Szokujące pomyłki amerykańskiej armii. "Zginęło 1147 niewinnych osób"
Ok. 1147 przypadkowych osób zginęło w nalotach amerykańskich dronów na 41 podejrzanych terrorystów w Pakistanie i Jemenie - wynika z danych organizacji praw człowieka Reprieve, które opublikował brytyjski dziennik "The Guardian".
24.11.2014 | aktual.: 24.11.2014 20:29
Opierając się na raportach publikowanych przez Biuro Dziennikarstwa Śledczego (BIJ), Reprieve przeanalizowała przypadki, w których drony wykonywały więcej niż jeden atak na wyznaczony cel. Nie brano pod uwagę ataków na konkretne cele, które powiodły się za pierwszym razem, ani tych wymierzonych w grupy ludzi na podstawie ich zachowania, traktowanego jako podejrzane.
Z danych, którymi Reprieve podzieliła się z dziennikiem "The Guardian", wynika, że w nalotach dronów wymierzonych w 41 celów w Pakistanie i Jemenie zginęło 1147 przypadkowych osób (dane według stanu na 24 listopada).
Według gazety znaczy to, że "nawet jeśli operatorzy dronów wymierzają ataki w konkretne jednostki, ginie znacznie więcej przypadkowych ludzi niż celów, a naloty często trzeba powtarzać", co z kolei nasuwa pytanie o "ścisłość informacji wywiadu USA, które służą do wyznaczania celów nalotów, określanych przez amerykańskie władze jako "precyzyjne".
W Pakistanie drony "polujące" na 24 mężczyzn spowodowały śmierć 874 osób, w tym 142 dzieci. Doniesienia o ponawianych atakach na te cele wielokrotnie pojawiały się w mediach, co wskazuje, że większość nalotów była nieskuteczna. Według Reprieve tylko sześciu z 24 domniemanych terrorystów zginęło w wymierzonych w nich atakach. W Jemenie ponawiane naloty na 17 wyznaczonych celów doprowadziły do śmierci 273 postronnych osób, w tym co najmniej siedmiorga dzieci.
Z 41 wyznaczonych celów w obu krajach siedmiu podejrzanych terrorystów nadal żyje, status jednego, Hadżiego Omara, jest nieznany, a inny, Abu Ubajda al-Masri, zmarł z przyczyn naturalnych (najprawdopodobniej na zapalenie wątroby).
Przedstawione dane to tylko ułamek wszystkich zgonów związanych z działalnością amerykańskich dronów - zauważa "Guardian", dodając, że według konserwatywnego think tanku Rada Stosunków Międzynarodowych (CFR) ogółem w ok. 500 nalotach przeprowadzonych poza Irakiem i Afganistanem zginęły 3674 osoby.
Brytyjski dziennik pisze, że jak każdy inny rodzaj broni tak i drony nie gwarantują stuprocentowej skuteczności, ale otaczająca ich działania tajemnica nie pozwala stwierdzić, jak wielu celów chybiają i dlaczego.
Wskazuje też, że analiza danych o atakach jest bardzo utrudniona, ponieważ wszystkie dostępne informacje na ten temat są szacunkowe i nieoficjalne. Jedynym dostępnym źródłem wiedzy o nich są doniesienia lokalnych mediów, a jednym potwierdzeniem - anonimowe przecieki do prasy, najczęściej z powołaniem na przedstawicieli władz USA, Jemenu lub Pakistanu.
Zespół pracowników Reprieve, który badał sytuację na miejscu w Pakistanie, najprawdopodobniej odkrył też przypadek omyłkowego zabicia człowieka przez drona. Mężczyzna o tym samym imieniu i nazwisku co podejrzany terrorysta na liście USA został zabity przez drona za trzecim podejściem; jego brata pojmano i podczas przesłuchania nakłaniano do powiedzenia, że zabito właściwego człowieka - pisze "Guardian".