Szkolny Big Brother bez dźwięku
Szkoły, walcząc z przemocą wśród uczniów, sięgają po coraz bardziej wyrafinowane środki kontroli. Gdy szkoły inwestują w systemy monitoringu, Ministerstwo Edukacji Narodowej łagodzi kurs. Pół roku po wprowadzeniu przez Romana Giertycha przepisu pozwalającego obserwować i podsłuchiwać uczniów MEN likwiduje zapis umożliwiający instalację kamer z mikrofonami - czytamy w dzienniku "Polska".
Przeciw szkolnej inwigilacji wystąpił rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski oraz generalny inspektor danych osobowych Michał Serzycki. Swoje obiekcje tłumaczyli podobnie: zbieranie danych, któremu uczniowi podoba się jaka koleżanka, kto jest załamany z powodu oblanej klasówki czy kto nie lubi danego nauczyciela, nie jest do niczego szkole potrzebne. Do podsłuchiwania uprawnione są organy państwowe w uzasadnionych sytuacjach. A podsłuchiwanie bez pozwolenia podlega ograniczeniu wolności do dwóch lat - tłumaczył Kochanowski.
Apele zadziałały i już od czerwca nie będzie można instalować kamer z mikrofonami. Z przygotowanego przez MEN rozporządzenia wykreślono zapis, który pozwalał na nagrywanie dźwięku.