Szef poznańskiego CBŚ przerywa milczenie

– Nie było żadnych przecieków dokumentów dla gangsterów. Nie było żadnego sprzedawania informacji. To oszczerstwa – powiedział „Gazecie Poznańskiej“ Jerzy Jakubowski, naczelnik poznańskiego zarządu CBŚ. Oficer zamierza odejść z policji.

Szef poznańskiego CBŚ przerywa milczenie
Źródło zdjęć: © GP

Kiedy w ubiegłym tygodniu szef MSW ogłosił rozwiązanie poznańskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego, jego szef nie komentował ministerialnej decyzji. Tak jak inni policjanci z CBŚ ma zakaz wypowiadania się na ten temat. Wczoraj zdecydował się jednak przerwać milczenie. – Wymaga tego uczciwość wobec moich ludzi. Ktoś musi skończyć z tą trwająca od dwóch miesięcy nagonką niektórych mediów na CBŚ – mówi inspektor Jakubowski.

Potrójna nieprawda

Według przebywającego w sanatorium szefa poznańskiego CBŚ decyzja o rozwiązaniu jednostki została podjęta na podstawie nieprawdziwych informacji. – Żadne z zarzutów nie mają potwierdzenia w faktach – twierdzi szef CBŚ. – Nie ma podstaw, by mówić o handlowaniu przez nas informacjami. Naczelnik wydziału antynarkotykowego przekazał tylko dane o numerach rejestracyjnych. Trafiły one nie do bandyty, lecz do jego wieloletniego przyjaciela, prowadzącego firmę detektywistyczną. To była pomoc, dzięki której zatrzymano złodziei. Oczywiście takie postępowanie policjanta można uznać za naganne, ale nie daje ono podstaw do likwidacji jednostki.

Szef CBŚ zapewnia także, że znalezione podczas przeszukania u Norberta S. ps. „Drewniak’’ dokumenty sygnowane rzekomo przez CBŚ, są spreparowane (informowaliśmy już o tym w połowie kwietnia br.). – Ustalenie, że to były fałszywki zajmuje co najwyżej kilkanaście minut. Dlatego nie mogę zrozumieć dlaczego prokuratura do dzisiaj nie zajęła w tej sprawie stanowiska, a nawet nie przesłuchała żadnego funkcjonariusza CBŚ – mówi inspektor Jakubowski.

Według Jerzego Jakubowskiego, kłamstwem są również informacje o prowadzeniu przez tę samą prokuraturę ze Szczecina śledztwa przeciwko funkcjonariuszowi CBŚ z Poznania, który rzekomo miał przyjmować łapówki.

– Nie chodzi o naszego człowieka, tylko o funkcjonariusza z wywiadu kryminalnego, którego zatrzymano w związku ze sprawą, którą my prowadziliśmy. To my przyczyniliśmy się do jego ustalenia – wyjaśnia policjant.

W zawieszeniu

Wszyscy funkcjonariusze CBŚ nadal pracują, ale w jednostce panuje nerwowa atmosfera. Pogłębia ją fakt, że do wczoraj do Poznania nie dotarło żadne potwierdzenie decyzji o rozwiązaniu zarządu.

Policjanci obawiają się przeniesienia do innych jednostek. Część funkcjonariuszy rozważa odejście z policji. Jest niemal pewne, że po powrocie z sanatorium rozgoryczony szef poznańskiego CBŚ złoży raport o przejście na emeryturę.

CBŚ

Centralne Biuro Śledcze powołano w kwietniu 2000 r. W warszawskiej centrali CBŚ mieszczą się wydziały: analityczny, ochrony świadków koronnych i operacji specjalnych. Poza stolicą CBŚ ma zarządy lub wydziały w siedzibach województw oraz zespoły w niektórych miastach. Działają w nich wydziały kryminalne, narkotykowe i ekonomiczne. Wszystkie jednostki podlegają bezpośrednio Komendzie Głównej Policji. W CBŚ pracuje ok. 1800 policjantów, z czego w Poznaniu ok. 90.

Rozwiązane zarządy

Szef MSWiA Ryszard Kalisz w piątek podjął decyzję o rozwiązaniu zarządów CBŚ W Łodzi i Poznaniu – to efekt afer, które ujawniono w obu jednostkach. Z łódzkiego magazynu policyjnego zginęło ok. 20 kg kokainy, o wartości blisko 2 mln dolarów i 24 kg heroiny. W tej sprawie tamtejsza prokuratura prowadzi śledztwo. W Poznaniu policjanci CBŚ mieli handlować informacjami operacyjnymi. – Takie drastyczne środki muszą być zastosowane, ze względu na dobro policji i bezpieczeństwo obywateli – mówił w piątek Kalisz.

Do rozwiązania przyczyniło się wykryte przez Biuro Spraw Wewnętrznych KGP przekazywanie przez naczelnika wydziału narkotykowego CBŚ, Sławomira K. informacji Maciejowi Sz., byłemu przełożonemu K., a obecnie szefowi biura detektywistycznego. To jedyna sprawa prowadzona przeciwko funkcjonariuszowi CBŚ w Poznaniu w związku z wykonywanymi obowiązkami służbowymi.

CBŚ nadal pracuje

Będący w trakcie rozwiązywania poznański zarząd Centralnego Biura Śledczego nie zrezygnował z prowadzenia bieżących spraw przeciw przestępcom. W sobotę policjanci z poznańskiego CBŚ wspólnie z funkcjonariuszami z Białegostoku zatrzymali dwóch 25-letnich mężczyzn. W plecaku należącym do jednego z nich znaleziono zapakowane w zawinięte taśmą klejącą paczki zawierające 20 tysięcy tabletek extasy.

– To najprawdopodobniej największa ilość tego narkotyku, jaką w tym roku zatrzymała policja w całym kraju – powiedział „GP” Jarosław Szemerluk z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Przejęte narkotyki są warte na czarnym rynku co najmniej 250 tysięcy zł. Miały trafić do dealerów spoza Wielkopolski. Zatrzymani z nimi mężczyźni nigdzie nie pracowali, żyli z handlu narkotykami. – Nie możemy udzielić żadnych bliższych informacji na temat przeprowadzonej akcji. Niewykluczone są kolejne zatrzymania – mówi Jarosław Szemerluk.

Przyłapanym z extasy grozi do 5 lat pozbawienia wolności. To nie pierwsza w tym roku skuteczna akcja antynarkotykowa poznańskiego zarządu CBŚ. ujawnił w tym roku już 1223 g amfetaminy (ok. 1500 „działek”) wartej ok. 45 tys. zł, 2250 g marihuany (ok. 4500 „działek”) wartości ok. 30 tys. zł i 1042 szt. extasy kosztujących u dealerów ok. 70 tys. zł.

Godzina policyjna

Czy policjanci z komendy głównej policji współpracują z napadającymi na tiry gangsterami? Sensacyjne doniesienia "Gazety Wyborczej" dementowała wczoraj policja i MSW. Jednak szef resortu spraw wewnętrznych, Ryszard Kalisz, podał się do dymisji.

Gang w KGP

Przynajmniej dwaj wysoko umocowani funkcjonariusze komendy głównej policji mieli współpracować z gangiem napadającym na tiry i handlującym skradzionym sprzętem, bronią i... butami. Zdaniem „Gazety Wyborczej’’ w sprawie prowadzone jest śledztwo. Dla dziennika wypowiada się nawet prokurator, który zna akta sprawy.

Wyssane z palca

W tej chwili tajne postępowanie ma prowadzić policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Jednak wczoraj zarówno wiceminister Andrzej Brachmański, odpowiadający w resorcie spraw wewnętrznych za policję, jak i zarząd komendy głównej policji zgodnie twierdzili, że... takiej sprawy w ogóle nie ma. – W tym artykule jest jeden mały fakt prawdziwy, a reszta, według stanu mojej wiedzy, jest wyssana z palca – powiedział wczoraj Andrzej Brachmański podczas konferencji ministra Kalisza.

Na nasze pytanie, jakie fakty prawdziwe zawiera publikacja „GW’’ Eugeniusz Szczerbak (zastępca szefa policji) wyjaśnił podczas konferencji w Komendzie Głównej Policji, że Biuro Spraw Wewnętrznych bada sprawę jednego z pracowników komendy głównej. – Jest to pracownik cywilny. Jednak jego sprawa nie ma związku z tym, co opisała „GW’’ – tłumaczył Szczerbak.

Stwierdził też, że artykuł dziennika można zakwalifikować do kategorii science fiction. Dodał, że nikt z dziennikarzy w tej sprawie się nie zwracał ani do niego, ani do rzecznika prasowego szefa policji. Pytany, jakie kroki KGP podejmie w sprawie poniedziałkowego artykułu „GW’’, Szczerbak powiedział: – Wszystkie prawem przewidziane konsekwencje aż do wystąpienia do sądu włącznie.

Dymisja ministra

Mimo że urzędnicy twierdzili zgodnie, że „GW’’ opisała nie mające miejsca zdarzenia, wczoraj Ryszard Kalisz podał się do dymisji. Ta decyzja dziwi zwłaszcza w kontekście wcześniejszych wypowiedzi ministra, który powiedział rano dziennikarzom, że złoży rezygnację, jeśli doniesienia dziennika okażą się prawdziwe. Wczoraj służby prasowe rządu nie wyjaśniały powodu tej decyzji.

Dariusz Jadowski, rzecznik prasowy rządu, przekazał tylko dziennikarzom, że premier Marek Belka zdecyduje o ewentualnym przyjęciu dymisji Kalisza w ciągu dwóch dni. Jednak Informacyjna Agencja Radiowa poinformowała, że premier Marek Belka jej nie przyjmie. Wczoraj po południu "Gazeta Wyborcza" wydała oświadczenie, w którym podkreśla, że autorzy artykułu dochowali wszelkich zasad staranności i rzetelności dziennikarskiej i że sprawdzali informacje zawarte w artykule w dwóch niezależnych źródłach.

Katarzyna Borowska

Czwarty minister

Ryszard Kalisz jest czwartym szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji od wyborów w 2001 roku. Pierwszym był Krzysztof Janik (19.10.2001-21.01.2004). Zrezygnował, gdy wybuchła afera starachowicka. Po nim, przez trzy miesiące, na czele MSWiA stał Józef Oleksy. Zmienił tekę ministra na laskę marszałkowską. Po nim przez niecałe dwa tygodnie pracę MSWiA nadzorował minister obrony narodowej, Jerzy Szmajdziński. Ostatecznie 2 maja 2004 roku ministrem MSWiA został Ryszard Kalisz.

Krzysztof M. Kaźmierczak

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)