Szprotawa dzień po wielkiej fali. "Jak żyję, nie widziałem czegoś takiego"

Niepokojąco w tym 12-tysięcznym mieście zaczęło robić się już w niedzielę, kiedy to Bóbr zaczął się podnosić. Z godziny na godzinę wyglądało to coraz gorzej. Niepokoiły prognozy IMGW mówiące o ponad 6-metrowym poziomie płynącej przez Szprotawę rzeki. Ci, którzy przeżyli tu powódź tysiąclecia, mówią jedno – miasto znów czeka walka z żywiołem.

Szprotawa dzień po wielkiej fali. "Jak żyję, nie widziałem czegoś takiego"
Szprotawa dzień po wielkiej fali. "Jak żyję, nie widziałem czegoś takiego"
Źródło zdjęć: © WP

Wielka mobilizacja ludzi zaczęła się tuż po prognozach. Mieszkańcy przy pomocy lokalnych władz i straży pożarnej zaczęli walczyć o obronę Szprotawy przed wielką wodą. Wiedzieli, że najbardziej narażone będą tereny przy Bobrze, czyli Sowiny, ul. Parkowa czy os. Słoneczne. Poruszenie na m.in. Facebooku sprawiło, że setki ludzi rzuciły się do pracy.

Gdy we wtorek rano Bóbr zaczął bardzo mocno przybierać, mobilizacja była wręcz nie do opisania. - Pamiętam powódź z 1997 roku. Wody było porównywalnie dużo jak teraz. Wtedy też mieszkańcy robili, co mogli, ale teraz to przeszło wszelkie oczekiwania. Proszę zobaczyć, przecież tutaj jest ze 100 osób. Kierowcy nie nadążają z przywożeniem piasku i worków. Rąk do pracy jest aż nadto, ale dzięki temu możemy się zmieniać i odpoczywać - powiedział pan Marian z Osiedla Słonecznego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Zrobiliśmy tyle worków, że zapas rozwożono na całą Szprotawę. Proszę zobaczyć, jaka jest tutaj sterta pełnych worków. Słyszałem, że mają wozić też do Żagania, bo teraz tam jest nie za ciekawie - dodała inna mieszkanka Osiedla Słonecznego. - Kobiety donosiły jedzenie, kawę i wodę ciężko pracującym, to naprawdę budujące obrazki - poinformowała.

Najgorsza sytuacja była na Sowinach. To dzielnica przy wyjeździe ze Szprotawy, cała położona przy rzece. Bóbr wylewał tam wielokrotnie. I tym razem była podobnie. Na wysokości zadania stanęli jednak mieszkańcy wsparci pomocą z całego miasta. Wał przy ul. Partyzanckiej usypywano dniem i nocą. Ostatecznie spełnił on swoją rolę i mieszkańcy tej okolicy nie stracili dorobku życia.

W wielu miejscach Szprotawy i w okolicznych mniejszych miejscowościach potrzebna była jednak ewakuacja mieszkańców. Zalało m.in. ul. Waryńskiego, która leży praktycznie przy samym Bobrze. Dzielnie walczyli na ul. Parkowej. Tam częściowo udało się powstrzymać żywioł, ale np. miejscowa restauracja Dobra Kuchnia w Stodole przegrała z wielką wodą. "To już koniec Stodoły. Więcej nie udźwignę…" - napisano na facebookowym profilu lokalu.

  • Szprotawa walczy z powodzią
  • Szprotawa walczy z powodzią
  • Szprotawa walczy z powodzią
  • Szprotawa walczy z powodzią
  • Szprotawa walczy z powodzią
  • Szprotawa walczy z powodzią
[1/6] Szprotawa walczy z powodziąŹródło zdjęć: © WP

- To wielki dramat właścicieli. Tak dbali o ten lokal, już w niedzielę sypali worki z piaskiem, ale nic to nie dało - mówi pani Irena z Zabobrza. - We wtorek pojechałam rano do pracy, ale wrócić już nie mogłam, bo zalało drogę przy Błoniach. Trzeba było jechać dużym objazdem. Praktycznie odcięło pół miasta. W środę nie jadę do pracy. Nie wiem, czy będzie którędy wrócić, boję się – dodała.

Na szczęście miasto zorganizowało transport dla ludności z "obu brzegów" Szprotawy.

- Mi powódź raczej nie grozi, bo mieszkam na trzecim piętrze, ale przyszedłem tu i rozkładam chociaż worki - mówi pan Sławomir. - To naprawdę niesamowite, ile ludzi pomaga. Szprotawa to małe miasto, każdy się tutaj zna. Widzę młodzież, lokalnych przedsiębiorców, czy zwykłych ludzi. Wszyscy są gotowi i pracują. We wtorek było już ciemno, ale ludzie dalej pracowali w pocie czoła przy świetle zapewnionym przez wozy strażackie. Jak żyję, nie widziałem czegoś takiego - dodał.

Warto dodać, że do Szprotawy zjechało mnóstwo zastępów straży pożarnej. - Widziałem auta nawet ze Świebodzina. Sygnały w mieście słychać praktycznie co chwilę. Takie obrazki widziałem dotychczas tylko w telewizji - dodaje pan Sławomir. Przy formowaniu wałów pomagał też m.in. WOT

- Dobrze, że woda już opada, ale znajomy z ulicy Młynarskiej mówi, że pozalewało ich tam mocno. Na pewno będą duże straty. Mam nadzieję, że miasto sobie z tym poradzi. Trwa tutaj tyle remontów dróg, a teraz jeszcze powódź - mówi pan Sławomir.

Ciężko jest oszacować straty, jakie poniosła Szprotawa i okolice. Na razie zresztą o tym nikt nie myśli, bo nadal wody jest bardzo dużo i poziom niebezpieczeństwa jest wysoki.

Warto dodać, że przez Szprotawę płynie jeszcze jedna rzeka, która nazywa się tak samo jak miasto. Ona też mocno wezbrała i pozalewała tereny, m.in. niedawno oddane do użytku dwa place zabaw.

- Proszę zobaczyć, tę małą Wenecję otworzyli kilkanaście dni temu i już jest pod wodą - wskazuje palcem pani Weronika, która przyglądała się osobom ładującym piach do worków obok Poczty. - Ta powódź jest straszna. Widziałam obrazki z Kłodzka i byłam przerażona. Nie sądziłam, że podobnie może być u nas, tak daleko od gór. Na szczęście nie było tak tragicznie jak na Dolnym Śląsku, ale i tak współczuję poszkodowanym – dodała.

Gdy woda opadnie, poznamy skalę strat, jakie poniosła Szprotawa. Miasto już teraz uruchomiło specjalny numer konta, na który można dokonywać wpłat. Można też tutaj dostarczać różne dary dla powodzian. Więcej informacji na stronach UM Szprotawa.

Adam Zasimowicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)