PolskaSześciokrotny mistrz olimpijski z przeszczepionym sercem

Sześciokrotny mistrz olimpijski z przeszczepionym sercem

Bogusław Zasadny ma przeszczepione serce, a w ciągu trzech lat zdobył sześć medali olimpijskich. Ponad połowę tego, co cała polska drużyna w Atenach. Ale jego sukcesów prawie nikt nie zauważa.

Sześciokrotny mistrz olimpijski z przeszczepionym sercem
Źródło zdjęć: © NTO

07.07.2006 | aktual.: 07.07.2006 08:04

Tyle że mieszkaniec Olesna nie startował w Atenach, tylko we włoskim Neapolu. Wrócił stamtąd kilka dni temu z trzema medalami: dwoma brązowymi (bieg na 400 metrów i maraton) oraz jednym srebrnym (siatkówka)
. Dwa lata temu w irlandzkim Dublinie wygrał jeszcze więcej: dwa złota i brąz. Może się chwalić takimi osiągnięciami, jak polskie legendy olimpiad: Irena Szewińska, Adam Małysz czy czterokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski. Ale po pierwsze Korzeniowski już zakończył karierę, a pan Bogusław jeszcze nie. Po drugie polski chodziarz ma swoje serce, a 47-latek z Olesna ma serce przeszczepione. O medalach Korzeniowskiego trąbiły wszystkie media, a sukcesów Zasadnego nie zauważa niemal nikt.

Bogusław Zasadny startuje w Europejskiej Olimpiadzie dla Osób po Przeszczepach Serca i Płuc. Podczas tych zawodów zawodnicy walczą nie tylko między sobą, ale przede wszystkim z własną słabością. Organizm chce odrzucić obce serce. Ludzie po przeszczepie całe życie biorą specjalne leki, by temu zapobiec. Szybciej się męczą, puchną im nogi, po wysiłku dostają zawrotów głowy. Bogusław Zasadny nosi w sobie cudze serce od ośmiu lat i też boryka się z tymi kłopotami. Ale paradoksalnie przeszczep otworzył mu drogę do sportowej kariery. Bo z własnym sercem 47-latek z Olesna był tylko amatorem sportu. W ogólniaku w Niemodlinie grał w szkolnej drużynie siatkówki. Raz zagrał nawet w turnieju wojewódzkim, ale nic wielkiego nie zwojował. Kiedy wszyto mu cudze serce, pan Bogusław postanowił, że zostanie olimpijskim tuzem. Udało się: w Dublinie i w Neapolu paradował dumnie z orzełkiem na piersi i z zawieszonymi medalami.

W siatkówce wygrał więcej niż jego idol Paweł Zagumny. Pan Bogusław jest rozgrywającym w drużynie. W 2004 roku Polska zdobyła złoto, w Neapolu pokonała ją tylko Finlandia. Finowie wystawili zresztą dwie drużyny, jedną z nich Polacy rozbili w grupie 2:0 (grano do dwóch wygranych setów). W biegu na 400 metrów Zasadny nie zdołał obronić tytułu z Irlandii. W Dublinie był najlepszy, na najwyższym stopniu podium wysłuchał "Mazurka Dąbrowskiego". W Neapolu na mecie wyprzedzili go Anglik i Norweg. - Byli ode mnie lepsi– przyznaje oleśnianin. – Ale dla mnie z tych wszystkich medali najważniejszy jest brąz w maratonie!

Maratoński dystans dla sportowców z przeszczepionym sercem lub płucami wynosi 4 kilometry. Dla zdrowego maratończyka to ledwie przebieżka, rozgrzewka. Ale dla "przeszczepieńców" to dokładny odpowiednik dystansu 42 kilometrów i 195 metrów. Na dodatek nie wiadomo do końca, czy ludzie z cudzym sercem powinni tyle biegać. - Lekarze zalecają tylko spacery, co do biegania nie ma pewności– tłumaczy Zasadny. Może dlatego na 600 uczestników olimpiady w Neapolu na starcie zameldowało się tylko 50, w tym jeden jedyny z Polski. Tym bardziej, że w Italii było 40 stopni Celsjusza. - Na dodatek bieg odbywał się na ciasno zabudowanych uliczkach, panował totalny żar! – opowiada olimpijczyk z Olesna. Na trasie mieszkańcy Neapolu polewali zawodników wodą mineralną z butelek. Ale i to niewiele pomagało. Już po pierwszym kilometrze część zawodników rezygnowała. Pan Bogusław też chciał to zrobić w połowie biegu. - Dostałem zawrotów głowy i nudności, nogi odmówiły posłuszeństwa– relacjonuje pan Bogusław. Chciał się już
zatrzymać, kiedy zobaczył, jak z okna kamienicy neapolitańska rodzina bije mu brawo i głośno go dopinguje. - Powiedziałem sobie: nie dam się! – mówi oleśnianin. Wziął się w garść i na metę wpadł jako trzeci.

Z 50 zawodników tylko ośmiu ukończyło bieg. Jeden z nich, Holender, stracił za linią mety przytomność. Przez pół godziny reanimowało go dwóch lekarzy. Bogusław Zasadny wrócił z Neapolu, wrócił do codzienności. Pracuje jako kierowniki oleskiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. To też jest jego wielki sukces, bo większość osób po przeszczepach jest na rencie inwalidzkiej. 47-latek z Olesna myśli już o następnej olimpiadzie. Tym razem odbędzie się we Francji, w miasteczku Vichy.

- Mam ambicję, żeby zdobyć najwięcej medali ze wszystkich polskich olimpijczyków – mówi mieszkaniec Olesna. – To takie moje marzenie.Bogusław Zasadny chciałby, żeby w Polsce bardziej dbano o reprezentację sportowców po przeszczepach. W Neapolu wystartowało 50 Holendrów, 60 Anglików i tylko 9 Polaków. Pojechali tam jedynie dzięki zaradności Tadeusza Bujaka, prezesa Stowarzyszenia Osób po Transplantacji Serca, który znalazł sponsorów. Ministerstwo Sportu nie daje sportowcom po przeszczepach żadnych dotacji. - Może kiedyś serwis sportowy po "Wiadomościach" rozpoczną od informacji o naszych medalach– marzy Bogusław Zasadny.

Mirosław Dragon

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)