Szef KRS komentuje listę poparcia dla Macieja Nawackiego
14 lutego doszło do wyczekiwanej publikacji list z nazwiskami osób, które udzieliły poparcia kandydatom do nowej KRS. Kontrowersje wywołała m.in. ta dotycząca prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego, z której wykreślono trzy głosy. Dziś szef KRS Leszek Mazur tłumaczył wykreślenie z jego listy trzech nazwisk.
21.02.2020 | aktual.: 21.02.2020 15:42
- W moim przypadku wyglądało to tak, że jednego dnia trzy osoby podpisały mi się na liście "na szybko", ale już dzień później zgłosiły wątpliwości - mówi w rozmowie z Onetem sędzia Leszek Mazur, szef nowej KRS, podkreślając, że miał on na niej aż 40 nazwisk, dzięki którym był spokojny. - Moja lista nigdy nie była zagrożona. I bez tych wycofanych miałem dość głosów – Dodał Mazur.
Inaczej zadziało się w przypadku sędziego Macieja Nawackiego, który na swojej liście zebrał 28 podpisów, z czego 4 osoby zdecydowały się z niej ostatecznie wypisać. Poinformowany został wtedy o tym fakcie zarówno on sam, jak i jego ówczesny pełnomocnik Michał Lasota oraz marszałek Sejmu.
Zobacz także: Sądownictwo w Polsce. Sonik: kulimy ogon. Udajemy, że nic się nie stało
Swoje poparcie dla prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie wycofała także niedawno Katarzyna Jerka, przez co na liście Nawackiego zostały jedynie 23 osoby, w tym on sam i jego żona. Łączna liczba popierających go sędziów okazała się zatem mniejsza, niż wymagają przepisy, według których uzyskać należy 25 podpisów. Mimo tego, wykreślenie swoich nazwisk przez 4 sędziów nie zostało ostatecznie uznane, dzięki czemu złożenie kandydatury do KRS przez Nawackiego nadal było możliwe.
Przy ujawnieniu list przez Kancelarię Sejmu na światło dzienne wyszły opinie prawne potwierdzające to, że nie da się wycofać udzielonego wcześniej poparcia dla kandydata, co przeczyłoby zatem działaniom podjętym w sytuacji Leszka Mazura, u którego wykreślono podpisy kilku osób przed złożeniem listy na ręce marszałka Sejmu.
- Spotkałem się z nimi, argumentowali, że mają wątpliwości natury prawnej, więc cóż, wykreśliłem ich podpisy i wziąłem się za szukanie innych. Ja nie posuwałem się w moim rozumowaniu wtedy do kwestii, czy podpisy można wycofać, czy nie – stwierdził Leszek Mazur.
Odpowiadając na pytanie Onetu, czy nie interesował się tym, że w jego sytuacji wykreślono nazwiska z listy poparcia, a w przypadku Macieja Nawackiego już nie, odpowiedział, że "nie zaprzątał sobie wtedy tym głowy".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl