Szef Instytutu Lecha Wałęsy grozi pozwem Dariuszowi Piątkowskiemu. "Haniebna wypowiedź"
Adam Domiński napisał list otwarty do szefa MEN. Chodzi o słowa, że Lech Wałęsa był agentem SB. Szef instytutu byłego prezydenta chce, aby Dariusz Piontkowski wycofał się z tej wypowiedzi i przeprosił. W innym wypadku zapowiada kroki prawne.
Sprawa dotyczy wywiadu Dariusza Piontkowskiego dla RMF FM. Szef MEN mówił o 40. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Został też zapytany o Lecha Wałęsę. - Jest postacią ewidentnie związaną z "Solidarnością". Nikt nie zamierza go wymazywać. To jest postać, która przeszła do historii Polski - powiedział. Prowadzący zapytał lidera oświaty, czy uczyłby uczniów o tym, że Wałęsa jest bardziej twarzą "Solidarności", czy agentem. - Trzeba mówić i o jednym i o drugim - odpowiedział minister.
Lech Wałęsa agentem SB? Adam Domiński odpowiada na słowa Dariusza Piontkowskiego
Teraz głos zabrał Adam Domiński, który wzywa ministra edukacji narodowej do "wycofania się z tej haniebnej wypowiedzi oraz przeproszenia publicznie zarówno samego Lecha Wałęsy, jak i wszystkich uczniów i rodziców". Zapewnia, że "podejmie kroki prawne, aby Piontkowski poniósł odpowiedzialność prawną". Według szefa instytutu byłego prezydenta powodem ma być "próba zmiany historii i bezmyślne realizowanie poleceń rządzącej partii politycznej".
Domiński zaznacza, że nie ma wiarygodnych dowodów na to, że Wałęsa był agentem. Podkreśla, że lider oświaty naruszył dobra osobiste byłego prezydenta i jego rodziny. Szef instytutu polityka wspomina, że sąd przyznał Wałęsie status osoby pokrzywdzonej przez system komunistyczny. "Jako urzędnik państwowy, opłacany z pieniędzy podatników, nie ma pan prawa wypowiadać się w ten sposób" - zwrócił się do Piontkowskiego.
Prezes Instytutu Lecha Wałęsy atakuje ministra edukacji narodowej
Szef MEN według Domińskiego jest "aparatczykiem partii rządzącej, który nie zasługuje na to, by sprawować kontrolę nad edukacją dzieci". Prezes instytutu Wałęsy tłumaczy, że "nauka wymaga twardych dowodów i rzetelnej weryfikacji faktów, zanim ogłosi się, co jest prawdą, a co fałszem". "Pan poszedł na skróty, dając zły przykład wszystkim uczniom. Trudno jest być spokojnym o naszą przyszłość" - podsumowuje.