Szczyt G‑8 jak w fortecy
Senne francuskie miasteczko Evian położone
nad brzegami Jeziora Lemańskiego od paru dni bardziej przypomina
ufortyfikowaną bazę wojskową niż kurort słynący z wód mineralnych
i pięknych widoków.
W niebo wycelowane są baterie rakiet ziemia-powietrze. Żołnierze rozmieszczeni w górach wypatrują nad okolicą terrorystów na paralotniach.
Wszystko to z powodu szczytu G-8, który potrwa od niedzieli do wtorku (1-3 czerwca). Do Evian przyjadą przywódcy nie tylko najbardziej rozwiniętych państw świata, ale także wielu innych krajów.
Francuskie władze skierowały do Evian potężne siły policji i wojska - w sumie 15 tysięcy ludzi. Wypada po dwóch stróżów porządku na jednego mieszkańca miasteczka. Do tego dochodzi 8,6 tys. policjantów w sąsiedniej Szwajcarii.
W najbliższych dniach w Evian nie będzie mowy o wypoczynku. Nad głowami mieszkańców i kuracjuszy już teraz latają myśliwce i helikoptery. Nie wszyscy narzekają na hałas - wielu mówi, że w otoczeniu radarów, rakiet i skoszarowanych w okolicy żołnierzy "czuje się bezpieczniej".
Zagrożenie może przyjść z lądu, powietrza, albo wody. Chodzi nie tylko o terrorystów, ale także antyglobalistów, którzy mogą zakłócić przebieg spotkania. Władze spodziewają się nawet 300 tys. demonstrantów. W pilnowaniu bezpieczeństwa przywódców trochę pomaga przyroda - od południa chronią Evian szczyty Alp, a od północy Jezioro Lemańskie (Genewskie), gdzie ruch będzie zamknięty.
Żołnierze bez przerwy patrolują jezioro motorówkami. W górach pilnują, czy terroryści albo antyglobaliści nie będą próbowali pokonać szczytów na paralotniach. Jednak rozkaz jest wyraźny - ogień można otworzyć tylko wówczas, kiedy zagrożenie jest pewne i jasno określone.
Już od piątku nad miasteczkiem nie mogą latać samoloty. Wprowadzono też zakaz skakania na spadochronie, biwakowania, sprzedaży żywności na targowiskach i pływania w jeziorze. Zamknięte mają być niektóre szkoły. "Należy się spodziewać, że szczyt zakłóci życie mieszkańców" - głosi jedno z wywieszonych w Evian ostrzeżeń.
Poza bateriami rakiet i radarami, w ramach środków bezpieczeństwa zaplanowano loty najeżonych elektroniką bezzałogowych samolotów wywiadowczych. Żeby nie było kłopotów z transportem i przejazdami delegacji, sięgnięto po zdecydowane rozwiązanie i kosztem 300 tys. euro wybudowano specjalne lądowisko. Do miejsca obrad, wytwornego hotelu Royal, jest z niego zaledwie 400 metrów. Krótka droga zmniejsza ryzyko zamachu.
Kpt. Christphe Kern, który podczas szczytu odpowiada za obronę przeciwlotniczą, tłumaczy: "Przygotowujemy się na scenariusz jak z 11 września i na to, że może się zdarzyć najgorsze".