Szczyt ONZ przyjął kompromisową deklarację końcową
Uczestnicy kończącego się w piątek w Nowym
Jorku spotkania na szczycie przywódców państw członkowskich ONZ
przyjęli deklarację końcową. Dokument ma charakter kompromisowy.
Mimo wcześniejszych zapowiedzi nie znalazły się w nim zapisy dotyczące rozbrojenia nuklearnego i nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia. Brak też definicji terroryzmu, jasnych zasad finansowania walki z głodem, propozycji zmian w składzie Rady Bezpieczeństwa i reformy ONZ.
W liczącej 35 stron deklaracji wezwano do zwiększenia pomocy dla biednych krajów. Kraje wysoko rozwinięte do 2015 r. powinny przeznaczać na walkę z ubóstwem 0,7% swojego PKB rocznie, a do 2010 co najmniej 0,5%. Od 2010 r. ONZ ma przeznaczać corocznie 50 mld dolarów na likwidację ubóstwa w najbiedniejszych krajach świata.
Deklaracja zobowiązuje państwa członkowskie ONZ do realizacji przyjętych podczas szczytu w 2000 r. tzw. Celów Milenijnych, m.in.: walki z ubóstwem, zapewnienia powszechnej edukacji i przestrzegania praw kobiet.
W dokumencie potępiono terroryzm i zobowiązano państwa członkowskie do zapobiegania ludobójstwu i czystkom etnicznym. Nie ma w nim jednak, oczekiwanej przez wielu uczestników szczytu, decyzji o stworzeniu niezależnej komisji ds. kontroli wydatków ONZ, która miałaby powstrzymać marnotrawstwo i korupcję.
Zdecydowano się wprawdzie utworzyć nową Radę ds. Praw Człowieka, która zastąpi skompromitowaną Komisję Praw Człowieka i ma skuteczniej kontrolować przestrzeganie tych praw na świecie. Nie znalazły się w nim jednak kryteria członkostwa w Radzie, co grozi, że podobnie jak w dotychczasowej komisji, członkami nowej rady będą nadal kraje znane z rażącego naruszania praw człowieka, jak Sudan czy Libia.
Z deklaracji wynika też, że opóźniają się prace nad ewentualnym poszerzeniem składu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Plany nadania statusu stałego członka takim państwom jak Niemcy, Japonia czy Brazylia natrafiły na sprzeciw rozmaitych krajów, które dostrzegły w tym zagrożenie dla swoich interesów.
Tomasz Lisiecki