Jomshof określił tę sytuacje jako "spełnione marzenie". - Już nie jesteśmy postrzegani jako ta gniewna partia, która weszła do Riksdagu w 2010 roku – podkreśla lider SD. Jest przekonany, że nawet część wyborców lewicowych Socjaldemokratów zdecyduje się teraz oddać swój głos na SD.

Powód pozycji SD jest jeden – rząd Stefana Löfvena nie radzi sobie - albo w przekonujący sposób nie potrafi udowodnić, że jest inaczej – z napływającymi do kraju imigrantami, szczególnie wyznającymi Islam. Według statystyk wśród imigrantów jest 600 tys. muzułmanów, a tylko w latach 2014-15 o azyl ubiegało się w Szwecji 260 tys. osób, głównie z Syrii i Afganistanu. To sytuowało kraj - zaraz po Niemczech – jako najbardziej otwarty na imigrantów.

Obraz
© Getty Images / Kladesholmen. Jeden ze szwedzkich ośrodków dla uchodźców. Nauka języka to podstawowy krok na drodze do asymilacji. (fot. David Ramos) | David Ramos / Stringer

Marszowi Szwedzkich Demokratów po władzę nie przeszkadzają nawet skandale, które kiedyś blokowałyby dostęp do jakichkolwiek miejsc w parlamencie.

Portal ETS ujawnił, że David Bergquist, przewodniczący SD gminy Nacka w Sztokholmie, uczestniczył w spotkaniach organizowanych przez grupy nazistowskie.

W tym samym czasie gazeta "Aftonbladet" poinformowała, że Lars Nilsson, przewodniczący SD w gminie Perstorp, miał kontakty z organizacją nazistowską Nordic Resistance Movement.

Sekretarz Jomshof twierdzi, że "działania podjęte w związku z tymi skandalami, których nie tuszujemy, przydają nam raczej wiarygodności".

"Niech mi nikt nie wmawia, że mój strach wymyślili populiści”

Co naprawdę stoi za tym, że partia urosła w siłę w ciągu ostatnich lat?

35-letni Acke z Uniwersytetu w Uppsali jest przekonany, że jest to przede wszystkim kwesta prawicowej propagandy. Jego zdaniem w Szwecji nie dzieje się absolutnie nic niepokojącego, jedynie do głosu doszli prawicowi populiści, którzy chcą zyskać władzę i dlatego wzbudzają w ludziach panikę.

Obraz
© East News / Premier Stefan Löfven. Lider Socjaldemokratów jest oskarżany o to, że nie potrafi poradzić sobie z rozwiązaniem problemów spowodowanych skalą imigracji. (fot. Fredrik Sandberg) | FREDRIK SANDBERG

Pracownik Muzeum Historii Naturalnej w Sztokholmie, który prosi o anonimowość, ma jednak zdanie zupełnie przeciwne. Jest tuż przed emeryturą i pamięta, że kiedyś w Szwecji było zupełnie inaczej. Lepiej.

- Wielu ludzi wspomina nasz kraj jako spokojne miejsce, gdzie mogłeś bez strachu chodzić po zmroku, a teraz? Niech mi nikt nie wmawia, że mój strach o siebie i moich bliskich wymyślili populiści - denerwuje się naukowiec. Przypomina od razu sierpniowe wydarzenia w Göteborgu, gdzie w wyniku zamieszek wywołanych przez młodociane gangi spłonęło 80 samochodów. Uważa, że udawanie, iż problem nie istnieje, jest jedną z przyczyn spadku poparcia dla Socjaldemokratów.

Anna ze Sztokholmu także nie czuje się już bezpiecznie. Zmieniła zdanie, gdy kilka dni temu na stacji metra Thoridsplan w dzielnicy Kungsholmen jeden z podróżnych został zaatakowany nożem.

- Mój pociąg przejechał bez zatrzymywania się, było mnóstwo policji. Sprawcy nie schwytano. Gdzie my żyjemy? – pyta Anna, która też ma coś do dodania na temat mediów głównego nurtu. - Do tej pory wielu informacji po prostu nie podawali, ostatnio już zaczynają pisać coraz więcej prawdy. Może informacje docierające do opinii publicznej zmieniają też nastawienie wyborców? - spekuluje.

To, że uderzanie w imigrantów i zalew przestępczości skutecznie oddziałuje na wyborców, dostrzegła też partia Chrześcijańskich Demokratów. Od kiedy Ebba Busch Thor wypowiedziała się krytycznie na temat multikulturalizmu w Szwecji także i jej partia skoczyła w sondażach.

- To tylko pokazuje, co tak naprawdę ludzie chcą usłyszeć - mówi Aneta, Polka mieszkająca od ponad 40 lat w Sztokholmie. - Moderaterna [partia liberalno-konserwatywna – red.], nawet jeśli odrzuci sojusz z SD, wejdzie pewnie w koalicję z Chrześcijańskimi Demokratami, ponieważ Zieloni także tracą poparcie - analizuje przyszły możliwy skład rządu Aneta.

"Krasnoludki na strychu" – tak Anna, Aneta i wielu Szwedów, mówią o partiach, które nie dostrzegają bieżących problemów. W Szwecji taki krasnoludek to ktoś oderwany od rzeczywistości, nieświadomy sytuacji.

„Tylko w ramadan mamy tu spokój”

Z czego wynikają frustracje społeczne, opisuje również Agnieszka, która od 5 lat mieszka w Alby. To jedna ze sztokholmskich stref specjalnego nadzoru, a przez Szwedzkich Demokratów bez ogródek określanej jako strefa „no-go”. Zamieszkują ją głównie imigranci. Według SD takich stref jest w kraju 196.

Obraz
© East News / Jimmie Åkesson lider Szwedzkich Demokratów może triumfować: "Już nie jesteśmy postrzegani jako ta gniewna partia, która weszła do Riksdagu w 2010 roku". (fot. Johan Nilsson) | johan nilsson

Odwiedziłam Agnieszkę i jej rodzinę pod koniec maja 2018 roku. Poczułam się zaskoczona panującym tam spokojem i ciszą. - To jest to słynne, niebezpieczne no-go? - zdziwiłam się.

Agnieszka wyjaśniła, że jest spokojnie, ponieważ właśnie trwa ramadan i do zmroku na ulicy nie spotyka się prawie nikogo. Poza ramadanem tak bezpiecznie już nie jest.

- Jest coraz gorzej. Przy stacji metra kwitnie handel narkotykami, po zmroku niewielu mieszkańców odważa się wychodzić z domu. Włamania i kradzieże są na porządku dziennym, a co jakiś czas płoną samochody. Zdarzają się też strzelaniny i walki między gangami - opisuje Agnieszka, która nie ukrywa, że bardzo boi się o córkę jeżdżącą metrem do szkoły.

Sytuacja w dzielnicy to niejedyne problemy. - Mąż został wyproszony z fotela dentystycznego, bo właśnie przyszła kobieta w chuście. W dokumentacji przerwanie zabiegu uzasadniono tym, że pacjent był zbyt zestresowany żeby dokończyć zabieg - opowiada Agnieszka. Jest przekonana, że nie są jedynymi, którym przydarzyła się podobna historia.

W podobnym tonie wypowiada się Jan Sjunnesson, członek Szwedzkich Demokratów. - Zwykli Szwedzi przez dwa lata czekają na wizytę u dentysty i muszą zapłacić za to 100-200 euro. Imigrant nie musi czekać w ogóle i płaci ok. 6 euro. Obywatele oczywiście dostrzegają tę niesprawiedliwość – mówi Sjunnesson.

Dodaje, że nie tylko przeciążenie systemu socjalnego i opieki medycznej jest obecnie problemem Szwecji. Według niego w miejscach zamieszkiwanych przez muzułmańskich imigrantów kobiety nie czują się bezpiecznie, są ofiarami obscenicznych zachowań i czują się wręcz zmuszone do noszenia chusty, bo to minimalizuje prawdopodobieństwo ataku.

Wskazuje, że w statystykach przestępczości wyraźnie widać nadreprezentację imigrantów w kategorii ciężkich przestępstw. - W zestawieniu opublikowanym w Expressen, aż 99 proc. sprawców gwałtów zbiorowych było imigrantami! - alarmuje polityk SD.

Obraz
© Euroislam.pl / Märsta. Podpalenia samochodów nie zdarzają się oczywiście codziennie, niemniej nie są już czymś niezwykłym. (fot. Paweł Cwynar) | Paweł Cwynar

Na temat rosnącej przestępczości ma także coś do powiedzenia Paweł Cwynar, polski pisarz mieszkający od dwóch lat w dzielnicy Märsta. Według niego, jeszcze kilka lat temu, jak mówią starsi mieszkańcy, było tutaj spokojnie, ale wraz z rosnącą imigracją robi się niebezpiecznie.

- Najczęściej zdarzają się podpalenia samochodów - ocenia Cwynar i dodaje, że "czasem przestępcy wjeżdżają samochodami w witryny sklepowe”.

Ma też osobiste doświadczenia: - Niedawno widziałem z balkonu strzelaninę między osobą czarnoskórą i osobami, których wygląd określiłbym jako bliskowschodni. Niedługo potem ciało 30-latka z 8 kulami znaleziono kilka metrów od mojej bramy.

Tę samą sytuację opisuje mieszkająca w okolicy Monika: - Tej nocy próbowałam się dodzwonić na policję i zgłosić strzelaninę, ale byłam 168 w kolejce. Policja stanowczo przestaje sobie radzić.

"Szwedzkie miasta nie były jeszcze krainą gangsterów”

Problem widzą nie tylko mieszkańcy stref wykluczenia. Zauważany jest także przez elity. Fredrik Erixon z Uppsali to szwedzki ekonomista i pisarz. Raczej trudno byłoby wrzucić go do jednego worka z prawicowymi populistami lub osobami zmanipulowanymi przez owych populistów.

Erixon jest też dyrektorem European Centre for International Political Economy (ECIPE), think tanku ekonomicznego, działającego w Brukseli. Twierdzi, że "to kryzys imigracyjny pozwolił Szwedzkim Demokratom uzyskać popularność".

Obwinia politykę otwartych drzwi. Tymczasem "ludzie, którzy uważali, że Szwecja przyjmowała zbyt wielu imigrantów, mieli sojusznika w postaci tylko jednej partii", opisuje scenę polityczną Erixon. Co do przestępczości, to wskazuje, że ogólnie ona spada, ale nie wśród tych najbardziej spektakularnych, groźnych kategoriach.

Obraz
© Euroislam.pl / Märsta. Samochody zniszczone w nocnych pożarach (fot. Paweł Cwynar) | Paweł Cwynar

Ekonomista wylicza, że liczba morderstw od 2012 r. wzrosła o czterdzieści procent, a liczba zabójstw z użyciem broni podwoiła się w ciągu dziesięciu lat. Młodzi Szwedzi pięciokrotnie częściej giną w wyniku postrzelenia niż młodzi Brytyjczycy.

"Nie tak dawno szwedzkie miasta nie były jeszcze krainą gangsterów” - konstatuje w swoim artykule dla The Spectator.

Z oceną Erixona nie zgadzają się Acke i jego żona Ellen. Mieszkają w Knivsta na przedmieściach Uppsali. Twierdzą, że to co robi SD, to nic innego jak atakowanie ludzi słabych socjalnie, którzy nie otrzymują odpowiedniej pomocy od państwa i stają się kozłami ofiarnymi prawicowych populistów.

Przeciwnicy antyimigranckiej narracji twierdzą, że Szwecja daje przybyszom za mało, a wymaga przy tym integracji. Odebranie zasiłku imigrantom, którzy się nie zintegrowali - co postulują Szwedzcy Demokraci - Acke i Ellen uważają za nieludzkie, wręcz za bestialskie.

- Czym miałaby być ta integracja? Może powinni od razu stać się Szwedami i pofarbować na blond? - oburza się małżeństwo. Jak twierdzą w obliczu tego, co dzieje się na świecie, Szwecja przyjmuje za mało imigrantów i wykazuje za małe zaangażowanie.

- Powinniśmy przyjmować tak samo jak w 2015, a nawet więcej. Stać nas na to. Granice powinny być cały czas otwarte i uważam, że rząd wykazał się tchórzostwem ograniczając imigrację! - mówi Acke. Nie zgadza się na "zrzucanie winy na jakąkolwiek religię" i postępującą islamizację Szwecji. Według niego to bzdura: - Jesteśmy wolnym krajem i każdy może wyznawać, co chce!

Na ulice wyszły patrole obywatelskie

Zwolennikami takiego podejścia na pewno nie są Andreas, Lars i Ole z Knivsta, którzy wstąpili do patrolu obywatelskiego. Grupa, do której należą, ma za zadanie patrolowanie okolicy w piątki i weekendy od godziny 21 do 2 w nocy. Powodem jest stan bezpieczeństwa pogarszający się z roku na rok - wraz z napływem imigrantów rośnie liczba napaści i przestępstw. Zadaniem patroli jest na przykład udzielanie pomocy ofiarom lub towarzyszenie kobietom, które boją się same wracać po zmroku do domu lub czują się zagrożone.

Trójka, z którą rozmawiam, jest przekonana, że Socjaldemokraci skompromitowali się i prawdopodobnie, z ciężkim sercem - jak dodają - jedyną alternatywą będzie głosowanie na Szwedzkich Demokratów.

Twierdzą też, że szwedzki rząd chce kontrolować społeczeństwo za pomocą poczucia wstydu, wmawiając rozsądnie myślącym ludziom rasizm i faszyzm. Według nich celowo została zatarta granica między patriotyzmem a nacjonalizmem. Poza tym narzekają na brak wolności słowa i ukrywanie przez prasę różnych wydarzeń z udziałem imigrantów.

Obraz
© Getty Images / Imigranci zebrani w ośrodku w Kladesholmen. Za chwilę rozpoczną modlitwę. (fot. David Ramos) | David Ramos / Stringer

To także narracja Szwedzkich Demokratów. Jan Sjunnesson uważa, to za jeden z podstawowych problemów w Szwecji. - Może się również zdarzyć, że ktoś z twoich przyjaciół lub rodziny będzie nękany lub zgwałcony przez imigrantów, a ty nawet nie możesz tego głośno powiedzieć, ponieważ zostaniesz napiętnowany jako rasista - twierdzi Sjunnesson, były dyrektor szkoły.

"Nasz kraj potrzebuje imigracji żeby się rozwijać!"

I także w tym przypadku zdania są diametralnie różne. Hendrick z Uppsali mówi, że „wolność słowa jest bardzo ważna, ale nie wtedy, jeśli dopuszcza atakowanie poszczególnych grup społecznych”. Uważa, że w Szwecji wręcz za dużo można powiedzieć. Publikacji wypowiedzi, takich jak te Jana Sjunnesona i Szwedzkich Demokratów, zakazałby.

- Powinny być karane sądownie karami pieniężnymi, a nawet więzieniem. Może wtedy wreszcie byłby koniec z tym rasizmem! - Hendrick ostro rysuje granice wolności wypowiedzi. Sam pracuje z imigrantami w wydawnictwie i nigdy, jak twierdzi, nie miał najmniejszych problemów.

- Nasz kraj potrzebuje imigracji żeby się rozwijać! Tego jakoś wszystkie partie anty imigranckie nie pojmują, że nasze społeczeństwo się starzeje - kwituje postulaty SD.

Obraz
© PAP/EPA / Debatę liderów partii politycznych, do której doszło 6 września w TV4, zdominował jeden temat - imigranci. Nawet Chrześcijańscy Demokraci dostrzegli, że kiedy mówią o tym problemie, poparcie dla nich gwałtownie rośnie. (fot. Stina Stjernkvist) | Stina Stjernkvist

Na tle tych zupełnie rozbieżnych nastrojów przedwyborczych, jednej tendencji nie można zaprzeczyć - Szwedzcy Demokraci, mimo swoich radykalnych wypowiedzi i pomysłu na wystąpienie z Unii Europejskiej - trzymają się bardzo mocno. Równocześnie jak twierdzi Jan Sjunnesson: „Nasze media i establishment są w rozsypce. To nasz rok 1989”.

Niklas Bolin, profesor nauk politycznych w Mittuniversity w Sundsvall, który zajmuje się fenomenem Szwedzkich Demokratów jest zdania, że partia zaczyna zyskiwać poparcie, ponieważ wiele partii – w tym również w Europie - zmieniło podejście do polityki imigracyjnej. A skoro linia polityczna SD została zaakceptowana, to wielu wyborców zaczęło uważać ich za wiarygodnych.

Ważne pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Na razie

W tej niecodziennej sytuacji nasuwa się ostatnie pytanie. Szwedom i Szwecji ekonomicznie i gospodarczo powodzi się wciąż bardzo dobrze, a mimo to niezadowolenie społeczne rośnie. Co wydarzyłoby się w przypadku spowolnienia gospodarki i wzrostu bezrobocia? Przeciwko komu obróci się wtedy ich gniew? Właśnie przed tym ostrzegają ekonomiści zaniepokojeni zadłużeniem gospodarstw domowych i przegrzanym rynkiem nieruchomości, który według nich jest na krawędzi załamania.

Oby Szwedzi nie musieli się o tym przekonywać.

Źródło artykułu:euroislam.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)