Pierwszy przypadek błonicy w Szwajcarii od 39 lat. Ponad 170 osób jest na kwarantannie

Niepokojące doniesienia ze Szwajcarii. Po 39 latach wykryto dwa przypadki błonicy - choroby zakaźnej występującej najczęściej u dzieci.

Szwajcaria. Powróciła choroba zakaźna niewidziana od kilku dekad
Szwajcaria. Powróciła choroba zakaźna niewidziana od kilku dekad
Źródło zdjęć: © East News | ALFRED PASIEKA
Maciej Zubel

03.08.2022 | aktual.: 03.08.2022 06:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chorzy przebywali w Federalnym Centrum Azylowym w Bernie. Niewykluczone, że przypadków błonicy będzie więcej. Wciąż trwa analiza próbek uzyskanych od czterech kolejnych osób.

Szwajcarskie służby sanitarne postanowiły jednak nie czekać na wyniki. Pozostałe osoby przebywające w Centrum Azylowym zostały objęte kwarantanną. Łącznie w izolacji przebywa 175 osób.

Władze ośrodka zapewniły, że ich podopieczni są poddawani testom oraz szczepieniom, którym wszyscy się poddają. - Ludzie wiedzą, że błonica może być poważną, śmiertelną chorobą - komentuje rzecznik federalnego Sekretariat Stanu ds. Migracji (SEM) Samuel Wyss.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: wysokie ceny energii w Niemczech. "Już nie myję rąk pod ciepłą wodą"

Ostatni przypadek błonicy odnotowano w Szwajcarii w 1983 roku. Lokalne media przypominają, że eliminacja tej choroby była możliwa dzięki masowym szczepieniom.

Błonica. Niebezpieczna choroba wraca do Szwajcarii

Błonica to choroba zakaźna, którą wywołuje bakteria - maczugowiec błonicy. Dostaje się ona do organizmu przez nos lub jamę ustną i zajmuje błony śluzowe górnych dróg oddechowych. Może objąć nawet spojówki, ucho środkowe czy błony śluzowe narządów płciowych.

Gdy toksyna produkowana przez bakterie dostanie się do krwiobiegu, może uszkadzać narządy wewnętrzne, a także ośrodkowy układ nerwowy. Jeśli błonica jest nieleczona lub niewłaściwie leczona, prowadzi do trwałych uszkodzeń lub może zakończyć się śmiercią pacjenta.

Przeczytaj też:

Źródło: "Rzeczpospolita"

Komentarze (159)