Szwajcaria. Polscy narciarze odcięci w śnieżnym chaosie. Służby wysadzają w powietrze zwały śniegu
Setki narciarzy, w tym grupa Polaków, zostało odciętych od świata w szwajcarskim kurorcie Zermatt. Kluczowa droga do stacji kolejowej została zasypana. Masy śniegu zalegające na okolicznych stokach grożą zejściem dużych lawin. Służby likwidują to zagrożenie, wysadzając ładunkami wybuchowymi nawiany śnieg.
Gdy ratownicy górscy sami sprowokują zejście lawin, a śnieg zostanie zepchnięty z jedynej w dolinie drogi, komunikacja z Zermatt zostanie przywrócona. Operacja trwa od kilkudziesięciu godzin. Ruch ma zostać przywrócony w sobotę po południu.
- W dalszym ciągu słychać wybuchy oraz krążące helikoptery, które sprawdzają zagrożenie lawinowe. Po kilku dniach w hotelach zaczynało brakować prowiantu - relacjonuje w rozmowie z WP Dawid, jeden z polskich narciarzy.
- Wydaje się, iż miejscowi są przyzwyczajeni do takich sytuacji. Z relacji obsługi hotelu dowiedzieliśmy się, że ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2018 roku. Wtedy udało się przywrócić połączenie po 2 dniach. Mamy nadzieję, że dziś się wydostaniemy, że nie wydarzy się nic niepodziewanego - dodaje.
Pojechali do Szwajcarii, że względu na to, iż w tym kraju otwarte stoki narciarskie są otwarte pomimo epidemii koronawirusa.
Pogoda. Śnieżny chaos w Alpach
Zermatt, położone u podnóża szczytu Matterhorn zostało odcięte 28 stycznia. Jedyna w dolinie droga (połączenie kolejowe do miasta Tasch) została zasypana. W samym mieście pokrywa śnieżna sięga 130 cm, na górskich stokach leżą 2 metry śniegu. W regionie obowiązuje obecnie 4 stopień zagrożenia lawinowego ( w pięciostopniowej skali) - co oznacza możliwość samoczynnego zejścia dużych lawin śnieżnych.
Szwajcarskie media relacjonują śnieżny chaos w Alpach. Po dużych opadach śniegu w kantonie Valais w Szwajcarii służby ogłosiły alarm lawinowy i zamknęły przejazdy kilkoma drogami znajdującymi się w pobliżu stref lawinowych. Zaśnieżone są także kluczowe odcinki kilku autostrad, na których odnotowano wypadki drogowe.