Szef lotniczego pogotowia: zginęli dziś wspaniali ludzie
Straciłem dziś dwóch wspaniałych pracowników: Janusza Cygańskiego i Czesława Buśko - powiedział szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski o pilocie i ratowniku, którzy zginęli w porannym wypadku śmigłowca Mi-2.
17.02.2009 | aktual.: 17.02.2009 22:55
- Rodziny tych osób, które już nie wrócą do domu, otrzymały wsparcie psychologiczne - mówił Gałązkowski, dodając: - Nie ma większej tragedii, gdy kolega musi stwierdzić zgon kolegi - mówił.
Cztery śmigłowce: policyjny oraz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Zielonej Góry, Poznania i Gliwic uczestniczyły w poszukiwaniu śmigłowca LPR pod Wrocławiem - poinformował Robert Gałązkowski.
Wypadek przeżył lekarz - dr Andrzej Nabzdyk, który jest w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. To on wezwał pomoc do śmigłowca. Jego stan uznaje się za ciężki - szef szpitala mówi, że o rokowaniach da się powiedzieć najwcześniej za kilkanaście godzin.
Na konferencji u wojewody dolnośląskiego Rafała Jurkowlańca, Gałązkowski dziękował wszystkim służbom za udział w akcji poszukiwawczej i ratowniczej. - Martwi mnie, że pilot i ratownik z rozbitego śmigłowca nie doczekali chwili, na którą tak czekali - by wsiąść do nowego śmigłowca pogotowia - mówił Gałązkowski.
Maszyna Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciała z Wrocławia w okolice Budziszowa, do rannych w karambolu na autostradzie A4, gdzie zderzyło się ok. 20 aut. Warunki były bardzo trudne. Śmigłowiec rozbił się kilkaset metrów od miejsca karambolu, w pobliżu wiejskich zabudowań. Od strony autostrady wrak osłaniały drzewa, a od strony wsi pagórek. Dlatego służby ratunkowe szukały rozbitej maszyny przez około godzinę. Dodatkowo akcję ratunkową utrudniała gęsta mgła.
Jak powiedział dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski, w wypadku zginęli 47-letni pilot, a jednocześnie dyrektor filii LPR we Wrocławiu Janusz Cygański oraz 51-letni ratownik Czesław Buśko.