Sztokholm na linii, czyli jak nobliści otrzymują wiadomość o nagrodzie
O tym, że dostali właśnie Nobla, laureaci dowiadują się zazwyczaj przez telefon. Byli tacy, którzy uznali taki telefon za żart. Inni, gdy zadzwonił Sztokholm, właśnie spali i nie usłyszeli dzwonka. Wszyscy wspominają ogromne emocje na wieść o Noblu.
11.10.2012 | aktual.: 11.10.2012 13:06
We wtorek francuski fizyk Serge Haroche szedł ulicą, gdy zadzwonił jego telefon komórkowy. Spojrzał na ekran, zobaczył numer zaczynający się od cyfr 46 i zrozumiał, że dzwonią do niego ze Szwecji. Już wiedział, że tego dnia nigdy nie zapomni - i jak opowiada agencji AFP - poczuł, że musi natychmiast usiąść na jakiejś ławce.
Haroche i Amerykanin David Wineland dostali Nobla za niezależnie od siebie wynalezioną metodę pomiaru pojedynczych cząstek oraz manipulowania nimi bez zmiany ich kwantowej natury. To odkrycie przybliża nas do budowy komputerów kwantowych.
Chemicznego Nobla 2012 otrzymał za badania nad receptorami, odpowiadającymi za reakcję komórek na warunki zewnętrzne, Robert J. Lefkowitz (razem z Brianem K. Kobilką). Kiedy w środę zadzwonił Sztokholm, amerykański profesor odsypiał właśnie daleką podróż. Nie słyszał dzwonka, w uszach miał zatyczki i żona trąciła go łokciem na znak, że ktoś do niego dzwoni. "Szok i zupełne zaskoczenie" - wspomina naukowiec.
Badacze z dziedziny nauk ścisłych zazwyczaj wiedzą, że są na liście do Nobla. Ale nie mogą przewidzieć, w której edycji nagrody przypadnie ona właśnie im. Australijczycy Barry Marshall i Robin Warren dokonali przełomowego odkrycia dotyczącego bakterii wywołujących wrzody żołądka w 1983 roku. I odtąd co roku w dniu, kiedy ogłaszano Nobla z medycyny, spotykali się w pubie - by osłodzić sobie czekanie. Wreszcie w 2005 roku, dostali telefon ze Sztokholmu. "Jesteśmy sparaliżowani" - opisywał Marshall.
Szwajcar Richard R. Ernst w dniu ogłaszania Nobla z chemii w 1991 roku podróżował samolotem i to kapitan powiadomił go, że właśnie dostał nagrodę. Do samolotu wchodził również w 1988 roku amerykański farmakolog Louis Ignarro, gdy pracownik lotniska podał mu telefon komórkowy. Kolega badacza, znany żartowniś, powiedział mu o Noblu z medycyny, a potem połączenie się zerwało. Naukowiec przez całą podróż nie wiedział, czy to, co usłyszał, jest prawdą. Dopiero po przylocie do Włoch pokazano mu komunikat komitetu noblowskiego. - Był po szwedzku, ale zobaczyłem słowo Nobel. Dosłownie zwaliło mnie z nóg - wspomina Ignarro, autor badań na temat roli tlenku azotu w organizmie ludzkim.
Nie od razu uwierzył też w swojego Nobla brytyjski ekonomista James Mirrlees, który uhonorowany został w 1996 roku za stworzenie podstaw ekonomicznej teorii bodźców. Przez telefon "wyraziłem przypuszczenie, że to może nie jest prawda, i poprosiłem o dowód" - wspomina. Upewnił się dopiero, gdy wiadomość potwierdził jego osobisty znajomy z Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk.
Ale nie wszyscy nobliści mieli okazję odebrać telefon ze Sztokholmu, który zazwyczaj dzwoni na pół godziny przed oficjalnym ogłoszeniem nagrody. Laureatka literackiego Nobla w 2007 roku Doris Lessing, jak i nagrodzony w 1994 roku za badania nad teorią gier niemiecki ekonomista Reihardt Selten dowiedzieli się o Noblu, gdy wracając z wykładów do domu, zastali przed drzwiami tłum dziennikarzy.(PAP)
awl/ kar/