Szmajdziński zaprzecza doniesieniom "Życia Warszawy"
Gdyby oficerowie objęci postępowaniem operacyjnym w sprawie korupcji przy przetargach nie zostali wyznaczeni na nowe etaty służbowe, dziś dziennikarze pisaliby, że minister uprzedził ich, by mogli zatrzeć ślady - mówi minister obrony Jerzy Szmajdziński.
Minister ustosunkował się do doniesień sobotniego "Życia Warszawy", że na trzy tygodnie przed aresztowaniem wszyscy trzej oficerowie z pionu logistyki Dowództwa Wojsk Lądowych otrzymali od ministra awanse, z czym miały się wiązać wyższe stanowiska i podwyżki.
Szmajdziński poinformował, że podczas reorganizacji, do której doszło w Dowództwie Wojsk Lądowych, ci trzej oficerowie zostali jedynie wyznaczeni na nowe etaty służbowe, które odpowiadały ich dotychczasowym stanowiskom.
"Do ostatniej chwili nie należy robić niczego, co mogłoby przeszkodzić toczącemu się postępowaniu" - tak minister Szmajdziński odparł na pytanie, czy chodziło o to, by nie "spłoszyć" podejrzewanych o korupcję.
Minister potwierdził w piątek, że śledztwo w sprawie nieprawidłowości w przetargach na zamówienia wojskowe dotyczy także jednego z przetargów na wyposażenie kontyngentu wojskowego do Iraku. Śledztwo obejmuje w sumie cztery przetargi.
Nadużycia polegały na formułowaniu wymogów przetargu tak, by wygrała określona firma. W sprawie aresztowano dotychczas siedem osób. Zatrzymane osoby "podejrzewane są o to, że działając wspólnie i w porozumieniu doprowadzały w sposób nieformalny do rozstrzygnięć procedur przetargowych na korzyść wybranych oferentów, w wyniku czego budżet MON ponosił wymierne straty materialne" - powiedział w piątek minister. Dodał, że nie ujawni skali strat do zakończenia śledztwa przez Wojskową Prokuraturę Okręgową. Zapewnił jednak, że nie chodzi ani o setki, ani o dziesiątki milionów złotych.