Szkoleniowa szarża, czyli jakie zmiany zapowiadają wielkie międzynarodowe manewry "Dragon'15"
• "Dragon'15" były pierwszymi manewrami po reformie systemu dowodzenia polskiej armii Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych
• Zwiastują znaczne zmiany w szkoleniu naszego wojska - pisze "Polska Zbrojna"
• Zwiększona ma zostać rola batalionów i ich dowódców
• Inne będzie też podejście do szkolenia rezerw
• W ćwiczeniach brali też udział wojskowi z Wlk. Brytanii, Niemiec, Kanady i USA
18.12.2015 | aktual.: 18.12.2015 11:27
O tym, że tegoroczne ćwiczenia "Dragon" będą się różniły od poprzednich edycji, było wiadomo już 1 stycznia 2014 roku, kiedy weszła w życie reforma systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP. Dla nowo powstałego Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych "Dragon ’15" to bowiem pierwsze manewry, które przeprowadziło ono od A do Z.
Test nowego systemu
Gen. broni Mirosław Różański, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, wyjaśnia, że jednym z najważniejszych celów tegorocznego "Dragona" było sprawdzenie, czy DGRSZ wypełnia zadania związane z wyszkoleniem i przygotowaniem sił i środków na potrzeby operacji połączonych, którymi w razie konfliktu zbrojnego będą dowodzić, zaczynając od samej góry: naczelny dowódca, Dowództwo Operacyjne RSZ oraz Centrum Operacji Lądowych.
To właśnie dlatego zadania o charakterze operacyjno-taktycznym dla wojsk były stawiane nie przez kierownika, ale przez dowódcę Centrum Operacji Lądowych. - W kierownictwie ćwiczeń nie było więc oficerów od nas, lecz żołnierze z Centrum Operacji Lądowych z gen. dyw. Cezarym Podlasińskim na czele - komentuje gen. Różański, który podkreśla, że ćwiczenia potwierdziły założenia reformy.
- Podział na "force providera" i "force usera" zapewnia zdolność do właściwego przygotowania poszczególnych elementów ugrupowania - wyjaśniał generał, dodając: - Musimy mieć świadomość, że podział, który został przyjęty przez reformę, skutkuje tym, że my, Dowództwo Generalne RSZ, szkoląc żołnierzy, nie robimy tego według własnego punktu widzenia.
DGRSZ dobiera formę, a cel jest podporządkowany temu, co zostało zapisane w planach użycia sił zbrojnych, czyli wytycznych przygotowanych przez Sztab Generalny Wojska Polskiego według koncepcji dowódcy operacyjnego, jak prowadzić walkę zbrojną.
- Do tej pory ćwiczyliśmy tak, że dywizje i jednostki występowały jako grupy operacyjne. Teraz mieliśmy możliwość sprawdzenia rozwiązań, które były tematem spotkań, warsztatów, seminariów przez cały rok - twierdzi gen. dyw. Cezary Podlasiński, dowódca Centrum Operacji Lądowych. - "Dragon" dał nam możliwość ich zweryfikowania. Wiele rzeczy się potwierdziło. Są jednak zagadnienia, które musimy rozpatrzyć, np. koordynacja wsparcia ogniowego, koordynacja użycia lotnictwa wojsk lądowych. Skorygowania wymagają pewne sprawy związane z systemem meldunkowym - dodał.
Gen. Różański zwraca uwagę na to, że "Dragon ’15" jest zapowiedzią zmian w systemie szkolenia wojsk lądowych. Według niego dowódcy batalionów mają na współczesnym polu walki o wiele więcej do powiedzenia niż to było kilkanaście lat temu. Podkreśla, że bataliony w polskiej armii nie składają się już z 30 wozów, jak to kiedyś bywało, lecz mają ich po 58. Więcej sprzętu to zaś więcej możliwości i zupełnie inne zadania taktyczno-operacyjne. - Dowódcy batalionów muszą się nauczyć, żeby stosownie do okoliczności wykonać manewr przy użyciu ognia, sprzętu, sił. Aby ich do tego jak najlepiej przygotować, będziemy wskazywali nowe rozwiązania w szkoleniu - mówi wojskowy.
Nowe podejście do roli batalionów znajdzie odzwierciedlenie nie tylko w programach szkoleniowych. Dostosowane muszą być również obiekty szkoleniowe. Co ciekawe, mają one być nie tylko przebudowane pod kątem szkolenia batalionowych grup bojowych - zapewniając im odpowiednio dużo miejsca do zadań taktycznych, ale również pod kątem urealnienia wykonywania zadań ogniowych. - My jesteśmy jeszcze trochę w Układzie Warszawskim. Wszystko odbywa się linearnie. Rubież wyjściowa, rubież otwarcia ognia, rubież przerwania ognia. Wszystko ze względu na bezpieczeństwo. A żołnierze powinni ćwiczyć chociażby strzelanie dookrężne. Zatem zmiany, m.in. urealnienie zadań ogniowych, są zdecydowanie potrzebne - dodaje generał.
Dowódca generalny zapowiada również wyraźne oddzielenie w czasie szkolenia elementów "ognia" od "taktyki". Przykładem ma być właśnie "Dragon ’15". - Przed rozpoczęciem głównych ćwiczeń na poligonie, na strzelnicach, na pasach taktycznych, poszczególne pododdziały wykonały strzelania. Część główna ćwiczeń służyła przede wszystkim kształtowaniu myśli taktycznej - wyjaśnia. Dodaje przy tym, że podczas szkolenia, w którym dowódcy musieli łączyć taktykę ze strzelaniami, ta pierwsza schodziła mimowolnie na plan dalszy. Gen. Podlasiński zgadza się w tej kwestii z dowódcą generalnym: - Już od lat mówiliśmy o tym, że musi nastąpić oddzielenie zadań ogniowych od taktycznych, szczególnie na takich szczeblach jak dywizja. W wyniku nierozdzielania takich elementów szkolenia często dochodziło do naginania rozwiązań operacyjnych pod ćwiczącą w polu kompanię czy pluton, co wypaczało pewne rozwiązania.
Dotrzymać kroku
Kolejną "nowinką", która ma się stać regułą w funkcjonowaniu wojsk, było podejście do szkolenia rezerw. Podczas planowania i organizowania "Dragona" założono, że szkolenie w ramach takich ćwiczeń dużego jednolitego pododdziału rezerwy, w tym wypadku 5 Batalionu Obrony Terytorialnej i Dywizyjnej Grupy Zabezpieczenia Logistycznego, przyniesie dużo lepsze efekty niż udział rezerwistów w kilku krótszych szkoleniach, często prowadzonych na przykoszarowych placach ćwiczeń. Gen. Różański twierdzi, że to nie wszystko, bo zmiany muszą objąć także to, co się dzieje przed zasadniczą częścią ćwiczeń i po niej. - Chodzi o przemieszczenie pododdziałów na poligony, powrót do koszar po zakończonych ćwiczeniach i obsługę sprzętu, która powinna być ostatnim, zamykającym elementem. To musi się odbywać w pełnym wymiarze. Drogi kolumn kołowych na przykład powinny być tak dobierane, aby prowadziły przez miejscowości, gdzie nie ma jednostek wojskowych, tak aby w miejscach zaplanowanych postojów mogły być organizowane spotkania z
mieszkańcami, zwłaszcza z młodzieżą szkolną. To pozwoli zaprezentować nowy sprzęt i wyposażenie, tym samym ćwiczenia zyskają charakter promocyjny i rekrutacyjny - mówi.
Zmiany w systemie szkolenia dowódców batalionów i ich odpowiedników mają trafić do jednostek w formie konkretnych wytycznych już w najbliższych miesiącach. Choć bardzo trudno wyrokować, jak szybko zostaną wprowadzone w życie, to ich kierunek, czyli zwiększenie znaczenia batalionów oraz ich dowódców, jest zdecydowanie zgodny z trendami światowymi. Warto, aby nasza armia dotrzymywała im kroku.
Doborowe grono Zgodnie z decyzją dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych podczas "Dragona ’15" głównym ćwiczącym była 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, a dokładniej - stworzona z podporządkowanych jej sił taktyczna grupa bojowa (TGB), której trzon stanowiły pododdziały piechoty zmotoryzowanej z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. W jej skład weszły również pododdziały 23 Śląskiego Pułku Artylerii, 4 Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego, 11 Batalionu Dowodzenia, 1 Brzeskiego Pułku Saperów, Dywizyjnej Grupy Zabezpieczenia Logistycznego, 5 Pułku Chemicznego oraz żołnierze z Centralnej Grupy Działań Psychologicznych i Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych. Wsparcie taktycznej grupy bojowej stanowiły zaś 1 Brygada Lotnictwa Wojsk Lądowych, 25 Brygada Kawalerii Powietrznej, lotnictwo wsparcia taktycznego z baz w Krzesinach i Powidzu, trzy ośrodki rozpoznania radioelektronicznego naszej armii, wojska specjalne oraz powołany na czas "Dragona" 5 Batalion Obrony
Terytorialnej. Pododdziały 16 Dywizji Zmechanizowanej występowały w roli pozoracji strony przeciwnej. Z prawie tysiąca żołnierzy z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Kanady i Stanów Zjednoczonych w czasie ćwiczeń "Dragon ’15" stworzono wielonarodową grupę bojową. Jej trzon stanowiło 500 uzbrojonych w czołgi Challenger i bojowe wozy piechoty Warrior żołnierzy brytyjskich z 12 Brygady Zmechanizowanej w Bulford oraz 400 Niemców z 21 Brygady Pancernej w Augustdorf wyposażonych w czołgi Leopard 2A6 oraz bojowe wozy piechoty Marder. W komponencie zagranicznym ćwiczyło również kilkudziesięciu spadochroniarzy z 173 Brygady Powietrznodesantowej armii USA oraz strzelcy wyborowi z 22 Pułku Piechoty armii kanadyjskiej.