ŚwiatSzczyt G20. To tu dla Trumpa zaczynają się prawdziwe schody

Szczyt G20. To tu dla Trumpa zaczynają się prawdziwe schody

Po miłej i łatwej wizycie w Polsce, w Hamburgu Donald Trump otrzymał znacznie mniej przyjazne powitanie. Tu też czekają na niego prawdziwe wyzwania. Przede wszystkim jedno: spotkanie z Władimirem Putinem.

Szczyt G20. To tu dla Trumpa zaczynają się prawdziwe schody
Źródło zdjęć: © Forum
Oskar Górzyński

Kiedy Trump wyleciał w czwartek po południu z Polski, żegnały go wiwatujące tłumy. Godzinę później był w Hamburgu, gdzie przywitali go protestujący anarchiści z transparentami głoszącymi "witaj w piekle".

Polska jak Arabia, Hamburg jak Sycylia

Kontrast ten dobrze ilustruje różnicę pomiędzy dwoma odcinkami europejskiej podróży Trumpa. Pod wieloma wzgędami odzwierciedla ona dynamikę jego pierwszego tournee. Wtedy podczas pierwszej części amerykański prezydent został powitany z najwyższymi honorami przez arabskich przywódców w Arabii Saudyjskiej, gdzie mógł swobodnie mówić o perspektywach biznesowych dla amerykańskiego przemysłu i walce z terroryzmem. Ale kiedy przyleciał do Europy spotkał się z chłodnym przyjęciem i znacznie trudniejszymi tematami, w tym kwestią klimatu.

Teraz w Hamburgu Trumpa czeka być może jeszcze trudniejsze zadanie - i jeszcze chłodniejsze przyjęcie. Po czwartkowych demonstracjach i starciach z policją niemieckie władze spodziewały się nawet 100 tysięcy demonstrantów w piątek. Pod względem politycznym, amerykański prezydent pierwsze trudne spotkanie ma już za sobą. W czwartek rozmawiał z niemiecką kanclerz Angelą Merkel. Oboje w przeszłości krytycznie odnosili się do swoich działań. Zaś po ostatnim ich spotkaniu podczas szczytu G7 na Sycylii Merkel stwierdziła, że Europa nie może już w pełni polegać na Ameryce. Szczegóły rozmów w Hamburgu nie są znane, lecz tym razem obyło się bez dyplomatycznych zgrzytów, a atmosfera była kurtuazyjna. Sam Trump uznał, że rozmowa była "świetna".

To nie koniec wyzwań dla Trumpa, który podczas szczytu G20 będzie musiał się zmierzyć z przywódcami sprzeciwiającymi się jego polityce w sprawie klimatu oraz - być może przede wszystkim - handlu. W czwartek dał mu to odczuć premier Japonii Shinzo Abe, który wraz z przywódcami Unii Europejskiej dopiął negocjowaną od dawna umowę handlową z UE. Podpisując traktat, Japończyk wbił szpilę amerykańskiemu prezydentowi, przywołując anulowaną przez Trumpa umowę o partnerstwie transpacyficznym (TPP) między Ameryką i Azją.

- Podobnie jak TPP, to jest porozumienie bardzo wysokiej jakości. Niestety, w tym momencie w przypadku TPP USA się wycofały - powiedział Abe.

Prawdziwy sprawdzian wizyt Trumpa - i być może całej jego prezydentury - będzie miał miejsce po południu, kiedy odbędzie się rozmowa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. W świetle ciążących na Trumpie podejrzeń o współpracę jego otoczenia z Rosjanami jest to spotkanie podwyższonego ryzyka. Mimo to i mimo obiekcji swoich doradców w Białym Domu, prezydent USA zdecydował się na spotkanie z pełnymi dyplomatycznymi honorami. To, jaką postawę przyjmie amerykański prezydent, jest zagadką.

W Warszawie Trump dokonał być może najbardziej antyrosyjskich gestów w swojej prezydenturze. Amerykanie wstępnie zgodzili się sprzedać Polsce system obrony rakietowej Patriot, Trump zdecydowanie poparł starania Polski w kierunku uniezależnienia się od rosyjskiego gazu i ochrony przed rosyjskim szantażem energetycznym. W końcu podczas przemówienia na pl. Krasińskich potępił destabilizujące zachowanie Rosji na Ukrainie i w całym regionie.

Ale Amerykanin nie rozwiał całkowicie podejrzeń o prorosyjskie sympatie, które były ewidentne w jego wystąpieniach w kampanii wyborczej i tuż po niej. W Warszawie po raz kolejny - wbrew ustaleniom własnego wywiadu i opinii niemal wszystkich w Waszyngtonie - odmówił jednoznacznego wskazania Rosji jako autora działań ingerujących w amerykańską kampanię wyborczą. Co więcej, jak donosi portal The Daily Beast, administracja Trumpa ma zamiar oprzeć swoją strategię w Syrii o współpracę z Rosją, zgadzając się przy tym na pozostanie u władzy sojusznika Rosji, Baszara al-Asada.

O czym będą rozmawiać Trump z Putinem? Według strony rosyjskiej, mają poruszyć problemy wojny na Ukrainie oraz w Syrii. Rosjanie mają do tego upomnieć się o zniesienie sankcji oraz zwrot przejętych przez USA w grudniu posiadłości w stanie Maryland i Nowy Jork używanych przez rosyjski wywiad. Nieruchomości zostały zajęte w ramach odwetu administracji Obamy za ingerencję Kremla w amerykańskie wybory.

Jak powiedział doradca rosyjskiego prezydenta Jurij Uszakow, Putin okazał "niezwykłą elastyczność" rezygnując z rewanżu za te działania i oczekuje, że nowa administracja cofnie decyzje Obamy. Na kremlowskiej liście tematów do poruszenia znalazła się też potencjalna współpraca mocarstw w "rozwiązywaniu regionalnych kryzysów": oprócz Ukrainy mowa o konflikcie w Libii i Palestynie.

Ze strony amerykańskiej podobnych deklaracji brak. W zapowiedzi wizyty Trumpa doradca ds. bezpieczeństwa narodowego gen. H.R. McMaster przyznał, że nie wie, o czym przywódcy USA i Rosji będą rozmawiać. - Nie ma szczegółowej agendy. To naprawdę będzie zależeć od tego, o czym prezydent będzie chciał rozmawiać - podsumował.

Sam McMaster nie będzie obecny podczas spotkania. Ze strony amerykańskiej weźmie w nim udział jedynie Trump, tłumacz oraz sekretarz stanu Rex Tillerson, który jeszcze jako szef naftowego koncernu ExxonMobil wielokrotnie spotykał się z Putinem i został uhonorowany przez niego Orderem Przyjaźni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (166)