NATO się wreszcie obudziło. "Skończył się czas papierowego tygrysa"

- Jestem przekonany, że po wojnie Ukraina będzie członkiem NATO - oświadczył na szczycie w Wilnie prezydent Wołodymyr Zełenski. Wcześniej jednak nie krył rozczarowania postawą Sojuszu. Zdaniem ekspertów najważniejsza jest świadomość, że Ukraina będzie członkiem NATO, a Zachód nie chce powtórki agresji Rosji.

Szef NATO Jens Stoltenberg podkreślał, że drzwi Sojuszu są dla Ukrainy otwarte
Szef NATO Jens Stoltenberg podkreślał, że drzwi Sojuszu są dla Ukrainy otwarte
Źródło zdjęć: © East News | PETRAS MALUKAS
Sylwester Ruszkiewicz

- Ukraina jest teraz bliżej NATO niż kiedykolwiek. Potwierdziliśmy, że zostanie członkiem NATO i ułatwimy jej drogę do Sojuszu. Gdy zakończy się wojna, Ukraina będzie miała gwarancje bezpieczeństwa, aby historia agresji Rosji nigdy się nie powtórzyła - powiedział w środę sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.

I jak przekazał, zostanie usunięty wymóg stosowania planu działań na rzecz członkostwa.

- Władimir Putin nie docenił odwagi Ukraińców, determinacji jej polityków, ale też jedności i siły NATO. Będziemy z wami tak długo, jak trzeba. Dziś spotykamy się jako równi. Oczekuję dnia, kiedy spotkamy się jako sojusznicy - podkreślił Stoltenberg.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W odpowiedzi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapewnił, że "rozumie, że Ukraińcy nie mogą być członkiem NATO, dopóki trwa wojna, ale ważne są te sygnały", które dostali podczas szczytu w Wilnie. 

- Bardzo doceniam to, że Ukraina nie będzie musiała stosować planu działań na rzecz członkostwa w NATO. Rezultaty tego szczytu są dobre, ale gdyby zaproszono Ukrainę do NATO, te rezultaty byłyby idealne - podkreślił Zełenski. W podobnym tonie wypowiadał się od początku wizyty w Wilnie.

"Rozumiem rozgoryczenie prezydenta Ukrainy"

Czy ustalenia szczytu NATO to sukces, czy rozczarowanie dla Ukrainy? Zdaniem gen. Romana Polko ważna jest sama świadomość, że Ukraina będzie członkiem NATO.

Nie łudźmy się, dopóki Ukraina jest w stanie wojny z Rosją, to do Sojuszu nie wstąpi. Przystąpienie oznaczałoby de facto zaangażowanie w konflikt całego NATO. To, co ważne, to jednak wyraźny komunikat o większej pomocy Zachodu, m.in. poprzez zniesienie blokady na broń dalekiego zasięgu przez Francję czy deklarację Niemiec o dużo większym wsparciu ciężką bronią Kijowa - mówi Wirtualnej Polsce były szef jednostki specjalnej GROM.

W opinii wojskowego Sojusz nie chce powtórzyć sytuacji z 2008 roku ze szczytu w Bukareszcie, gdzie "zarysowano mglistą perspektywę wejścia Ukrainy do NATO".

- Taka postawa doprowadziła do agresji ze strony Rosji. Jeśli teraz Kijów wyprze agresora ze swoich ziem, a nie będzie w Sojuszu lub Unii Europejskiej, będzie to zachęta do kolejnych agresywnych działań ze strony Moskwy - ocenia gen. Polko.

- Rozumiem rozgoryczenie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego - dodaje były szef GROM. Bo - jak podkreśla - trudno wyznaczać dzisiaj ramy czasowe przyjęcia Ukrainy do Sojuszu. A na tym Ukrainie bardzo zależy.

- NATO ma wiele powodów, żeby nie rezygnować z realizacji aspiracji Kijowa. Po pierwsze, Ukraina ma wielu doświadczonych w bojach żołnierzy. Po drugie, wojna pokazała, że system dowodzenia ukraińskiej armii jest zintegrowany z systemem Sojuszu. Scenariusz przyjęcia Ukrainy do NATO jest wyraźny i jednoznaczny. I tego się trzeba trzymać - uważa gen. Polko.

"Delikatny" konflikt interesów

Z kolei według dr. Macieja Milczanowskiego, politologa i eksperta do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu Rzeszowskiego, mamy bardzo wyraźny sygnał, że drzwi Sojuszu są dla Kijowa otwarte.

- Zarówno Zełenski, jak i NATO zdają sobie sprawę z tego, że nie wiadomo, kiedy stworzą się realne warunki do przystąpienia. Wszyscy wiedzą, że formalna decyzja oznaczałaby zaangażowanie się NATO w otwarty konflikt z Rosją. To dlatego finalne decyzje nie zostały podjęte, bo nie wiadomo, jak się potoczy sytuacja - mówi WP dr hab. Milczanowski.

Jego zdaniem w pewien sposób Ukraina jest już w Sojuszu - zarówno sprzętowo, jak i pod względem wojskowych procedur i danych wywiadowczych.

- Kijów dostaje wsparcie od NATO, tak jak każde inne państwo Sojuszu. Zaangażowanie jest bardzo duże, ale też rozgoryczenie prezydenta Zełenskiego jest zrozumiałe. Chce zmniejszyć liczbę ofiar na wojnie i dąży do tego, żeby wojna zakończyła się jak najszybciej. Mamy więc "delikatny" konflikt interesów między Sojuszem a Ukrainą. Wydaje się jednak, że jak sytuacja na froncie zmieni swoje oblicze, podejście Sojuszu może ulec zmianie - uważa dr hab. Milczanowski.

Jak ujawnił szef Sojuszu, "członkowie NATO na szczycie w Wilnie zatwierdzili najbardziej kompleksowy plan obronny od końca zimnej wojny".

- Służy on stawieniu czoła dwóm najpoważniejszym zagrożeniom: Rosji oraz terroryzmowi. W nowych planach mamy 300 tys. wojska w wysokiej gotowości, włączając w to znaczące zdolności powietrzne i morskie. Zdecydowana obrona i odstraszanie wymagają bazy przemysłowej, dlatego został przyjęty plan działań, który przyśpieszy wspólne zakupy, zwiększy interoperacyjność oraz będzie zwiększać zdolności produkcyjne i inwestycyjne - podkreślił.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Skończył się czas papierowego tygrysa"

Zdaniem gen. Polko najważniejszy wydźwięk tego szczytu jest taki, że to Rosja jest największym zagrożeniem dla Sojuszu.

- Dlatego powstały kompleksowe plany operacyjno-wojskowe na wypadek konfliktu z rosyjską armią. Widać, że skończył się czas papierowego tygrysa, jakim przez lata był Sojusz. Teraz NATO stawia na dbanie o własne bezpieczeństwo - podkreśla wojskowy.

I jak dodaje, to co przebija się również z ustaleń w Wilnie, to zmiana ze strategii odstraszania i artykułu 5. Traktatu na możliwość szybkiego reagowania na zagrożenie.

- Po to jest stała obecność wojsk Sojuszu w newralgicznych miejscach potencjalnego konfliktu z Rosją, by nie czekać na ruch ze strony Moskwy, ale móc szybko odpowiedzieć. Widać wyraźnie, że Sojusz się obudził, zwiera szeregi i jest solidarny, a kolektywna obrona jest priorytetem - uważa były szef GROM.

Z kolei dr hab. Milczanowski przypomina, że każdy szczyt NATO ma swoje dwa zakończenia.

- Pierwsze - oficjalne, które znamy. Drugie - tajne, dotyczące konkretnych działań w przypadku realnych zagrożeń. Te, które powstały w kuluarach, dotyczą możliwego konfliktu z Rosją, ale także bezpieczeństwa wschodniej flanki, w tym Polski. Bez wątpienia w Wilnie przygotowano konkretną odpowiedź na agresję Moskwy - podkreśla ekspert ds. bezpieczeństwa.

Inne zapisy szczytu NATO

Wśród 90 punktów przyjętych na szczycie NATO, Sojusz potwierdził zobowiązanie do obrony siebie nawzajem i każdego centymetra terytorium państw-sojuszników. Powitał w swoim gronie Finlandię i z niecierpliwością czeka na Szwecję. W sprawie wojny w Ukrainie Sojusz podkreślił, że to Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za swoją nielegalną, nieuzasadnioną i niesprowokowaną agresję. "Nigdy nie uznamy nielegalnych i bezprawnych rosyjskich aneksji, włącznie z aneksją Krymu" - przekazano. Podkreślono też, że zbrodnie wojenne i okrucieństwa Rosji popełnione w czasie tej wojny nie pozostaną bezkarne.

Powołano też Radę NATO-Ukraina, która ma pracować nad akcesją Kijowa do Sojuszu. Zadeklarowano również dalszą pomoc w dostarczaniu broni do Ukrainy.

Zwrócono też uwagę na "pogłębiającą się wojskową integrację Rosji i Białorusi, która stanowi wyzwanie dla stabilności regionu". "Potępiamy wyartykułowane przez Rosję zamiary dotyczące rozmieszczenia na terytorium Białorusi broni nuklearnej i systemów do przenoszenia głowic jądrowych" - oświadczyli sygnatariusze oświadczenia.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szczyt natoukrainawojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie