Sztuczna inteligencja wywróci życie Polaków? W niektórych zawodach już się zaczęło
Sztuczna inteligencja - zagrożenie dla człowieka czy ogromna pomoc w codziennym życiu? Czy stracimy przez nią pracę, czy będzie za nas podejmować decyzje? Takie pytania stawiał Patrycjusz Wyżga futurolożce, dr hab. prof. Akademii Leona Koźmińskiego Aleksandrze Przegalińskiej-Skierkowskiej, która była gościem programu WP "Didaskalia".
Czy sztuczna inteligencja sprawi, że będziemy pracować krócej? Prof. Przegalińska-Skierkowska uważa, że jest to możliwe. I nie chodzi o to, aby sztuczna inteligencja zabierała komuś pracę. Ekspertka podkreśla, że to "fenomen", który może wspierać nas w obowiązkach, a my - dzięki korzystaniu z niego - możemy pracować krócej i mniej.
- Nie chodzi o pieniądze, tylko o uwolniony czas, który powstaje dzięki sztucznej inteligencji. My możemy zająć się czymś innym, podczas gdy ona zrobi za nas rzeczy rutynowe - wyjaśnia gość programu Patrycjusza Wyżgi.
Niebezpieczne jest delegowanie AI wszystkich zadań: prof. Aleksandra Przegalińska - didaskalia#20
Jak zauważa prof. Przegalińska-Skierkowska, Polacy to naród bardzo przepracowany. - Jesteśmy do tego przywiązani. To taka nasza kultura i do tego się przyzwyczailiśmy, ale nie jest to dla nas dobre - wyjaśnia.
Ekspertka dodaje, że sztuczna inteligencja mogłaby dać nam więcej "jakościowego czasu" na inne rzeczy.
Sztuczna inteligencja w służbie człowieka, czy przeciw człowiekowi?
Jest wiele dziedzin, w których sztuczna inteligencja w obecnym kształcie może nas wspomagać. Jak przekonuje prof. Przegalińska-Skierkowska, od pewnego czasu prowadzone są badania, w których sprawdza się, jak sztuczna inteligencja współdziała z człowiekiem.
- Jednej grupie osób dajemy asystenta opartego na ChatGPT i porównujemy to do grupy, która pracuje samodzielnie. Wyniki pokazują, że rzeczywiście ta grupa, która pracuje z asystentem, działa po prostu lepiej, szybciej i efektywniej. Ocena jakościowa ich pracy też jest wyższa - przekonuje gość programu WP "Didaskalia".
Nasuwa się zatem pytanie, czy na przykład pracownicy sprzedaży lub marketingu, już teraz korzystający ze sztucznej inteligencji, będą niebawem przez nią zastępowani. Według prof. Przegalińskiej droga do tego jest daleka, ponieważ całkowite oddanie maszynom zadań to coś potencjalnie niebezpiecznego.
- To nie jest technologia, która się nie myli. Na przykład ChatGPT i cała reszta to technologie, które "halucynują". Wymyślają różne rzeczy, popełniają błędy i - co gorsza - te błędy wyglądają, jakby były czymś rzetelnym. Nadzór i decyzyjność człowieka jest więc bardzo potrzebna - dodaje gość programu WP.
Jakie zawody czeka rewolucja?
Ekspertka, zapytana o to, jakie zawody może czekać rewolucja w związku z rozwojem sztucznej inteligencji, podkreśla, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Firma Uber wieszczyła, że do 2023 roku prywatne auta z kierowcami znikną, a zastąpią je pojazdy autonomiczne. Jak widać, nic takiego się nie stało. Zawód kierowcy ma się dobrze.
- Być może osoba, która trudni się tylko czytaniem audiobooków, może obawiać się o swoją pracę, bo przecież bardzo łatwo zrobić klona. Ale już z tłumaczami tekstów byłabym ostrożna. Wydaje mi się, że wszystkie zawody zostaną zmienione przez sztuczną inteligencję, ale będzie bardzo mało takich, które kompletnie znikną - wyjaśnia prof. Przegalińska-Skierkowska.
Podobnie jest z muzyką czy grafiką. Maszyna jest w stanie wyprodukować melodię lub obraz i radzi sobie z tym całkiem nieźle, ale żeby dzieło było kompletne i na wysokim poziomie, potrzebna jest finalnie ręka człowieka.
- Sztuczna inteligencja może wspierać pracę kreatywną i na pewno ją bardzo mocno zmieniać, ale robi rzeczy na poziomie średnim. Żeby stworzona rzecz była "wow", musi nastąpić współpraca człowieka i maszyny. Ten ludzki wymiar kreacji musi zabłysnąć - wyjaśnia ekspertka.
Czy sztuczna inteligencja podejmie za nas decyzje?
- Daleka byłabym od stwierdzenia, że sztuczna inteligencja będzie miała taką wolę i moc sprawczą, żeby mogła decydować o swoim rozwoju - podkreśla również w "Didaskaliach" prof. Przegalińska-Skierkowska.
Jednocześnie ekspertka apeluje, aby nie lekceważyć tego tematu, bo - jak zaznacza - już teraz mamy wiele przykładów tego, jak sztuczna Inteligencja, za naszym zezwoleniem, wkracza w sfery decyzyjne. Chodzi np. o agentów czy boty.
- Gdy damy takiemu agentowi władzę, to oczywiście nie zacznie on w naszym imieniu sam wysyłać wiadomości np. do Donalda Trumpa, ale może napisać różne rzeczy, kogoś obrazić. To nie będzie tak, że jako nasz wróg zacznie działać przeciwko nam, tylko my staniemy się pasywni i różne rzeczy będą wymykać się nam spod kontroli - przekonuje gość programu "Didaskalia".
Zdaniem rozmówczyni Patrycjusza Wyżgi najpoważniejszym zagrożeniem jest jednak dezinformacja i manipulacja. Bot, czy agent połączony z warstwą generatywną sztucznej inteligencji może zostać wykorzystany do złych rzeczy.
- Może na przykład przekonać kogoś, żeby wpłacił pieniądze na "szczytny cel", czyli tak naprawdę go okraść. Można ludźmi manipulować w wymiarze politycznym. Tworzyć fejkowe konta, które będą się nieźle komunikowały z ludźmi - wylicza ekspertka.