PolskaSzokująca decyzja PZU: leży w jeziorze, ale płacić musi

Szokująca decyzja PZU: leży w jeziorze, ale płacić musi

Ubezpieczyciel odmówił wypłaty świadczenia rodzinie 37-latka, który zginął w nieszczęśliwym wypadku. Powód? Mężczyzna nie płacił składek po swojej śmierci. Pomogła dopiero interwencja Wirtualnej Polski. Ubezpieczyciel ostatecznie zmienił zdanie.

Szokująca decyzja PZU: leży w jeziorze, ale płacić musi
Źródło zdjęć: © PAP

13.10.2010 | aktual.: 13.10.2010 13:18

Kupiłeś ubezpieczenie, mające zapewnić twoim bliskim wsparcie finansowe w przypadku nieprzewidzianych zdarzeń losowych? Jeśli przytrafi ci się najgorsze, upewnij się, że z miejsca, w którym znalazło się twoje ciało, będziesz mógł płacić składki na ubezpieczenie. Jeśli nie, nici z wypłaty świadczenia. Niemożliwe? W ten sposób myślała również rodzina Piotra P., dopóki sama nie dostała oficjalnej decyzji urzędników.

Śmierć w listopadzie

Jesienią 2009 roku Piotr P. wybrał się z kolegą w okolice Nowego Sącza. 13 listopada wędkowali z łódki oddalonej o kilkanaście metrów od brzegu. Łódź wywróciła się i mężczyźni wpadli do wody, co obserwował inny wędkarz. Świadek oraz kolega pana Piotra zauważyli, że ten nie wypływa na powierzchnię. Obaj natychmiast zaczęli go szukać, ale w mętnej wodzie nie udało im się znaleźć ciała. Akcja policjantów i strażaków także nie przyniosła skutku.

Żona, syn, rodzice i siostra pana Piotra przeżywali gehennę. Choć było niemal pewne, że mężczyzna się utopił, mieli nieracjonalną nadzieję, że mogą go jeszcze zobaczyć żywego. Rozpoczęło się czekanie. Rodziny zaginionych mówią, że w takich wypadkach jednego dnia czeka się na nową nadzieję, drugiego na wiadomość, która zakończy koszmar i pomoże zacząć opłakiwanie zmarłego.

23 kwietnia tego roku ciało Piotra odnaleziono w zbiorniku, gdzie doszło do wypadku. 3 dni później wszczęto rutynowe w takich wypadkach śledztwo. Szybko je umorzono stwierdzając brak znamion przestępstwa. Biegły medyk stwierdził po sekcji zwłok, że zgon nastąpił na skutek ostro rozwijającej się niewydolności krążeniowo oddechowej "najpewniej w wyniku utonięcia". W organizmie Piotra znaleziono ślady alkoholu, który - jak stwierdzono w śledztwie - wydziela ciało przebywające przed długi czas w wodzie. To efekt naturalnych procesów, nie konsumpcji.

Rodzina zajęła się pogrzebem i formalnościami. Niektórzy z jej członków znaleźli się pod opieką psychologów, nie każdy potrafił poradzić sobie sam z tak trudną sytuacją. Jednak okazało się, że na tym nie koniec.

Śmierć w kwietniu

Latem tego roku matka Piotra, uprawniona do odbioru świadczenia w imieniu rodziny, zgłosiła się do PZU Życie SA, gdzie syn miał wykupione ubezpieczenie pracownicze typu P Plus. Centrum Likwidacji Szkód Grupy PZU w Krakowie odpowiedziało wówczas, że ostatnia składka za ubezpieczenie została opłacona za listopad 2009 roku, a odpowiedzialność firmy kończy się w dniu okresu, za jaki ją przekazano. Z pisma wysłanego rodzinie wynika, że zdaniem ubezpieczyciela Piotr zmarł... 23 kwietnia 2010.

Co, według PZU Życie SA, mężczyzna robił od momentu, w którym wpadł do wody do dnia odnalezienia ciała? Tego ubezpieczyciel nie precyzuje, ale podejrzewa, że wcześniej pił alkohol. W liście ubezpieczyciel pisze do rodziny między innymi: "(...) PZU Życie SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki nieszczęśliwego wypadku, kiedy powstał, gdy ubezpieczony był w stanie nietrzeźwości, a to spowodowało zaistnienie nieszczęśliwego wypadku".

Ubezpieczyciel stwierdził więc, wbrew wskazaniom śledczych, że Piotr P. feralnego dnia pił alkohol, co doprowadziło do wypadku. Jednak zakład jednocześnie uznaje, że śmierć nastąpiła ponad pół roku później, a więc do żadnego śmiertelnego wypadku dojść nie mogło. Rodzina, uznając takie tłumaczenie za kpinę z ich tragedii, złożyła odwołanie do centrali ubezpieczyciela w Warszawie. Sprawę rozpatrzono ponownie i decyzję o odmowie wypłaty świadczenia... podtrzymano. O alkoholu nie było już w tym piśmie mowy, ale nadal PZU Życie SA twierdziło, że Piotr powinien dopilnować opłacania składki, nawet po tym, jak się utopił.

Upewnij się, gdzie umierasz

Siostra Piotra P., Anna o sprawie nie może mówić bez emocji. - Zadręczą nas, przecież to wygląda jak znęcanie się nad rodziną, która dopiero zaczyna zbierać się na nowo po takim wstrząsie - mówi. - Kiedyś myślałam, że najgorsze, co może człowieka spotkać, to śmierć bliskiej osoby. Potem zmieniłam zdanie, zaginięcie jest trudniejsze. Teraz wiem, że nawet pogrzeb to jeszcze nie koniec. Zanim, człowieku, spotka cię straszna śmierć, to upewnij się, że padniesz na lądzie w widocznym miejscu. Jak nie, to z wpłacanych przez ciebie składek twój osierocony syn nic nie dostanie!

Aplikant radcowski Bartłomiej Klinowski z Kancelarii Odszkodowawczej OFN we Wrocławiu twierdzi, że takie absurdy stanowią codzienność w praktyce działalności towarzystw ubezpieczeniowych. Według niego utrudniając w ten sposób wypłatę należnych świadczeń, firmy liczą na zniechęcenie zarówno samych poszkodowanych, jak i ich rodzin. Umowy pełne niezrozumiałych przepisów sprawiają, że często rodzinom udaje się dojść swoich praw dopiero przy pomocy prawnika.

- Nie ma żadnych wątpliwości, iż stanowisko Ubezpieczyciela jest absurdalne, brak przy tym jakiejkolwiek podstawy prawnej do wydania decyzji o odmowie wypłaty odszkodowania - komentuje sprawę Piotra Bartłomiej Klinowski. - Zawierając umowę ubezpieczenia, PZU Życie SA zobowiązało się do spełnienia określonego świadczenia, czyli wypłaty umówionej sumy pieniężnej w chwili zaistnienia przewidzianego w umowie zdarzenia powodującego szkodę. Tym zdarzeniem jest właśnie m.in. śmierć pana Piotra. Niedorzeczne jest przy tym powoływanie się Ubezpieczyciela na brak opłacenia składki po śmierci ubezpieczonego. Odpowiedzialność PZU Życie SA rozpoczęła się bowiem w chwili jego śmierci i fakt odnalezienia ciała kilka miesięcy później nie ma w przedmiotowej sprawie żadnego znaczenia.

Aplikant radcowski z kancelarii OFN radzi osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji złożenie skargi do Rzecznika Ubezpieczonych oraz Komisji Nadzoru Finansowego. Gdyby próby polubownego załatwienia sprawy okazałyby się bezskuteczne, trzeba skierować sprawy na drogę postępowania sądowego.

Powtórna analiza

6 października 2010 roku Wirtualna Polska wysłała do Rzecznika PZU SA/PZU Życie SA list z prośbą o komentarz do sprawy Piotra P. Dwa dni później dostaliśmy odpowiedź przesłaną przez Artura Dziekańskiego z Biura Prasowego PZU: "Jako, że nie możemy przekazywać mediom szczegółów dotyczących ubezpieczeń klientów, gdyż zabrania nam tego prawo ubezpieczeniowe (...), pragnę jedynie poinformować, że zespół PZU przeanalizował powtórnie dokumentację prezentującą okoliczności sprawy i wkrótce osoba uprawniona do otrzymania świadczenia z tytułu ubezpieczenia otrzyma nowe stanowisko PZU w przedmiotowej sprawie."

8 października ubezpieczyciel poinformował matkę Piotra P., że wkrótce otrzyma należne rodzinie pieniądze.

Sylwia Skorstad, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (201)